Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Przez park przewijały się
dziesiątki roześmianych, zakochanych w sobie par a wokół rozbrzmiewał beztroski
śmiech szczęśliwych dzieci.
- Obrzydlistwo - skomentował czarnowłosy mężczyzna krzywiąc się na
ten widok.
- Nic się nie zmieniłeś - usłyszał za sobą głos pełen kpiny, który
tak dobrze znał. Odwrócił się powoli, zgrzytając zębami.
- Potter - wycedził niemiłosiernie wyginając usta w przerażającym
grymasie, którego tak bali się Hogwartczycy.
- Severusie! Ja też ciesze się, że cię widzę - zironizował młody
auror - co u ciebie?
- Nie sądzę, żeby miało interesować cię moje życie prywatne -
odparował starszy.
- Dalej się dąsasz? Przecież wiesz, że nie mogłem załatwić ci tej
posady! Sev.. - wyciągnął przyjacielsko dłoń ale nagle zatrzymała ją jakaś
niewidzialna dla oczu reszty zebranych bariera.
- Zamknij się. I NIE DOTYKAJ mnie Potter.
- Przyjazny jak cholera - prychnął na te słowa rozmówca.
Severus Snape doskonale pamiętał swoją prośbę.
WSPOMNIENIE:
Czarne, kłębiaste chmury pchały się jedna na drugą zwiastując
olbrzymią ulewę. Mistrz eliksirów przygotowywał właśnie ostatnią fiolkę
veritaserum, gdy do jego pracowni wpadła zziajana Minerwa
- Puka się - sarknął mężczyzna świdrując wzrokiem
- Póżniej sobie pogadasz - odparła na to świeżo upieczona dyrektor
Hogwartu poprawiając nerwowo szatę. Wzięła głęboki oddech i już miała mówić,
gdy przerwał jej znowu ten czarny nietoperz
- Wyduś to z siebie w końcu, marnujesz mój czas kobieto.
Czarownica przewróciła ostentacyjnie oczami i kontynuowała
- Zatrudniłam nowego nauczyciela na stanowisko Obrony Przed Czarną
Magią.
- Czyli wracam na stare śmieci - skrzywił się Snape - to wszystko?
Chciałbym zająć się porządkowaniem papierów.
- Na miłość Merlina, Severusie! Nie wiem czy pamiętasz, ale mamy
wakacje! Czas wypoczynku, dociera?
- Skończyłaś? - czarnowłosy uniósł wysoko brwi tym samym
przyprawiając Minerwę o atak śmiechu - co cię tak bawi?
- Nic, nic - uspokoiła się kobieta zachowując dla siebie pierwsze
skojarzenie jakie przyszło jej do głowy - pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć kto
zajmie twoje miejsce.
- Źle pomyślałaś - uśmiechnął się drwiąco ciemnooki.
- No cóż... Craven nie będzie zadowolony, że nie przywitałeś go z
należnymi - tu ukłoniła się nisko i zaśmiała pod nosem - HONORAMI.
Już miała kierować się w stronę drzwi prowadzących do wyjścia z
lochów gdy dobiegł ją zduszony, pełen niedowierzania głos
- C.. Craven wraca?
- Ojej - czarownica teatralnie zatkała usta dłonią - wygadałam
się? Niemożliwe!
- Składam rezygnacje - zbuntował się Mistrz
- O nie, nie, nie mój drogi. Nie złożysz rezygnacji bo nigdzie nie
znajdziesz równie dobrej posady i pamiętaj, że w tym nie pomogą nawet
znajomości!
- Zobaczymy - skrzywił się Sev biorąc garść proszku i znikając w
zielonych płomieniach.
* * *
Mężczyzna wylądował na przyjemnnie miękkim, puszystym dywanie. Z
obrzydzeniem zauważył, że jest koloru słodkiego różu.
- No wiesz, Severusie! Wiedziałam, że lubisz straszyć dzieci, ale
czy naprawdę tak Ci zależy, żeby moje dziecko przeżyło traumę jeszcze przed
przyjazdem do Hogwartu? - przed nim szczerzyła się Ginewra Weasley, a raczej
Potter trzymając na rękach nie tak małe już dziecko. - Katrine, poznaj wujka
Seva - zwróciła się do małej.
- Podobna do ojca - skomentował.
Rzeczywiście. Istotka była szczupła i dość wysoka jak na swój wiek
- Severus ocenił, że miała najwyżej trzy latka. Oliwkowa cera kontrastowała z
czarnymi pasmami włosów ułożonymi teraz w dwa luźne warkoczyki. Oczy
odziedziczyła po Ginny a pełne usta, które układały się teraz w słodki
uśmieszek zapewne po Molly.
- Seeeev! - pisnęła wyciągając do niego rączki.
- O Merlinie - jęknął Snape i zaraz się zreflektował - mam sprawę
do twojego... męża - prawie wypluł to słowo, ale Ginny wiedziała swoje. Jeżeli
pojawił się tu z własnej woli to musiało być coś naprawdę ważnego. Westchnęła i
zaproponowała
- Herbaty?
- Soku dyniowego, jeśli łaska - odrzekł Mistrz Eliksirów kierując
się w stronę schodów prowadzących do saloniku. Po chwili oboje siedzieli w
wygodnych fotelach obitych w jasną skórę i orzeźwiający sok a mała Katrine
usadowiła się wygodnie w pobliskim pokoju zabaw. Nie prowadzili konwersacji a
to akurat mężczyźnie było na rękę. O czym miałby rozmawiać z uczennicą? DAWNĄ
jak poprawił się w myślach. O wojnie? Ten temat był skurpulatnie unikany. O
eliskirach? To prawda, Weasley była piekielnie dobra ale przecież jej tego nie
powie! Cóż został im jeszcze temat Pottera ale tego z kolei unikał Severus.
Ruda natomiast kręciła się niespokojnie na swoim miejscu i profesor miał
wrażenie, że nie może się zecydować co do tego jak się zachować. Zmrużył oczy i
już miał rzucić jakiś zgryźliwy komentarz, gdy do pokoju wparował Harry Potter
we własnej osobie.
- Zawsze tak SPOKOJNIE wchodzisz do mieszkania? - zakpił
- Nie ale Minnie powiedziała mi, że tu jesteś. Nie spieszy mi się
do katastrofy i wiesz... włożyłem nieco zachodu w budowę tego domu.
- Tak? Nie zauważyłem - gość zacisnął usta w wąską kreskę aby
powstrzymać uśmiech.
- Ginn - zwrócił się Harry do żony - dasz nam chwilę?
- Och.. tak... jasne - dziewczyna wyszła z salonu pozostawiając za
sobą jedynie subtelny, kwiatowy zapach.
Snape nie wiedział gdzie podziać oczy. W końcu miał prosić o
przysługę. I to uczniaka, którego gnębił przez wszystkie te lata nauki!
Rozejrzał się uważnie po średniej wielkości pokoju i dopiero teraz zaczął
dostrzegać jego uroki. Fioletowe ściany ładnie kontastowały z intensywnie
kremowymi meblami, a wielkie, zielone rośliny wyglądały całkiem do rzeczy
stojąc tak w białych doniczkach. Wielki, puszysty dywan porównywalny był do
piasku na plaży a staromodny kominek przeczył całości dodając nutki
chaosu.
- Więc? - Potter patrzył na mnie najwyraźniej wyczekująco
- Ach tak... więc... potrzebuję..- tu mężczyzna zaciął się na
chwilę nabierając powietrza głęboko w płuca - potrzebuję twojej pomocy. - miał
szczerą nadzieję, że auror nie wybuchnie śmiechem. Obserwował uważnie jego
reakcje ale zauważył tylko przelotny cień jaki owiał jego twarz zanim zebrał
się by odpowiedzieć.
- Mów.
- Wiesz kim jest Craven? Tak, na pewno zdążyliście się poznać -
zaczął - cóż... poprosił mnie o swego rodzaju przysługę..
- Jaką przysługę? - przerwał rozmówcy
- Nawet gdybym chciał ci powiedzieć Potter, nie mogę.
- Przysięga?
- Nie wieczysta. Ale moralna. Tu chodzi o honor i dawne
występki.
- Boisz się, że będzie cię kontrolował?
- Co?
- Przecież jasne, że zasiądzie w kadrze nauczycielskiej.
- Och, jesteś bystrzejszy niż myślałem
- A twoją czujność da się uśpić
- Chyba żartujesz
- Nie sądzę
- Zamknij się i słuchaj, Potter - wycedził Snape ucinając tę mało
inteligentną dyskusję - poprosił mnie o przysługę, ale tak - nie sądziłem, że
pojawi się w Hogwarcie. Nie mogę tam wrócić. Szukam posady.
- I ?
- A już myślałem, że masz coś w głowie - westchnął Mistrz
Eliksirów - musisz mi pomóc.
- Nie.
- Słucham?
- Nie mogę Ci pomóc, Snape.
- Trochę szacunku.
- Och jasne, bo jak ty zwracasz się do mnie po nazwisku to jest
uosobienie szacunku.
- Skończ tę dziecinadę. Pomożesz mi czy nie?
- Gdzie chciałbyś pracować?
- Mógłbym zająć się eliksirami dla Ministerstwa.
- Tym zajmuje się Ginny.
W tym momencie Severus otworzył szeroko usta i zaraz je zamknął
zdając sobie sprawę z tego, że właśnie zrzucił maskę okazując bezbrzeżne
zdumienie dla sprawy. Uniósł więc pytająco brew a Potter jak gdyby w geście
obronnym rzucił
- Jej zapytaj.
- Nic nie da się zrobić?
- Przykro mi, Severusie.
- W takim razie czas na mnie. - wszedł do kominka i zanim zniknął
w płomieniach dodał złośliwie - ten salon jest taki...w Potterowskim stylu.
* * KONIEC WSPOMNIENIA * *
- Taa, Potter. Nie mogłeś mi jej dać, bo zajmowała ją twoja
kochana żoneczka. - ironizował obserwując oburzoną minę Hogwartczyka.
- Wiesz, że to wcale nie tak!
- Jako auror masz swoje wtyki. Nie zapominaj, że mój iloraz
inteligencji daleko przekracza twoje mierne zdolności. - cisza - widzisz? Nawet
teraz nie możesz sklecić jednego, mądrego zdania. - Snape przewrócił oczami i
przemówił ponownie patrząc na uparcie milczącego chłopaka - idę na spotkanie z
Cravenem i jego przemiłym przyjacielem.
- Rain?
- Jakbyś nie wiedział.
- Wiesz, że He.. - w tym momencie Severus zauważył Katrine
kierującą się w ich stronę i szepnął nagle jakby przerażony
- Nie teraz, Potter. Nie mam czasu na pogaduszki. Jestem
spóźniony. - i tyle go widziano.
- Tato, gdzie wujek Sev? Przed chwilą tu był! - oburzona
dziewczynka wskazała miejsce gdzie jeszcze niecałą minutę temu stał
niewzruszony Mistrz Eiksirów i tupnęła nogą. - tato, gdzie on jest?
Harry roześmiał się widząc minę córeczki i z całej siły starając
się nie wybuchnąć śmiechem odparł jak najbardziej poważnie
- Widzisz kochanie, nawet wujek Sev czegoś się w życiu boi. - po
czym odwrócił się tyłem do dziecka i aż dusił od śmiechu.
- Boi się?
- Tak, kotku. Niestety tak. Poza tym, był umówiony. - tu spojrzał
na zegarek i szybko się zreflektował - i my też powinniśmy iść już na obiad.
Mama będzie zła, a jest dzisiaj w domu.
* * *
Severus pojawił się przed ścianami niewielkiego budynku pięć minut
przed czasem. Nim zdążył zapukać, brama sama otwarła się przed nim szeroko
zapraszając przybysza do środka. Krocząc powoli ścieżką prowadzącą do drzwi
obserwował uroczy, zadbany ogródek. Mnóstwo gerberów, storczyków i kwiatów
wanilii porastało obszar wokół niewielkiego, wykopanego zapewne przez mugoli
stawu w którym jak podejrzewał Snape, aż roiło się od magicznych stworzeń,
które imponowały jego koledze. Cóż, kiedyś się przyjaźnili. Teraz jednak nie
był przekonany co do tego jakie relacje ich łączą. Sympatia? Być może.
Zaufanie? Nad tym trzeba by popracować.
- Severus, jak miło witać cię w progu mojego domu! Wejdź,
przyjacielu! - przy drzwiach pojawił się Crav tryskając szczęściem - kawy,
herbaty? Oczywiście zjesz przepysznego ciasta czekoladowego? No, nie daj się
prosić!
- Co tylko chcesz Craven, ale bądź z łaski swojej cicho.
- Zawsze taki uprzejmy! Tak, właśnie takim cię zapamiętałem!
Nawiasem mówiąc - rzekł schodząc nieco z tonu gdy prowadził go do pokoju
dziennego - Rain chce porozmawiać z tobą na osobności.
- Nie jesteś w to zamieszany? - Severus nie ukrywał zdumienia.
- Nie wiem o co wam chodzi ale doprawdy, moglibyście skończyć te
gierki.
- Porozmawiamy później - syknął czarnowłosy tym samym kończąc tą
krótką wymianę zdań i znikając w świetle.
* * *
- Severus Snape! Jak miło cię znowu widzieć! - zaczął Rain a jego
głos ociekał fałszywą serdecznością.
- To raczej wątpliwa przyjemność - skwitował mężczyzna siadając
wygodnie w fotelu i czekając na to, co ma do powiedzenia tamten.
- Zastanowiłeś się?
- Tak i nadal twierdzę, że ten pomysł nie jest do końca sensowny.
Ale to ty tu ustalasz zasady.
- Właśnie, ja tu ustalam zasady. To dobrze powiedziane. A więc
zmieniłem zdanie w pewnej... kwestii.
- Jakiej znowu?
- Grzeczniej Severusie. Przecież nie chcesz ulec destrukcji, gdy
Paracelsus dowie się, że to ty zabiłeś jego ukochaną Luę. Wiesz, że najpierw
powoli zabije cię psychicznie, niszcząc wszelkie promyki światła a później
zajmie się twoją fizycznością.
- Powtarzasz się Rain. Przejdź w końcu do rzeczy - głos tego
człowieka był chłodny i opanowany.
- Nie opuścisz Hogwartu jak wcześniej ustalaliśmy.
- I po co szukałem wymówki?
- Nie obchodzi mnie to. Nie opuścisz Hogwartu.
- Uzasadnienie?
- Granger obejmuje stanowisko nauczycielki Transmutacji.
- Jeszcze w szkole ma mi truć głowę?
- Nie tylko jak wiesz. Zaczynasz od zaraz. Masz dokładnie pół roku
na to, żeby ją uwieść. Później masz ją dostarczyć do mnie.
- Rain wiesz co mówisz? To najinteligentniejsza czarownica od
czasów Roveny!
- I zraniona kobieta, Snape. Rusz głową. Albo inną częścią ciała -
uśmiechnął się złośliwie widząc, że Severus stracił swój wigor i temperament.
Bał się tylko, że niedługo go odzyska.
- Jasne. Coś jeszcze?
- Tak. Za czterdzieści - tu spojrzał na duży zegar stojący w kącie
pokoju - trzy minuty wychodzi do pracy. Do tego czasu masz się ulokować w nowym
mieszkaniu.
- Adres?
- Spokojnie, będziesz wiedział, że to twoje. Możesz już iść i pamiętaj
- czas ucieka. Czterdzieści dwie minuty.
Snape podniósł się i pednatycznie otrzepał swe czarne szaty.
Kierował się w stronę drzwi gdy usłyszał zgryźliwy komenatrz
- Ubierz się... schludniej! Jak mężczyzna. Mugolski mężczyzna.
Trzasnął drzwiami i wyminął zaszokowanego przyjaciela kierując się
w stronę wyjścia. Och, on mu pokaże! Byle tylko do spotkania z Aleksandrem.