- Co on tu robi? - powiedziała głośno nim zdążyła się powstrzymać. - o nie! - zasłoniła usta dłonią gdy stary nietoperz podniósł głowę w kierunku z którego pochodził głos. Przez chwilę dziewczyna miała wrażenie, że patrzy prosto w jej oczy. To niemożliwe! Pomyślała i karcąc samą siebie za głupote zabrała się za konsumowanie spaghetti. Apetyt nie dopisywał jej ostatnimi czasy w związku z czym talerz nie był opróżniony nawet do połowy gdy rozległ się dzwonek. Westchnęła i wstała podążając czy raczej wlokąc się w stronę drzwi.
- OCH! - była w kompletnym szoku gdy zobaczyła mężczyznę w progu jej drzwi.
- Lepiej wyglądam w mugolskich ubraniach? Tak wiem, to musi cię dziwić. Jak mniemam nie spodziewałaś się mojej wizyty? - kpił sobie w najlepsze Severus wykorzystując chwilową dezorientacje kobiety - marnie wyglądasz - podsumował w końcu czekając na jej reakcje.
- Tak, jasne to znaczy nie nie spodziewałam się ciebie tutaj. I wielkie dzięki za komplement - powiedziała gryfonka teraz już w pełni sił umysłowych.
- Cóż a już miałem stwierdzić, że po prostu zostałaś niemową.
- Tak? A ja, że upadłeś na głowę skoro się tutaj pojawiasz.
- To takie dziwne? Jestem twoim sąsiadem Granger - skrzywił się czarnowłosy.
- Czyżby?
- A owszem. Wprowadziłem się - spojrzał na zegarek - dziesięć minut temu. Będziemy stać w progu?
- Och oczywiście, gdzie moje maniery! Zapraszam, Panie Profesorze! - ostatnie zdanie wypowiedziała takim tonem jakby sprawiało jej wielką przykrość. - soku dyniowego?
- Proszę - odparł mężczyzna i skierował się w stronę niewielkiej kanapy obitej w skórę koloru kości słoniowej.
Kiedy dziewczyna zniknęła w kuchni rozejrzał się. Niewielki salon łączony był z jadalnią. Ściany w kolorze cappucino komponowały się z meblami. Czegoś mu tu brakowało.
- Nie masz żadnych książek? - zapytał zdziwiony w momencie gdy Hermiona postawiła mu szklankę soku przed nosem.
- A myślałby kto, że jesteś inteligentny - mruknęła pod nosem i krótko machnęła różdżką.
- Słucham?! - oburzył się Snape ale odpowiedzi już nie uzyskał, gdyż nagle w ścianie na przeciwko pojawiły się mosiężne drzwi. - ach tak - mruknął i podążył za Hermioną.
Weszli do olbrzymiej komnaty wypełnionej po brzegi książkami. Fotele były tu znacznie wygodniejsze niż te w salonie, ba wygodniejsze nawet niż te które Severus posiadał w Hogwarcie!
- nie wiedziałem, że interesujesz się czarną magią - wyraził szczere zdziwienie gdy zauważył regał z księgami o eliksirach zakazanych.
- Jestem wszechstronna - skomentowała kobieta wzruszając ramionami.
- I bardzo się zmieniłaś. Nieco lepiej kłamiesz - zauważył Snape - a teraz z łaski swojej przestań udawać.
- Słucham? Jak śmiesz?! Zjawiasz się w moim domu, nieproszony, po tylu latach, nie zwracasz uwagi na moją uprzejmość i jeszcze masz czelność zarzucać mi kłamstwo? Wypchaj się.
- Nie tym tonem Granger! - zagroził.
- Zapomniałeś, że nie jesteśmy już w szkole! Co, odbierzesz mi punkty? Nie sądzę - uśmiechnęła się złośliwie.
- Jesteś taka podobna do cholernego Weasleya - sarknął - tak szybko się unosisz.
Hermiona poczerwieniała a później zbladła. Wszystko stało się w ciągu kilku sekund - pokój zawirował, błysnęło złotawe światło i po chwili Severus Snape leżał na ziemi z bólu łapiąc się kurczowo za głowę.
- Przestań!
- NIGDY - wycedziła - WIĘCEJ... NIE WAŻ SIĘ... MÓWIĆ O RONIE! - wywrzeszczała a jej oczy niebezpiecznie zaszły łzami. I nagle tak samo szybko jak wszystko się stało cała ta sytuacja ucichła.
- Co zrobiłaś Granger? Nie znam tego zaklęcia - Snape podnosił się szybko z podłogi.
- Ja... nie wiem!
- Nie wiesz?! Mogłaś mnie zabić kobieto!
- Och błagam, nie dramatyzuj.
- Ty wiesz co się stało - Severus zmrużył oczy przypatrując się Hermionie. I wtedy to zauważył - jej spojrzenie było puste, kompletnie bez życia, bez emocji. Twarz poszarzała ze zmęczenia, skóra ledwo okrywała kości na jej ciele.
- Nie twój interes - odparowała znowu dziewczyna i tym razem w jej oczach zapłoneła złość.
- Trzymasz tę nienawiść w sobie prawda? - zaczął
- Wyjdź - rozkazała dziewczyna.
- Odpowiedz mi, to istotne!
- WYJDŹ!
W tym właśnie momencie za oknem rozszalała się piekielna ulewa, która przyszła właściwie znikąd i okno w salonie otworzyło się z hukiem. Włosy Hermiony rozwiane były na wszystkie strony, jej twarz z kolei trupio blada. Niewidzialna, potężna siła wypchnęła mężczyznę z czytelni i drzwi odgradzające go od Hermiony zamknęły się z głośnym trzaskiem. Usłyszał jeszcze jej pełen bólu krzyk.
- GRANGER! CHOLERA GRANGER! - wrzasnął czarnowłosy dobijając się do pomieszczenia. Drzwi otwarły się po niespełna minucie. Kobieta wyszła zza nich i podskoczyła z przerażenia.
- SNAPE? Co ty tu robisz?!
- Jak to co Granger? Przed chwilą rozmawialiśmy w twojej bibliotece a chwilę później dostałaś ataku szału.
- Słucham? To niemożliwe. Opowiadasz brednie! Przez cały ten czas czytałam książkę! - zaperzyła się.
- Jaką książkę? - zainteresował się Snape udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W rzeczywistości jego myśli były bardzo odległe od spokoju ducha.
- Nie twój interes. Co tutaj chcesz?
- Wprowadziłem się, jestem twoim nowym sąsiadem.
- Och, wspaniale. Nie gniewaj się, ale muszę się zbierać. Umówiłam się z Ginny. Pogadamy innym razem. - wypychnęła go za drzwi.
Snape prędko wszedł do mieszkania i zebrał najpotrzebniejsze mu rzeczy - szata czarodzieja, różdżka - wyliczał.
Wyczarował srebrną łanię i posłał ją z wiadomością do Alexandra.
- Trudno, będzie musiał znaleźć czas dla mnie. Cholera, co się tu dzieje - z tymi słowami aportował się do Albanii aby odwiedzić najstarszego maga świata czarodziejów.
Przepraszam wszystkich! Z rodziału zadowolona nie jestem, ale obiecuję Wam że zaczną pojawiać się o niebo lepsze i to już niebawem!