Nickelback - How You Remind Me

wtorek, 28 października 2014

Rozdział XIII

- On się spóźnia Rain! Sprowadź go tutaj, NATYCHMIAST – Craven był naprawdę wściekły i jego towarzysz podejrzewał, że gdyby mężczyzna mógł zabijać bez pomocy różdżki ten przewracałby się w grobie.
- Pojawi się, cierpliwości – jak zwykle próba bagatelizacji całej sprawy wyszła nie tak jak powinna. Zupełnie na odwrót – jęknął w duchu przytłoczony Rain i na pocieszenie pomyślał o pięknej, brązowookiej Gryfonce w której podkochiwał się beznadziejnie odkąd sięgał pamięcią. Ach, gdyby tylko nie zniknęła tak nagle. Szukał jej jako jedenastoletni chłopiec –naprawdę szukał jej wszędzie gdzie tylko mógł, za każdym raz..
- KRETYNIE, WIEM ŻE JESTEŚ TĘPYM OSŁEM ALE WYTĘŻ  SZARE KOMÓRKI I SŁUCHAJ CO DO CIEBIE MÓWIĘ BO JAK NIE..
- Bo jak nie to co? – przerwał tę niewypowiedzianą do końca groźbę Severus Snape, kroczący dumnie w ich stronę. Szaty powiewały jakby za krótką chwilę miał się rozpętać huragan a wzrok nie zdradzał żadnych emocji.
- Raczyłeś się w końcu pojawić – złość aż pulsowała w głosie mężczyzny. Ten cały Snape go denerwował. Dosadniej mówiąc? Niewiarygodnie wkurwiał. Mało kto wiedział (i miał się nigdy nie dowiedzieć), że w pewnym sensie podziwiał Severusa. Zazdrościł mu, to jasne. Jeszcze za czasów Czarnego Pana potrafił podstępem wkradać się w jego łaski i unikał zasłużonych kar. Dopuszczał się zbrodni o jakich jemu, Cravenowi nigdy się nawet nie śniło, a na dodatek opowiadał o tym wszystkim staremu Albusowi, który głaskał go po tej cholernej, tłustej głowie za szpiegostwo. A miało być zupełnie na odwrót. Nie kto inny tylko on miał być najbardziej poważanym, rozpoznawalnym i szanowanym katem zaraz po jego Panu. Nie jakiś niedorobiony idiota, nieszczęśliwe dziecko, które należało wykończyć jeszcze za czasów dzieciństwa (nie raz, ani nie dwa Craven rozmyślał, jak podejść do Czarnowłosego. Zbliżyć się do niego i wykorzystać. Zabić, zakatować, pozwolić na powolną i bolesną śmierć. Jednak nawet szaleniec jego pokroju zdawał sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji mógłby się znaleźć gdyby dopuścił się takiej zbrodni. Oba fronty sprzymierzyłyby się przeciwko niemu.)
- Kiedyś w końcu było się trzeba pofatygować – mężczyzna opadł niedbale na fotel i pstryknął długimi, białymi palcami w stronę skrzata a ten od razu napełnił pustą jeszcze szklankę Ognistą.
- Kto wziął za ciebie zastępstwo? – Rain chciał jakoś delikatnie zacząć rozmowę. Nie mógł przecież od razu i z grubiej rury poinformować Mistrza Eliksirów, że ma zakończyć zadanie o cały miesiąc wcześniej.
- To chyba nie jest istotne w naszej dyskusji – obojętny wzrok wskazywał, że chce już przejść do sedna.
- Jak zwykle konkretny. Kontaktowałeś się ostatnio z naszym kochanym Alexandrem? – Craven położył szczególny nacisk na słowo „kochany”. Cóż, po tym facecie nie można się było spodziewać niczego lepszego. Potrafił ironizować i straszyć, ale jak mawiał Czarny Pan, nie potrafił tego co najważniejsze. Myśleć.
- Mogę się skontaktować z twoją szczęką – odparł niewzruszenie Sev. Chyba doprowadzał swojego „oprawcę” do białej gorączki – i co więcej, miał to gdzieś.
- tak jak ja z twoją, czyż nie?
- Prawdę mówiąc nie sądzę.
- Zamknij się już.
- To mów, po co mnie tutaj ściągnąłeś.
- Craven, może przedstawisz mu wi..
- Przestań kombinować, młody. Chce konkretów, dostanie konkrety. Tym razem nie musisz składać raportu – Snape wiedział już, że to nie wróży niczego dobrego. Ba! Był tego pewny! Rozejrzał się powoli po ponurym, obskurnym pomieszczeniu i chyba tylko dzięki temu udało mu się ukryć zdenerwowanie. Co oni wymyślili?! – plany się pozmieniały – miał ochotę warknąć „jak to kurwa, SIĘ POZMIENIAŁY?!” ale stres ścisnął mu gardło.  – sprowadzisz tu Granger miesiąc wcześniej. Dobrze się składa, będzie przerwa wielkanocna. Oddasz ją w nasze ręce w drodze na „zasłużony odpoczynek”. Wymyśl coś – w Czarnowłosym aż się gotowało – romantyczna kolacja, świece, te brednie, no wiesz.
- Chyba…sobie…żartujesz – wysyczał przez zęby. Rain podejrzewał jak skończy się cała ta sytuacja – nie ma czasu na takie zmiany.
- To twój zakichany problem – oświadczył starszy mężczyzna, unosząc podbródek – gówno mnie obchodzi jak tego dokonasz. To, albo twoje życie zmieni się o trzysta sześćdziesiąt stopni, Smarkerusie.
Na to Sanpe nie miał żadnego argumentu. Wstał, powoli otrzepał szaty, jednym haustem wypił szklankę do połowy zapełnioną jeszcze trunkiem i jakby nigdy nic rzekł
- nie ma mowy.
- w takim razie szykuj się na powolną śmierć.
Mistrz Eliksirów roześmiał się głosem szaleńca. Wewnątrz szalał z bólu bo wiedział, że ci ludzie nie negują stawianych warunków. Może krzyczeć, może uderzyć Cravena, może się złościć ale to nie zmieni sytuacji. Zachowując więc stoicki spokój i przybierając maskę, którą zakładał każdego, każdego dnia widując się z Czarnym Panem odpowiedział aksamitnym głosem
- jeszcze zobaczymy – odwrócił się w stronę obdrapanych drzwi i powolnym krokiem ruszył w ich stronę.
- NIE ODWRACAJ SIĘ DO MNIE PLECAMI, PADALCU! – Snape odwrócił się w idealnym momencie i wystarczył ułamek sekundy by rozpętała się bitwa. Śmiercionośne zaklęcia odbijały się od ścian, padały klątwy i tworzyły się tarcze. Całość wyglądała jak naprawdę dobry pokaz fajerwerków. Rain chowając się za zamszowym fotelem krzyczał
- uspokójcie się!
A mężczyźni najwyraźniej się rozkręcali. Severus był dobry w te klocki. Poruszał się z prędkością światła i bezbłędnie omijał wszystkie przekleństwa przeciwnika.
Rain nie zdążył zauważyć kiedy Severus przygwoździł wroga do ściany. Kiedy opadła zasłona stworzona z różnorodnych świateł mógł dostrzec, jak przyciska domniemanego przyjaciela do betonowej posadzki i najwyraźniej grozi mu śmiercią.
- Uspokójcie się! – krzyknął zanim zdążył pomyśleć i w ostatniej chwili uchylił się przed oszałamiaczem.
- Jesteś zwykłym, nic nie wartym, śmieciem Craven.- cedził Snape przez zęby, dodając odpowiednio większe dawki jadu do każdego wypowiedzianego słowa – nic nie wartym, rozumiemy się?- nerwowo pokiwał głową. Chciał się już tylko uwolnić i w spokoju przemyśleć jak zabiorą Pannę Granger.
Czarnowłosy szarpnął nim jeszcze raz i nie trudząc się podnoszeniem różdżki, jak zwykły mugol przyłożył mężczyźnie w twarz. Trzeba przyznać, że dobrze trafił, bo już po chwili ten zalał się krwią.
- To tak na pamiątkę – uśmiechnął się nietoperzasto i zamaszyście odwrócił w stronę wyjścia. Po drodze, dumnie unosząc głowę nie omieszkał brutalnie potrącić Raina i wysyczeć
- z tobą zdążę się jeszcze policzyć, gówniarzu – cóż, taka była jego natura i nawet biedny, młody chłopak nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ten wariat mówi całkowicie poważnie.
~ * * * ~
- Na Merlina, Severusie! – krzyczała Hermiona, biegnąc w stronę nauczyciela. Nie, nie możliwe, on jest ranny! Panikowała w myślach przy okazji przysięgając zemstę temu, kto to uczynił.
- O co ci chodzi? Czyżbyś się stęskniła? – zadrwił „jej” mężczyzna, mierząc ją pogardliwym spojrzeniem od stóp do głów. Wystarczyło, że wskazała palcem na jego szatę, robiąc przy tym przerażoną minę i Severus nie wytrzymał. Zaczął się śmiać pomimo wcześniejszego napadu złości, częściowo być może z ulgi że jeszcze ma szansę powiedzieć o wszystkim Gryfonce. Ta zrobiła oczy wielkie jak galeony, zaczęła nawet myśleć że postradał zmysły. Przekracza bramy szkoły, zakrwawiony i blady jak trup a kiedy ona biegnie ku niemu, o mało nie padając na zawał ze strachu on… się śmieje? – to nie moja krew, głupia dziewucho.
- Więc..
- Nie jestem twoim nauczycielem, nie każ mi przypominać, że Pannie-wiem-wszystko-i-wiecznie-podskakuje-jak-wiewióra-po-orzeszki nie przystoi robienie takich..
- Zamknij się – ucięła ten wywód, nadal przyglądając się Mistrzowi Eliksirów, jakby zobaczyła ducha.
- O co ci chodzi? – zapytał w końcu kiedy dziesięć minut później przyłapał ją na tym samym.
- O nic – odparła i zaczęła bawić się paznokciami, najwyraźniej nie chcąc pogłębiać tego tematu.
- Mów natychmiast Granger, nie mam humoru na żarty.
- A na zagadki?
- GRANGER!
Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek a ona sama szczerząc zęby powiedziała powoli
- zastanawiam się, czy znajdę chociaż jedną, pozytywną cechę zewnętrzną. Nie, żebyś był brzydki, nie nie, nietoperz wręcz idealny!

Po chwili leżała na trawniku przed samym wejściem do szkoły i w duszy dziękowała Merlinowi, że już po zmroku, a uczniów wałęsających się po błoniach ciężko jest spotkać. Śmiała się perliście kiedy łaskotał ją bez litości, a później piszczała kiedy chciał ją podnieść
- Sev, nie, nie rób tego! Jestem jak worek kartofli, połamię twoje delikatne kości, słyszysz?! Snaaaaaaaape! – krzyczała, kiedy ten przerzucił ją sobie przez ramię i jakby niósł ledwie piórko zaniósł do swojego dormitorium. Tam delikatnie ułożył ją na łóżku i spojrzał w jej czekoladowe tęczówki. Westchnął w duchu. Była taka… piękna i młoda. Taka… taka nie dla niego. Nie dla starego śmierciożercy, który w dodatku chciał oddać ją w niepowołane ręce. Zbyt delikatna dla takiego tyrana.
- o czym myślisz? – wyszeptała i zanim zdążył coś odpowiedzieć jej usta przykryły jego zimne wargi. Przymknął oczy i rozpływał się przy tej krótkiej chwili. A przynajmniej myślał, że będzie krótka. Ich pocałunki zaczęły się pogłębiać, języki zawirowały, próbując zdominować się nawzajem a oni sami nie wiedzieli, kiedy ich ręce splotły się mocniej. Mężczyzna przygryzł delikatnie usta Gryfonki i w nagrodę usłyszał jej słodkie westchnienie
-Och, Severusie – wiedział już, że była jego. Tylko jego. Podniosła na chwilę zamglony wzrok i nagle odskoczyła jak poparzona, zakrywając usta.
- Co się stało? – zapytał oszołomiony tą nagłą zmianą.

Ta wskazała palcem przed siebie i skuliła się pod ścianą. Sev wiedział już co tam znajdzie… Wiedział też, co niedługo znajdzie ukochana Gryfonka.

piątek, 10 października 2014

ROZDZIAŁ XII

Tygodnie mijały zdecydowanie zbyt szybko, a pewna Brązowowłosa Gryfonka, która zdążyła się już przyzwyczaić do zajadliwego Ślizgona z którym przyszło jej dzielić codzienność nie mogła odpędzić się od nawału pergaminów, którymi zasypywali ją uczniowie. Cóż, jakby nie patrzeć sama sobie była winna zadając im takie ilości prac domowych. Uważała, że to jak najbardziej właściwa droga - w końcu utrwalanie wiadomości niezbędnych do sumów jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a ona sama była idealnym wzorcem dla każdego, kto ponad wszystko gonił za wiedzą.

Imponowało to nawet Czarnowłosemu Severusowi, który rzecz jasna nigdy by się do tego nie przyznał - no, chyba że przed Minewrą, która nieustannie wysłuchiwała marudzenia mężczyzny. Pewnego razu (co Hermiona wspominała ze śmiechem) powiedziała mu nawet, że jest starym sknerą a nawiązując do tematyki niedawno minionych świąt przyrównała go do Ebenezera Scrooge, bohatera mugolskiej ''Opowieści Wigilijnej'', którą ostatnio przeczytała z tym, że jeszcze przed wielką przemianą.

Można przewidzieć, że Severus obraził się na kobietę śmiertelnie i prawie tupiąc nogami prychnął po czym podniósł się z zatrważającą szybkością i nim ktokolwiek zdążył mrugnąć powieką trzasnął drzwiami zostawiając za sobą dwie, pokładające się ze śmiechu kobiety.

Na Hermione dąsał się całe dwa dni. Nie można powiedzieć, że sprawiło jej to przykrość. Raczej na odwrót, miała nieustanny powód, żeby dogryzać niedoścignionemu Mistrzowi, jak nazywała go w myślach.
- Granger? - warknął pewnego dnia kiedy otworzyła mu drzwi i prawie natychmiast próbowała je zamknąć, tylko i wyłącznie po to, żeby jeszcze bardziej go zirytować. Widziała, że zachowywał się jak bomba zegarowa, która czeka na sposobność do wybuchu i niezmiennie chciała przyspieszyć ten proces. Zaczęła już nawet myśleć, że przez towarzystwo tego Nietoperza stała się równie cyniczna i sarkastyczna, ale z błędu wyprowadziła ją Minnie, która z przekąsem uznała, że Snape w końcu dostanie za swoje. Na myśli miała oczywiście Hermione, a ta tylko w stosunku do mężczyzny z którym od niedawna (nadal potajemnie) spotykała się poza murami Hogwartu stawała się tak zgryźliwa i nieznośna, jak tylko potrafi kobieta Ślizgona. Wracając do Snapea. Wetknął stopę pomiędzy drzwi i ze zniecierpliwieniem warknął - nie mam czasu na twoje durne gierki. Wpuszczaj.

- Śnisz- wyszczerzyła się kobieta, najwyraźniej chcąc zmiażdżyć stopę Czarnowłosemu, ponieważ drzwi na które jeszcze przed chwilą kładła lekki nacisk, teraz już próbowała zamknąć ze wszystkich sił.
- GRANGER! - krzyknął, po raz pierwszy od dawna podnosząc na nią głos, na co ta w pierwszym momencie podskoczyła zaszokowana, ale już po chwili puściła mosiężną klamkę i spoglądała na niego w bojowym nastroju.
- Czego?! - odpowiedziała równie ''grzecznie'', nadal nie mając najmniejszego zamiaru wpuścić mężczyzny do środka.
- Nie będziemy rozmawiać w progu - oburzył się jeszcze bardziej.
- To nie będziemy rozmawiać w ogóle - ironiczny uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny kiedy założyła ręce na piersi i kilkakrotnie zatrzepotała rzęsami. Zupełnie nie w jej stylu. Nietypowe, ale skuteczne jak zwykła mawiać kiedy McGonagall coraz szerzej otwierała oczy wysłuchując rewelacji na temat pyskówek tej dwójki. W życiu nie podejrzewałaby byłej uczennicy o iście Ślizgoński charakterek, którym ostatnimi czasy wręcz grzeszyła.
- Słuchaj no - wycelował palec w jej stronę..
- Nie, to ty słuchaj - Miona zacisnęła zęby i trzepnęła go w palucha, którego ciągle jeszcze nie opuścił - przyłazisz tutaj bez uprzedzenia i żądasz, żebym wpuściła cię do mojego pokoju. Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Cyniczny, arogancki dupek! Chodzisz naburmuszony jak - przerwała widząc jak Snape przewraca oczami słuchając jej wywodów na temat dziecinnego zachowania. A prawiła je dosyć często.
- Skończyłaś? - zmrużył czarne oczy i oparł się o framugę drzwi.
- Nie, oczywiście, że nie! - zaperzyła się Miona. Co za idiota! Zakichany Snape, myśli że jest pępkiem świata. Cholera jasna, jakby nie miała ciekawszych zajęć niż użeranie się z takim skończonym kretynem! I te stosy prac domowych na których zwrot czekają zniecierpliwieni uczniowie. Szczególnie Ci z piątego roku, którzy czuli chyba za dużą presję. Westchnęła i nagle zmieniła zdanie - właź - mruknęła tym samym wprawiając Severusa w osłupienie. Był prawie pewien, ba! Był pewien na sto procent, że bezczelna kobieta będzie się wykłócać, wyzywać go i krzyczeć, a ona tak po prostu zmieniła zdanie? Przyjrzał się jej uważnie, wszedł do środka i nagle zrozumiał.
Była najzwyczajniej w świecie zmęczona. Tak bardzo chciała, żeby jej uczniowie wypadli dobrze na egzaminach, że zapomniała iż sama jest tylko człowiekiem, który nie może zarywać nocy, żeby sprawdzać, poprawiać, a na dodatek segregować stosów wypracowań i prac domowych.
- Pomóc ci? - wskazał głową na porozrzucane pergaminy i tym razem to ją sparaliżowało ze zdziwienia. Kiedy pierwszy szok minął, pokręciła przecząco głową i odpowiedziała niezupełnie zgodnie z prawdą
- Poradzę sobie.
- Och Granger, nie bądź takim osłem. Nie sprawdziłbym tego w przeciągu miesiąca, a Ty? Na kiedy musisz im oddać te prace?
- Do jutra - załamała ręce nie ukrywając już nawet znużenia - chyba za dużo na siebie wzięłam.
- Nie no co ty, nie domyśliłbym się - zironizował Snape, nie mogąc sobie odmówić tego zgryźliwego i mało uprzejmego komentarza. Spodziewał się równie przyjemnej odpowiedzi ale czekać mógłby do przysłowiowej ''usranej śmierci'' a i tak by się nie doczekał. Cóż, chyba naprawdę nie miała już siły. Bez zbędnych słów zabrali się do roboty, co jakiś czas wymieniając się tylko niezbędnymi wskazówkami i zaśmiewając się z przekręconych słów. Kobieta wspominała jak niegdyś Ronald zamiast ''planeta pokryta lodem'' napisał, że ta jest ''pokryta miodem''. Kiedy opowiedziała o tym Severusowi, ten bez zastanowienia uznał, że Rudzielec nigdy nie przejawiał jakichkolwiek dowodów rzeczowych na posiadanie mózgu tak więc nic dziwnego, że nie rozróżniał tych dwóch substancji o zupełnie różnych od siebie właściwościach.
Miona ze zdziwieniem dostrzegła, że wzmianka o byłym, zmarłym narzeczonym nie porusza zadry w sercu tak bardzo jak kiedyś i mimo początkowego oburzenia w głębi duszy rozbawiła ją ta zgryźliwa wzmianka Severusa. Umilkła więc i aby nie powiedzieć za dużo skupiła się na ponownym sprawdzaniu i poprawianiu prac.

- o rany, ale się zasiedzieliśmy - westchnęła, ziewając głośno i przecierając oczy. Zegarek pokazywał, że jest już dobrze po drugiej, a Severus o ile to możliwe był jeszcze bardziej blady niż zwykle. Trzymał się równie dzielnie co ona ale dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego ile wysiłku kosztowała go nieprzespana noc, podczas gdy zdawała sobie sprawę, że musi podnieść się z łóżka jeszcze przed szóstą rano.
- łatwo nie było - mężczyzna też nie miał już siły na docinki, mimo iż starał się nie pokazywać po sobie jakiejkolwiek słabości.

Brązowooka podeszła do wiecznie naburmuszonego Ślizgona i wskazując na drzwi przytuliła się do niego delikatnie, dziękując mu za udzieloną pomoc. Po raz pierwszy zdobyła się na taki gest względem Seva i ten w pierwszym momencie nie wiedział co dzieje się dookoła. Przymknął powieki i poczuł powiew jej delikatnych perfum, zapach malinowego mleczka, którym tak uwielbiała wzbogacać swoją kąpiel i jeszcze jeden, nieznany mu do tej pory zapach - delikatny, słodki, którego nigdy wcześniej nie czuł. Upajał się wybuchową mieszanką przez nieskończenie długi moment, który był dla niego jak wieczność. A jutro? Co będzie jutro? Pomyślał i delikatnie odsuwając od siebie zdezorientowaną Gryfonkę, nie mówiąc nic odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.

- Kurwa, Snape! - uderzał pięścią w ścianę, całkowicie już rozbudzony i w myślach obliczał ile czasu zostało mu do końca zadania. - co najlepszego zrobiłeś?! - z rozpaczą wspomniał jutrzejszy termin spotkania z Rainem i jego koleżką. Będzie zdawał raport! Raport z uwodzenia Hermiony! Hermiony Granger, Gryfonki, którą darzył uczuciem!