Nickelback - How You Remind Me

niedziela, 31 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ X

Kolejny będzie dłuższy, obiecuję! Mam nadzieję, że ostatni dzień wakacji udany?

Hermiona Granger stała na szczycie Wieży Astronomicznej, wpatrując się w przestrzeń. Silne podmuchy zimowego wiatru porywały jej włosy w szaleńczym tańcu ale ona sama wydawała się być spetryfikowaną. Myśli dziewczyny wirowały wokół sytuacji sprzed dwóch tygodni. Było jej tak strasznie głupio, okropnie wstyd przed Severusem, przed sobą samą. Wiedziała, że nie powinna go unikać ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy po tych oskarżeniach. Zwątpiła nie tylko w mężczyzne do którego prawdopodobnie coś czuła ale i w samą siebie, swoją moralność i własny rozsądek.
- Idiotka - jęknęła chyba po raz setny tego poranka. - nawet nie dałaś mu dojść do słowa!

* * * ~ * * *


Mionę (jak zwykle zresztą) obudził wewnętrzny zegar. Przeciągając się jak kotka przetarła zaspane jeszcze oczy, zaciskając drobne dłonie w piąstki. Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu analizując wystrój i z przerażeniem odkryła, że nie znajduje się w swoim dormitorium. Ciemne, skórzane fotele, niewielki stolik, regały z książkami (to akurat pochlebiało pannie Granger) i wielkie łóżko, które nie należało do niej. Powoli docierały do niej szczegóły poprzedniego wieczoru. Severus, kolacja, za dużo wina...
- czy my.. - nieeee, przestań! To niedorzeczne. - ganiła się w myślach, gorączkowo i nieskutecznie starając przypomnieć sobie co zdarzyło się po odejściu od stołu. Ale... zaraz... nie ma na sobie sukienki, którą założyła wczoraj. Koszulka Seva.
- Cholera! - wyskoczyła z łóżka jak oparzona i dostrzegła Mistrza Eliksirów owiniętego białym ręcznikiem. Z czarnych, długich włosów i haczykowatego nosa skapywały drobne kropelki wody. Najwyraźniej właśnie wyszedł z kabiny prysznicowej. Dziwiła się tylko, że nie założył ubrań w toalecie. Wszystko do siebie pasowało. Ten nagły brak wstydu, ona w jego koszulce. Musieli... Rzecz jasna, jeszcze wtedy nie wiedziała, że Snape po prostu zapomniał zabrać ze sobą t shirtu.
- Snape - zaczęła Hermiona, a Czarnowłosy uniósł wysoko krzaczaste brwi.
- Wracamy do oficjalnego tonu? W nocy wyglądało to zupełnie inaczej - parsknął, przewracając oczami. To przepełniło czarę. Czarownica rzuciła się na Severusa z pięściami
- TY.... CHOLERNY... DUPKU! - krzyczała w przerwach między uderzeniami, a jej twarz nabrała koloru dojrzałych wiśni. Czarodziej zmarszczył czoło i złapał dziewczynę za dłonie.
- O co Ci chodzi? - kolejne uderzenie - cholera jasna, Granger!
- Paradujesz tu tak po prostu w tym cholernym ręczniku, doskonale zdając sobie sprawę z sytuacji! - krzyczała.
Podniósł ręcę do góry w geście poddania.
- Na Merlina, nie bij mnie za to kobieto! Już wychodzę, po prostu zapomniałem t shirtu!
- Oczywiście, musiałeś wykorzystać niewinną kobietę, którą zamroczyła zbyt duża ilość wina! Budzę się rano w Twojej koszulce - nie dawała mu dojść do słowa a ten słuchał co raz bardziej zdziwiony słowami kobiety - nigdy nie sądziłam, że możesz być takim parszywym, tchórzliwym.. - nie mogła znaleźć słowa - nietoperzem!
- Wykorzystałem cię? Sama chciałaś ze mną zatańczyć! Nie moja wina, że..
- ALE NIE CHCIAŁAM SIĘ Z TOBĄ PRZESPAĆ! NIENAWIDZĘ CIĘ! - łzy błysnęły w jej oczach i Gryfonka wybiegła z komnat Mistrza Eliksirów.

* * * ~ * * *

Dopiero jakiś czas później, kiedy zdąrzyła się już pożądnie wypłakać, Minerwa poinformowała ją o zaistniałej sytuacji. Chciała przeprosić Severusa, ale kiedy ten nie pojawił się dwa dni pod rząd przy stole nauczycielskim, zrezygnowała. 

- Głuuupia! - pacnęła się w czoło a łzy pociekły ciurkiem po zaróżowionych od zimna policzkach. Spojrzała na zegarek i westchnęła. Na piątą po południu była umówiona z Harrym na Pokątnej. Mówiąc szczerze, stęskniła się za tym okularnikiem. Tak bardzo potrzebowała teraz jego wsparcia. Ale nie mogła powiedzieć mu o Mistrzu Eliksirów. Czy próbowałby ją zrozumieć? Z pewnością nie poparłby tego związku. Pfu, zaraz! Jakiego związku dziewczyno, opanuj się! Nie ma, co ty gadasz, nigdy nie będzie żadnego związku. Zrezygnowana opatuliła się płaszczem i skierowała w stronę schodów prowadzących do Zamku. 

- Hermiona! - zawołał Czarnowłosy czarodziej i po chwili Gryfonka znalazła się w ramionach przyjaciela - tak dawno cię nie widziałem! 
- Harry?
- Mówię ci, jak strasznie tęskniłem. Ginny tęskni..
- HARRY!
- Tak? - otrząsnął się młody mężczyzna.
- Zaraz mnie udusisz - wysapała, uśmiechając się mimo wszystko. 
- Och - puścił ją i spojrzał jej w oczy - wybacz.
- Nie szkodzi, Harry! - poczochrała przyjaciela po włosach ciesząc się, że znowu może spojrzeć w te intensywnie zielone, znajome tęczówki. 
- Ale wyrosłaś - wyszczerzył się kiedy dostał kuśkańca w bok. Zapomniał już, jak urodziwa była jego przyjaciółka. A może dopiero teraz to zauważył? - chodźmy stąd. Jest niesamowicie zimno.

Po niecałych piętnastu minutach zamawiali już gorącą czekoladę w pobliskiej kawiarni. 
- .... wyobraź sobie, wtedy lekarz powiedział - Miona wpatrywała się w uliczkę po której chodziły rozweselone pary. Żałowała, że ona nie może być szczęśliwa. Właściwie dlaczego do tej pory nie odnalazła spokoju? Jej przyjaciele związali się już w Hogwarcie i byli szczęśliwi a ona? Straciła wszystko co wiązało się z jej planami na przyszłość. Straciła drugą połówkę. - czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Brązowooka otrząsnęła się z trans u w który popadła.
- Tak, tak. - uniósł brew do góry - przepraszam. Jestem rozkojarzona.
- Coś się dzieje, Mionka? - spojrzał na nią niezwykle troskliwie a ona obdarzyła go szczerym, niewymuszonym uśmiechem.
- Chciałabym, żebyś widział swoją minę. Jest taka... UROCZA. - roześmiała się.
- No nie! - oburzył się przyjaciel - urocza, tak? - zmrużył oczy i Hermiona wiedziała już, że nie wywinie się od konsekwencji. Usta rozciągnęły się więc w łobuzerskim uśmieszku. - zbieraj się, wychodzimy - dumny ton mężczyzny jeszcze bardziej rozbawił Gryfonkę. Kiedy Harry zapłacił za zamówienie, wyciągnął ją za rękaw. 
- Chodź, chodź na razie nic ci nie grozi - wziął dziewczynę pod rękę i poprowadził w stronę długiej uliczki pełnej kolorowych wystaw i witryn sklepowych. Kiedy doszli do placu, który teraz świecił pustkami Potter zmienił zdanie.
- Więc jak? Jestem uroczy tak? - łaskotkom nie było końca. Dziewczyna śmiała się w niebogłosy tarzając się w śniegu, aż rozbolał ją brzuch.
- Harryyy! - krzyknęła śmiejąc się jak opętana - proszę cię, proooszę! Proszę, już starczy - nie przestawał - proszę, już nigdy nie powiem... hahahahha... że jesteś,,, nie no! Hahahahah... uroczy! - puścił ją płacząc ze śmiechu. Pomógł jej wstać i objął przyjaciółkę ramieniem.
- Niedługo będę musiała wracać - powiedziała, ciagle ocierając pojedyńcze łezki z porządnie już zarumienionej twarzyczki.
- Mam dla ciebie prezent, Miona. - uśmiechnął się tajemniczo.
- Prezent? Jaki prezent! Mów mi natychmiast!
- Ej, ej poczekaj aż dojdziemy do Dziurawego Kotła! - bronił się ze śmiechem.

Całą drogę powrotną męczyła go, ciekawa tego co dla niej przygotował. Kiedy doszli do Dziurawego Kotła przebierała nogami zniecierpliwiona. 
- zamknij oczy, kochana. Albo nie, poczekaj - machnął różdżką i już po chwili przewiązał jej oczy przepaską. - chodźmy - poprowadził ją po drewnianych schodach, które pamiętała jeszcze z trzeciej klasy kiedy ostatnie dni spędzili tu razem we trójkę. Ona, Hermiona i Ron razem z rodziną po powrocie z Egiptu. Wakacje idealne, pełne humoru. Z cichym skrzypnięciem otworzyły się ciężkie, drewniane drzwi - usiądź - poczuła pod sobą miękki fotel. - poczekaj chwilę. 
- Harry? - dziewczyna poczuła na twarzy miękkie futerko i w tym samym momencie przyjaciel przywrócił jej możliwość widzenia. - ooo - usta otworzyła szeroko ze zdziwienia i szoku - Merlinie, Harry! - oczy dziewczyny zaszkliły się po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, tym razem ze wzruszenia. Do jej dłoni łasił się rudy kociak, do złudzenia przypominający Krzywołapa - ale...
- Ale jak? Cóż, Łapa opowiadał mi kiedyś o ''dziewczynie'' Krzywołapa. Kiedy zapukałem do drzwi właścicieli okazało się, że jednak coś po sobie zostawił. Nie urośnie już ale pomyślałem, że..
Dziewczyna delikatnie odstawiła kociaka na ziemię i rzuciała się z płaczem w ramiona przyjaciela 
- Och, Harry jesteś wspaniały!
- Ej, Mionka nie płacz - pogłaskał ją po włosach - no proszę, nie płacz już.
- Przepraszam - otarła oczy i uśmiechnęła się szeroko - to po prostu... wzruszyłeś mnie. Tak strasznie tęsknie za Krzywołapem - głos jej się załamał. Krzywołap zginął gdzieś podczas zamieszania z Wojną Czarodziejów. 
- Jak go nazwiesz? - zainteresował się Czarnowłosy Gryfon. Kociak właśnie zwalał książki z najbliższej półki. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
- Saper. Dam mu na imię Saper. 

Kiedy żegnali się pół godziny później, Hermiona z towarzyszem na rękach usłyszała słowa, które po raz kolejny poruszyły jej serce
- pamiętaj Mionuś, o każdej porze dnia i nocy jestem gotowy ci pomóc, wysłuchać i doradzić.
- Zapamiętam Harry - kiwnęła głową zamykając za sobą drzwi. Postanowiła napisać do niego list wyjaśniający sytuację i początkowe przygnębienie. To był Harry. A Harry zawsze rozumiał.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ IX

Wracam z nowym rozdziałem! Tak wiem, że jest kiepski i szczerze mówiąc straszliwie się z nim męczyłam. Zostawiam go Wam. Wena nie wraca, niestety. ;c - jak się czujecie z myślą że tak niewiele czasu i powrócimy do szkoły?

Ciemne korytarze świeciły pustkami i Miona już miała nadzieję, że może nie będzie musiała znosić towarzystwa starego nietoperza, kiedy usłyszała jakieś hałasy.
- trzecie piętro! - mruknęła do siebie i pognała w stronę ruchomych schodów, które teraz wydawały się być pogrążone w głębokim śnie.
- Louis, ruszaj się! - głos jednej ze starszej uczennic dobiegł Hermione. Pospieszyła w stronę garbu jednookiej czarownicy. Niewiele osób wiedziało, że ona i jej przyjaciele w czasach szkolnych cieszyli się znajomością siedmiu tajnych przejść a było trzeba dodać, że Filch wiedział tylko o czterech. Rzecz jasna ona starała się nie łamać regulaminu szkolnego, jednak gdy sytuacja tego wymagała...
- Cynthia, zapomniałem zaklęcia. Szybko, pamiętasz je? Jestem pewien, że zaraz nas złapią.

Hermiona Granger wyszła zza rogu, trzymając różdżkę w pogotowiu. Kiedy zobaczyła dwójkę Puchonów, którzy - a pamięć prawie nigdy jej nie zwodziła - oficjalnie ogłosili się parą podczas uczty powitalnej dla uczniów odetchnęła i roześmiała się w duchu.

- Wybieramy się do Miodowego Królestwa? - zapytała z delikatnym uśmiechem przypominając sobie czasy kiedy Harry robił dokładnie to samo. Nie chciała karać ich uciążliwym szlabanem w czasie Świąt, dlatego postanowiła sprawić im reprymndę i wszystko poszłoby zgodnie z planem gdyby nie fakt, że zza pleców Hermiony odezwał się zimny, groźny głos Severusa.
- Taylor, Coben co wy wyprawiacie? Wydawałoby się, że mizianie po kątach nie uprawnia do wymykania się po nocy.
- Ale, Panie Profe..
- Daruj sobie, panie Coben. Pięćdziesiąt punktów od Hafflepuffu i tydzień czyszczenia kociołków w moim gabinecie powinny ochłodzić wasze zapędy.
- Panie Profesorze, są święta.. - odważnie próbowała swoich sił  Cynthia Taylor.
- Święta? - na ustach mężczyzny rozlał się okropny uśmieszek i Miona wiedziała, że nie jest to dobry znak. Podobnie zresztą jak czwartoklasistka, która nagle cofnęła się parę kroków do tyłu - skoro tak bardzo podoba ci się aktywność świąteczna, pomożesz jutro naszemu woźnemu, Panu Filchowi w uprzątaniu korytarzy i czyszczeniu zbroi po obiedzie.
- Snape - Hermiona uważała, że zdecydowanie przesadził.
- Zjeżdżajcie stąd, ale już. - zacisnął zęby i zanim Granger zdążyła mrugnąć Puchonów już nie było.

- Mogłeś sobie darować - warczała kiedy po raz szósty przechodzili przez pierwsze piętro.
- Granger, zamknij w końcu jadaczkę. - dziewczyna zazgrzytała zębami - i przestań zgrzytać tymi łopatami. Jak dalej tak pójdzie, zwichniesz szczękę i nie przegryziesz za suchego kurczaka, którego tak namiętnie pożerasz. Niedługo będziesz się toczyć po schodach. Ile kilogramów przybyło ci od początku roku szkolnego?

Tego było za wiele. Rozległ się głośny trzask i już po chwili Severus trzymał się za policzek, który przybrał barwę dojrzałych wiśni.
- Jak śmiesz! - syknął a jego oczy zmieniły się w dwie niewielkie aczkolwiek groźnie wyglądające szparki.
- Dostałeś to na co sobie zasłużyłeś - oznajmiła niewzruszona Miona, spoglądając na mężczyznę z politowaniem. - nie myśl, że zabolały mnie twoje słowa dotyczące mojej figury. Twoja twarz jest wystarczająco szkaradna, żeby przebić ten nieszczęsny fakt. Mowa o ogóle. - odwróciła się na pięcie i nerwowo spojrzała na zegarek. Z ulgą przyjęła fakt, że do końca nieszczęsnego dyżuru została niecała godzina.
Pierwsze, drugie i trzecie piętro - myślała gorączkowo, nie oglądając się za siebie. Krocząc delikatnie oświetlonymi, ziejącymi pustką korytarzami kurczowo trzymała się myśli o zbliżających się feriach. Wyjedzie, odwiedzi Harrego. Wyprowadzi się! O tak, Harry z pewnością pomoże znaleźć jej niewielkie, przytulne mieszkanie z werandą wychodzącą na plażę. Tak bardzo się za nim stęskniła.
- Granger - usłyszała cichy głos dochodzący z drugiego końca korytarza. Rozmyślania szlag trafił. - Granger? - zacisnęła pięści i z całym spokojem zapytała
- Czego chcesz, Severusie?
- Przeprosić, Hermiono.

Szedł w jej stronę bardzo powoli, jak gdyby bał się, że ucieknie niczym spłoszone zwierzątko. Zupełnie w sposób w który oswaja się dzikie zwierzęta.

Stała wrośnięta w ziemię i wydawało się, że zapomniała o istnieniu nóg. Z każdym krokiem, który zmniejszał odległość między Ślizgonem a Gryfonką sprawiał, że jej serce biło mocniej. Kiedy dzieliły ich niespełna dwa kroki, dziewczyna miała wrażenie że za moment wyskoczy jej z piersi. Wstrzymała oddech i zamknęła oczy.
- Granger? - Mistrz Eliksirów objął ją w pasie a jej ciało zadrżało pod wpływem przyjemnego bodźca. - wiem, że twoja opinia na temat mojej aparycji nie ujmuje za serce ale spójrz na mnie. - Gryfonka otworzyła czekoladowe tęczówki i natrafiła prosto na oczy Seva. Czarne jak żuk, wpatrywały się w nią z nieodgadnionym wyrazem. Po chwili poczuła jak jego chłodne, miękkie wargi zakrywają jej malinowe usteczka. Najprzyjemniejszy kontrast jakiego miała okazję w życiu doświadczyć. Miliony myśli przeleciały przez jej głowę w ciągu niespełna dziesięciu sekund. Chciała go i nie chciała. Pragnęła go odepchnąć i przyciągnąć do siebie. Żądała związku i natychmiastowego uwolnienia. Ale kiedy trzymał ją, tak drobną w swoich ramionach poczuła się zdominowana. Tylko jego. Zachwiała się i uwolniła z jego uścisku.
- Muszę iść - szepnęła kierując się w stronę dormitorium. Dogonił ją szybciej, niż mogłaby się tego po nim spodziewać.
- Odprowadzę cię - szepnął, odwracając głowę.
- Poradzę sobie, Sev. Muszę zostać sam na sam ze swoimi myślami.
- Jeśli zdecydujesz się... - ostrożnie dobierał słowa - nie zapomnieć o tym... - chwila zawahania - incydencie.. - przyjdź do mnie na kolację. Jutro o 19.

Nie odpowiedziała. Zostawiła go na końcu mrocznego korytarza, przeklinającego samego siebie za zniszczoną szansę i upadłą znajomość.


- Minerwa? - za oknem świtało a ona, Hermiona Granger właśnie wśliznęła się do dormitorium dyrektorki Hogwartu, Minerwy McGonagall. Z zaskoczeniem przyjęła do siebie fakt, że czarownica była już na nogach. Podniosła wzrok znad dokumentów, które porządkowała.
- Na rany Merlina, Hermiono! Nie spałaś?
Kobieta spuściła wzrok.
- Nie mogłam zasnąć. Przyszłam do ciebie bo
- Bo chciałaś porozmawiać o Severusie?
O nie! Jęknęła w myślach... widzą to wszyscy dookoła? Mam napisane na czole, że zostałam uwikłana w uczucia do najgorszego nietoperza jakiego miał okazję widzieć Hogwart?
- Nie martw się, tylko ja wiem - uspokoiła ją czarownica, która wydawała się czytać w jej myślach.
Odetchnęła z ulgą i zaczęła opowiadać. Kiedy skończyła i czekała na reakcje przyjaciółki, zauważyła że Minerwa marszczy brwi. Och, czyli będę musiała sobie odpuścić.
- On cię kocha, Hermiono. Nie, nie myśl że wydusisz to z niego w ciągu najbliższego roku, do tego chyba potrzeba by cudu. Ale czyny zastępują słowa.
- Nie wiem. Nie jestem przekonana.
- Cóż, wychodzi na to, że jesteś ślepa. Przepraszam cię Miona, muszę wysłać list do Ministerstwa. Zobaczymy się na śniadaniu.

Na śniadanie Hermiona nie poszła, podobnie zresztą jak na obiad. Severus obserwował puste miejsce przy stole, co raz bardziej ganiąc się w myślach. Co on sobie myślał.. że ktoś taki jak młoda, sympatyczna i (nawet on musiał to przyznać) urodziwa Granger zechce starego Mistrza Eliksirów? Zgorzkniałego, podłego śmierciożercę, który zabijał setki niewinnych ludzi w tym samego Albusa Dumbledore? Kretyn! Ale miał jeszcze nadzieję bo przecież ta umiera ostatnia.

Z niemrawą miną przygotował kolację dla dwojga. Niewielki stolik został przykryty czarnym, szykownym obrusem a półmiski ze smakowicie wyglądającymi potrawami czekały na gościa. Spojrzał na zegarek.
- No pięknie! - musiał spojrzeć jeszcze dwa razy aby upewnić się, że minęła 20. A jej? Nadal nie było. Zrezygnowany opadł na krzesło i nałożył sobie odrobinę owocowej sałatki.

- Ładnie to tak zaczynać bez gościa? - usłyszał aksamitny, tak dobrze znany mu głos za swoimi plecami i aż podskoczył z wrażenia. Wstał powoli, przyswajając sytuację. Przyszła! Odwrócił się w jej stronę. Szczerze mówiąc nigdy by się nie przyznał, że na jej widok zaparło mu dech w piersiach. Wyglądała olśniewająco. Kaskady loków opadały jej na plecy, czekoladowe tęczówki podkreślał delikatny makijaż a naturalne rumieńce dodawały uroku. Biała, prosta sukienka dopełniała całość.
- Ach...
- Mistrz Eliksirów zaniemówił? - roześmiała się perliście a jej śmiech był miodem dla duszy Severusa.
Odsunął krzesło i delikatnie ujmując jej dłoń.
Podziękowała grzecznie. Snape wiedział, że nie trzeba znów zaczynać trudnego tematu. Odpowiedzią było jej przybycie. Cały wieczór rozmawiali więc o głupotach. Kiedy otworzyli trzecią butelkę wina, mężczyzna zorientował się że Miona jest już bardzo zmęczona.
- Chyba powinnaś odpocząć - zasugerował wpatrując się w nią intensywnie.
- Ale przecież mieliśmy... nie, Sev. Najpierw zatańczymy, tak jak ci obiecałam.

Kołysali się w rytm wolnej muzyki. Sev szczęśliwy, że ma ją w swoich ramionach, Hermiona szczęśliwa że jest w jego objęciach. Severus nie mógł znieść myśli, że do końca jego zadania zostało niewiele czasu. Nie mógł jej tak oszukać. Była jego przyjaciółką i dziewyną, kobietą którą darzył sympatią.
- Hermiona? Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął delikatnie nie wiedząc, jaka będzie jej pierwsza reakcja. Nie doczekał się odpowiedzi z jej strony. Spojrzał na Gryfonkę. Spała. Wyglądała tak słodko i niewinnie, zasnęła w jego ramionach. Czuła się przy nim bezpieczna. Ułożył ją w łóżku, czując... się rozczulonym? Nieee. A jednak to było to. Nakrył ją kołdrą i delikatnie muskał jej twarz swoją dłonią.
- Odkręce to Granger. Obiecuję.
- Severusie - mruknęła dziewczyna przez sen a na jej wargach pojawił się uśmiech.



czwartek, 21 sierpnia 2014

SOWA

Przepraszam Was bardzo - rozdział miał być dzisiaj. Ale żeby go dokończyć - niestety zupełnie brak mi weny ;c. Postaram się dodać go jutro, ale nie obiecuje. Mam fatalny humor i brak inspiracji.

sobota, 9 sierpnia 2014

UWAGA

Drodzy czytelnicy!

Poszukuję bety. Czy ktoś byłby chętny do współpracy? To dla mnie naprawdę ważne. Pozdrawiam ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ VIII

Hermiona, cała w nerwach krzątała się po błoniach po raz enty tego pięknego, sobotniego poranka. Nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Doszła nawet do wniosku, że wcale tego nie chciała. Wolała obwiniać Severusa o nawracające, natrętne myśli zajmujące jej głowę podczas śniadań, zajęć, obiadów a nawet w czasie wolnym, którego nie miała tak znowu wiele.
- Hermiono! - Hagrid od co najmniej dziesięciu minut machał jej swoją olbrzymią dłonią przed nosem ale ona ani drgnęła, najwyraźniej szybując myślami jak najdalej od świata rzeczywistego.
- Hipokryta - warknęła nagle całkiem oprzytomniała i wyprostowała się szybko, dopiero teraz zdając sobie sprawę z obecności przyjaciela - o! - wykrzyknęła jak gdyby nie widzieli się całe lata - Hagrid! Co słychać?
- Cholibka, próbuję się z tobą porozumieć już dłuższy czas! Co jest, Hermiono? Ja hipokrytą?
Dziewczyna machnęła tylko ręką i zapytała tonem w którym kryło się dawne ciepło
- Może znalazłbyś chwilę we wtorek? Z chęcią wybrałabym się na herbatę. Wtedy ci wszystko opowiem. - w jej głosie pobrzmiewała prośba i jakaś nuta, której pół olbrzym nie był w stanie zidentyfikować. A jednak, w Hermionie Granger było coś, co kazało mu po prostu czekać.
- Toć jasne! Ostatnio mam dużo roboty! - zerknął w stronę swojej drewnianej chatki, gdzie wśród gigantycznych dyń wykorzystywanych w Hallowen z całym spokojem wylegiwały się dwa hipogryfy - ach, gdybym tak mógł cofnąć czas. Nie dałbym znów skrzywdzić Hardodzioba. Cholerny Avery!
- Tak, to naprawdę straszne - przytaknęła brązowowłosa i przystanęła nad brzegiem jeziora. Po chwili była zupełnie nieruchoma, jakby zmieniła się w słup. Gajowy przyglądał się temu myśląc z dezaprobatą, że była Gryfonka nigdy nie zachowywała się tak dziwacznie. Nie minęła minuta kiedy ta wyglądając na rozdrażnioną tupnęła nogą i odwracając się na pięcie mruknęła do siebie
- Cholerny dupek, tak niepoprawnie repulsywny!

pomaszerowała w stronę zamku zostawiając osłupiałego Hagrida z głupią miną. Nie mógł pojąć co też takiego dzieje się z tą uroczą dziewczyną, którą miał przyjemność poznać na jej pierwszym roku w Szkole Magii. Pokręcił włochatą głową, wprawiając w wir czarną brodę i postanowił odłożyć to na później.

Okazja nadarzyła się podczas niedzielnej kolacji. Gajowy przysiadł akurat obok Minerwy z którą jak było powszechnie wiadomo, młoda Granger miała najlepszy kontakt.
- Ekhm... hem...
- Tak Hagridzie? - wspomogła go dyrektorka widząc, że ten nie wie jak zacząć rozmowę.
- Tak, więc... Cholerka... chciałem zapytać cię o Hermionę.
- O Hermionę? - była najwyraźniej zdziwiona.
- Tak, eee widzisz, dzieje się z nią coś niedobrego. Próbowałem z nią rozmawiać ale cholibka nie da się! - parę par oczu spojrzało w ich stronę i czarownica zaczęła dziękować sobie w duchu, że przyjaciółki nie ma jeszcze przy stole nauczycielskim. - taka jakaś przygaszona ta nasza Mionka, ja wiem? Mówi do siebie, nie słucha.
- A tak - oczywiście Minerwa wiedziała o zaistniałej sytuacji, jednak nie za sprawą uparcie milczącej Gryfonki, a raczej pijanego Severusa, który zdecydowanie przesadził z Ognistą tamtego dnia.

* * *

Było już dobrze po 23 kiedy McGonagall zorientowała się, że Snape nie pojawił się na korytarzu, który miał patrolować. Wściekła zeszła więc do lochów, skąd dobiegł ją wściekły ryk nauczyciela. Było w nim coś, co kazało jej czekać. Oparła się o ścianę, czując wilgoć i zimno.
- Dlaczego nie mogę być w łóżku? - jęknęła bezradnie wpatrując się w płonącą pochodnie przy drzwiach apartamentu Mistrza Eliskirów. Odczekała jakiś czas i powoli, starając się być cicho jak mysz przysunęła się do drzwi. Otworzyła je zamaszystym ruchem i mówiąc szczerze, była niezmiernie zdziwiona faktem, że nie były zamknięte. Do jej ucha dotarł cichy szloch zza drzwi. Uchyliła je i miała ochotę natychmiast się cofnąć. Smród alkoholu wdarł się w jej nozdrza, paląc je i powodując obrzydzenie. Widok, który zastała był równie odrażający.

Severus Snape siedział na środku czarnego, grubego dywanu trzymając w ręku niedokończoną jeszcze butelkę ognistej. Patrzył na nią smętnie i szlochał, najwyraźniej wierząc, że ta za moment przemówi by go pocieszyć. Wyglądał jak dziecko. Rozczochrane]włosy sterczały we wszystkie strony, czarny podkoszulek czarodzieja był niemiłosiernie wymięty, a cerą przywodził na myśl nieboszczyka, choć biorąc pod uwagę zaczerwienione, podpuchnięte oczy mężczyzny Minerwa skłaniała się bardziej ku określeniu go jako zombie.
- Snape? - zaczęła niepewnie, nie wiedząc jak zareaguje.
Uniósł głowę i przekrzywił ją w prawo, przyglądając się kobiecie w taki sposób, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Kiedy myślała już, że nie powie zupełnie nic usłyszała
- wyjdź - po czym opadł na dywan jak szmaciana lalka.
- Jak dziecko, przecież ty jesteś kompletnie pijany! - podeszła zdecydowanym krokiem i postarała się, żeby dźwignąć go pod pachy. Pocieszała ją myśl, że do łóżka ma może dziesięć kroków. Kiedy ułożyła go już bezpiecznie pod pościelą, uznając że jutro wezwie go do gabinetu, Severus zawył
- Nie mogę tego zrobić! - zszokowana odwróciła się w jego stronę i kiedy miała już uznać, że przyjaciel mówi przez sen, ten kontynuował najwyraźniej myląc czarownicę z kimś innym. Z kimś, kto miał go pod kloszem. - nie mogę skrzywdzić tej głupiej Granger, rozumiesz?
- Dlaczego? - postanowiła zadać proste pytanie, zastanawiając się jak rozwinie się sytuacja.
- Odrzuciła mnie. Odepchnęła - zawodził a ona uniosła brwi. Hermiona odepchnęła Severusa? Co prawda oboje mieli zapał i wiedzę, ale zawsze dzieliła ich wzajemna niechęć. Chociaż ostatnio... - stypulacja! Jest nieważna! Przyznam się, ale nie mogę... ja jej nie mogę... - stypulacja? Snape zawarł z kimś umowę, która miała skrzywdzić Hermionę? Odmawia jej. Na Merlina, co jest grane! - ja ją... ona nie jest taka zła i zarozumiała jak myślałeś.
- Nie jest? - zapytała kobieta ale odpowiedziało jej już tylko pijackie chrapanie kolegi.

* * *


- Więc? - głos nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami wybudził ją ze wspomnienia, które odżyło.
- A tak... cóż, powiedziałabym, że Hermiona i Severus mają jakieś anse.
- Anse? Cholibka, nie rozumiem co się do mnie mówi! - oburzył się pół olbrzym.
- Pokłócili się. Ale nie wspominaj o tym, dopóki nie zdecyduje się na opowieść.
- Ale powiedziała pani, pani psor?
- Dowiedziałam się przez przypadek - oznajmiła nauczycielka i kończąc sałatkę odeszła od stołu.


Nie mógł tego zrozumieć. Tego, co działo się w jego głowie. Opanowany, bezlitosny, wręcz straszny Severus Snape nie mógł wyrzucić z głowy małej, zarozumiałej dziewczyny, którą miał za zadanie uwieść i odstawić do jednej z wrogich mu osobistości. A może nie takiej znowu zarozumiałej? Te malinowe wargi, miękkie i pełne ciepła spędzały mu sen z powiek. Nawet na eliksirach nie pastwił się już nad uczniami domu Lwa co wywoływało powszechną opinię, że profesor jest poważnie chory. A on po prostu nie mógł się opanować, skupić. I jeszcze to! Nie odzywała się do niego już jakiś czas, a mieli razem prowadzić patrol w Boże Narodzenie, które wypadało za dwa tygodnie w sobotę!
- Cholera, co ja zrobię? - zastanawiał się w głos, po raz pierwszy w życiu odrzucając książkę, którą zaczął wertować. A trzeba tu dodać, że zapowiadała się obiecująco. - od teraz Snape kończysz z idiotycznymi myślami o Pannie-wiem-to-wszystko-GRANGER!
Z tym postanowieniem na nowo otworzył zakupioną księgę na stronie trzydziestej czwartej i zatopił się w lekturze.

Brązowowłosa leżała na okazałym łożu w jej dormitorium i ze złości przygryzała pełne, malinowe usteczka, które zdążyły już porządnie spuchnąć przez tę operację.
- Durna, nie odwołasz tego wyjazdu - mówiła sama do siebie, najwyraźniej usilnie próbująć przekonać się do swojej racji. Cały czas miała to... miała go w głowie. Nawet ona zdołała zauważyć, że wakacyjna miłość przeminęła z wiatrem, a szara rzeczywistość podpowiadała jej zupełnie inny scenariusz. Scenariusz w którym uczestniczył nie kto inny, jak znienawidzony (tak przynajmniej sobie wmawiała) Severus Snape. - nie możesz. On jest dla ciebie taki dobry! - Severus byłby o wiele lepszym kandydatem - podpowiedział złośliwy głosik w głowie kobiety, który postanowiła zignorować. - och, Granger! Same z tobą problemy! - trzymała się teraz za głowę, starając się nie dopuścić do tego, co właśnie chciała zniszczyć. Związek z mężczyzną, który miał być mężczyzną jej życia. Ale chociaż Miona bardzo starała się dopasować musiała przyznać, że od początku nie czuła tej iskry. Iskry którą o ironio, czuła przy tym cholernym, starym nietoperzu! - Aaaaj, nie jest taki stary... - jęknęła na głos i zakryła głowę poduszką. - już nigdy, nigdy więcej nie zamienię z nim słowa! - zdecydowanie wzięła do ręki eliksir słodkiego snu z małej szafeczki nocnej i wygodnie ułożyła się pod kołdrą, by po chwili spokojnie już oddać się w ramiona Morfeusza.

~ * * * ~ 

Przygotowania do świąt nabierały zastarszająco szybkiego tempa i nikt, ale to nikt nie miał czasu na dłuższe pogaduchy. Z tego też powodu wizyta u Hagrida trwała może piętnaście minut, a jedyne czego pół olbrzym zdążył się dowiedzieć to fakt, że Hermiona Granger oficjalnie zakończyła związek ze znanym biznesmenem w świecie czarodziejów. Cóż, trzeba przyznać że nie była to szczególnie zaskakująca wiadomość, zwłaszcza że cały Zamek aż huczał od plotek. Miona, jak na najmądrzejszą od czasów Roweny czarownicę i nauczycielkę przystało, podnosiła dumnie głowę i udawała, że nic się nie stało. Odkąd obiecała sobie brak kontaktu z Severusem czuła się lepiej i martwił ją jedynie ich wspólny patrol, który niestety miał się odbyć już za dwa dni. Po prawdzie miała cichą nadzieję, że Minerwa widząc napięte stosunki pomiędzy nimi zmieni przydział, ale ta uparcie milczała zbywając dziewczynę. 

W dzień Bożego Narodzenia Hogwart wyglądał cudownie, jak zawsze zresztą co zdążyła zauważyć Panna Granger podczas siedmiu lat nauki w tej szkole. Wybrała właśnie prześliczną, białą sukienkę z koronki i rozpuściła włosy, które ułożyły się w delikatne fale, kiedy zegarek dał jej znać, że pora ruszać na śniadanie. Wchodząc do sali zauważyła, że wszystkie spojrzenia skierowały się na nią. Wszystkie, prócz Severusa - pomyślała z goryczą i wbrew swoim rozmyślaniom uśmiechnęła się pogodnie mówiąc wszystkim zebranym dzień dobry. Po krótkiej przemowie ze strony Minerwy McGonagall wszyscy zajęli się pałaszowaniem Bożonarodzeniowego śniadania. Skrzaty w tym roku przeszły same siebie. Posiłki były niewiarygodnie pyszne, a cukierki-niespodzianki co chwilę wywoływały salwy śmiechu na sali. 

Atmosfera tego dnia była doprawdy błoga, a wszyscy, którzy zostali w Zamku tego wyjątkowego dnia byli dla siebie życzliwi i uśmiechnięci od ucha do ucha. Niestety w godzinach wieczornych, z minuty na minutę uśmiech znikał z twarzy Hermiony. Kiedy zegar wybił 22 Panna Granger wzięła głęboki wdech i mówiąc do siebie
- Dam radę - ruszyła w stronę drzwi.