Hermiona Granger stała na szczycie Wieży Astronomicznej, wpatrując się w przestrzeń. Silne podmuchy zimowego wiatru porywały jej włosy w szaleńczym tańcu ale ona sama wydawała się być spetryfikowaną. Myśli dziewczyny wirowały wokół sytuacji sprzed dwóch tygodni. Było jej tak strasznie głupio, okropnie wstyd przed Severusem, przed sobą samą. Wiedziała, że nie powinna go unikać ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy po tych oskarżeniach. Zwątpiła nie tylko w mężczyzne do którego prawdopodobnie coś czuła ale i w samą siebie, swoją moralność i własny rozsądek.
- Idiotka - jęknęła chyba po raz setny tego poranka. - nawet nie dałaś mu dojść do słowa!
* * * ~ * * *
Mionę (jak zwykle zresztą) obudził wewnętrzny zegar. Przeciągając się jak kotka przetarła zaspane jeszcze oczy, zaciskając drobne dłonie w piąstki. Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu analizując wystrój i z przerażeniem odkryła, że nie znajduje się w swoim dormitorium. Ciemne, skórzane fotele, niewielki stolik, regały z książkami (to akurat pochlebiało pannie Granger) i wielkie łóżko, które nie należało do niej. Powoli docierały do niej szczegóły poprzedniego wieczoru. Severus, kolacja, za dużo wina...
- czy my.. - nieeee, przestań! To niedorzeczne. - ganiła się w myślach, gorączkowo i nieskutecznie starając przypomnieć sobie co zdarzyło się po odejściu od stołu. Ale... zaraz... nie ma na sobie sukienki, którą założyła wczoraj. Koszulka Seva.
- Cholera! - wyskoczyła z łóżka jak oparzona i dostrzegła Mistrza Eliksirów owiniętego białym ręcznikiem. Z czarnych, długich włosów i haczykowatego nosa skapywały drobne kropelki wody. Najwyraźniej właśnie wyszedł z kabiny prysznicowej. Dziwiła się tylko, że nie założył ubrań w toalecie. Wszystko do siebie pasowało. Ten nagły brak wstydu, ona w jego koszulce. Musieli... Rzecz jasna, jeszcze wtedy nie wiedziała, że Snape po prostu zapomniał zabrać ze sobą t shirtu.
- Snape - zaczęła Hermiona, a Czarnowłosy uniósł wysoko krzaczaste brwi.
- Wracamy do oficjalnego tonu? W nocy wyglądało to zupełnie inaczej - parsknął, przewracając oczami. To przepełniło czarę. Czarownica rzuciła się na Severusa z pięściami
- TY.... CHOLERNY... DUPKU! - krzyczała w przerwach między uderzeniami, a jej twarz nabrała koloru dojrzałych wiśni. Czarodziej zmarszczył czoło i złapał dziewczynę za dłonie.
- O co Ci chodzi? - kolejne uderzenie - cholera jasna, Granger!
- Paradujesz tu tak po prostu w tym cholernym ręczniku, doskonale zdając sobie sprawę z sytuacji! - krzyczała.
Podniósł ręcę do góry w geście poddania.
- Na Merlina, nie bij mnie za to kobieto! Już wychodzę, po prostu zapomniałem t shirtu!
- Oczywiście, musiałeś wykorzystać niewinną kobietę, którą zamroczyła zbyt duża ilość wina! Budzę się rano w Twojej koszulce - nie dawała mu dojść do słowa a ten słuchał co raz bardziej zdziwiony słowami kobiety - nigdy nie sądziłam, że możesz być takim parszywym, tchórzliwym.. - nie mogła znaleźć słowa - nietoperzem!
- Wykorzystałem cię? Sama chciałaś ze mną zatańczyć! Nie moja wina, że..
- ALE NIE CHCIAŁAM SIĘ Z TOBĄ PRZESPAĆ! NIENAWIDZĘ CIĘ! - łzy błysnęły w jej oczach i Gryfonka wybiegła z komnat Mistrza Eliksirów.
* * * ~ * * *
Dopiero jakiś czas później, kiedy zdąrzyła się już pożądnie wypłakać, Minerwa poinformowała ją o zaistniałej sytuacji. Chciała przeprosić Severusa, ale kiedy ten nie pojawił się dwa dni pod rząd przy stole nauczycielskim, zrezygnowała.
- Głuuupia! - pacnęła się w czoło a łzy pociekły ciurkiem po zaróżowionych od zimna policzkach. Spojrzała na zegarek i westchnęła. Na piątą po południu była umówiona z Harrym na Pokątnej. Mówiąc szczerze, stęskniła się za tym okularnikiem. Tak bardzo potrzebowała teraz jego wsparcia. Ale nie mogła powiedzieć mu o Mistrzu Eliksirów. Czy próbowałby ją zrozumieć? Z pewnością nie poparłby tego związku. Pfu, zaraz! Jakiego związku dziewczyno, opanuj się! Nie ma, co ty gadasz, nigdy nie będzie żadnego związku. Zrezygnowana opatuliła się płaszczem i skierowała w stronę schodów prowadzących do Zamku.
- Hermiona! - zawołał Czarnowłosy czarodziej i po chwili Gryfonka znalazła się w ramionach przyjaciela - tak dawno cię nie widziałem!
- Harry?
- Mówię ci, jak strasznie tęskniłem. Ginny tęskni..
- HARRY!
- Tak? - otrząsnął się młody mężczyzna.
- Zaraz mnie udusisz - wysapała, uśmiechając się mimo wszystko.
- Och - puścił ją i spojrzał jej w oczy - wybacz.
- Nie szkodzi, Harry! - poczochrała przyjaciela po włosach ciesząc się, że znowu może spojrzeć w te intensywnie zielone, znajome tęczówki.
- Ale wyrosłaś - wyszczerzył się kiedy dostał kuśkańca w bok. Zapomniał już, jak urodziwa była jego przyjaciółka. A może dopiero teraz to zauważył? - chodźmy stąd. Jest niesamowicie zimno.
Po niecałych piętnastu minutach zamawiali już gorącą czekoladę w pobliskiej kawiarni.
- .... wyobraź sobie, wtedy lekarz powiedział - Miona wpatrywała się w uliczkę po której chodziły rozweselone pary. Żałowała, że ona nie może być szczęśliwa. Właściwie dlaczego do tej pory nie odnalazła spokoju? Jej przyjaciele związali się już w Hogwarcie i byli szczęśliwi a ona? Straciła wszystko co wiązało się z jej planami na przyszłość. Straciła drugą połówkę. - czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Brązowooka otrząsnęła się z trans u w który popadła.
- Tak, tak. - uniósł brew do góry - przepraszam. Jestem rozkojarzona.
- Coś się dzieje, Mionka? - spojrzał na nią niezwykle troskliwie a ona obdarzyła go szczerym, niewymuszonym uśmiechem.
- Chciałabym, żebyś widział swoją minę. Jest taka... UROCZA. - roześmiała się.
- No nie! - oburzył się przyjaciel - urocza, tak? - zmrużył oczy i Hermiona wiedziała już, że nie wywinie się od konsekwencji. Usta rozciągnęły się więc w łobuzerskim uśmieszku. - zbieraj się, wychodzimy - dumny ton mężczyzny jeszcze bardziej rozbawił Gryfonkę. Kiedy Harry zapłacił za zamówienie, wyciągnął ją za rękaw.
- Chodź, chodź na razie nic ci nie grozi - wziął dziewczynę pod rękę i poprowadził w stronę długiej uliczki pełnej kolorowych wystaw i witryn sklepowych. Kiedy doszli do placu, który teraz świecił pustkami Potter zmienił zdanie.
- Więc jak? Jestem uroczy tak? - łaskotkom nie było końca. Dziewczyna śmiała się w niebogłosy tarzając się w śniegu, aż rozbolał ją brzuch.
- Harryyy! - krzyknęła śmiejąc się jak opętana - proszę cię, proooszę! Proszę, już starczy - nie przestawał - proszę, już nigdy nie powiem... hahahahha... że jesteś,,, nie no! Hahahahah... uroczy! - puścił ją płacząc ze śmiechu. Pomógł jej wstać i objął przyjaciółkę ramieniem.
- Niedługo będę musiała wracać - powiedziała, ciagle ocierając pojedyńcze łezki z porządnie już zarumienionej twarzyczki.
- Mam dla ciebie prezent, Miona. - uśmiechnął się tajemniczo.
- Prezent? Jaki prezent! Mów mi natychmiast!
- Ej, ej poczekaj aż dojdziemy do Dziurawego Kotła! - bronił się ze śmiechem.
- Ej, ej poczekaj aż dojdziemy do Dziurawego Kotła! - bronił się ze śmiechem.
Całą drogę powrotną męczyła go, ciekawa tego co dla niej przygotował. Kiedy doszli do Dziurawego Kotła przebierała nogami zniecierpliwiona.
- zamknij oczy, kochana. Albo nie, poczekaj - machnął różdżką i już po chwili przewiązał jej oczy przepaską. - chodźmy - poprowadził ją po drewnianych schodach, które pamiętała jeszcze z trzeciej klasy kiedy ostatnie dni spędzili tu razem we trójkę. Ona, Hermiona i Ron razem z rodziną po powrocie z Egiptu. Wakacje idealne, pełne humoru. Z cichym skrzypnięciem otworzyły się ciężkie, drewniane drzwi - usiądź - poczuła pod sobą miękki fotel. - poczekaj chwilę.
- Harry? - dziewczyna poczuła na twarzy miękkie futerko i w tym samym momencie przyjaciel przywrócił jej możliwość widzenia. - ooo - usta otworzyła szeroko ze zdziwienia i szoku - Merlinie, Harry! - oczy dziewczyny zaszkliły się po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, tym razem ze wzruszenia. Do jej dłoni łasił się rudy kociak, do złudzenia przypominający Krzywołapa - ale...
- Ale jak? Cóż, Łapa opowiadał mi kiedyś o ''dziewczynie'' Krzywołapa. Kiedy zapukałem do drzwi właścicieli okazało się, że jednak coś po sobie zostawił. Nie urośnie już ale pomyślałem, że..
Dziewczyna delikatnie odstawiła kociaka na ziemię i rzuciała się z płaczem w ramiona przyjaciela
- Och, Harry jesteś wspaniały!
- Ej, Mionka nie płacz - pogłaskał ją po włosach - no proszę, nie płacz już.
- Przepraszam - otarła oczy i uśmiechnęła się szeroko - to po prostu... wzruszyłeś mnie. Tak strasznie tęsknie za Krzywołapem - głos jej się załamał. Krzywołap zginął gdzieś podczas zamieszania z Wojną Czarodziejów.
- Jak go nazwiesz? - zainteresował się Czarnowłosy Gryfon. Kociak właśnie zwalał książki z najbliższej półki. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
- Saper. Dam mu na imię Saper.
Kiedy żegnali się pół godziny później, Hermiona z towarzyszem na rękach usłyszała słowa, które po raz kolejny poruszyły jej serce
- pamiętaj Mionuś, o każdej porze dnia i nocy jestem gotowy ci pomóc, wysłuchać i doradzić.
- Zapamiętam Harry - kiwnęła głową zamykając za sobą drzwi. Postanowiła napisać do niego list wyjaśniający sytuację i początkowe przygnębienie. To był Harry. A Harry zawsze rozumiał.