Nickelback - How You Remind Me

sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ VIII

Hermiona, cała w nerwach krzątała się po błoniach po raz enty tego pięknego, sobotniego poranka. Nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Doszła nawet do wniosku, że wcale tego nie chciała. Wolała obwiniać Severusa o nawracające, natrętne myśli zajmujące jej głowę podczas śniadań, zajęć, obiadów a nawet w czasie wolnym, którego nie miała tak znowu wiele.
- Hermiono! - Hagrid od co najmniej dziesięciu minut machał jej swoją olbrzymią dłonią przed nosem ale ona ani drgnęła, najwyraźniej szybując myślami jak najdalej od świata rzeczywistego.
- Hipokryta - warknęła nagle całkiem oprzytomniała i wyprostowała się szybko, dopiero teraz zdając sobie sprawę z obecności przyjaciela - o! - wykrzyknęła jak gdyby nie widzieli się całe lata - Hagrid! Co słychać?
- Cholibka, próbuję się z tobą porozumieć już dłuższy czas! Co jest, Hermiono? Ja hipokrytą?
Dziewczyna machnęła tylko ręką i zapytała tonem w którym kryło się dawne ciepło
- Może znalazłbyś chwilę we wtorek? Z chęcią wybrałabym się na herbatę. Wtedy ci wszystko opowiem. - w jej głosie pobrzmiewała prośba i jakaś nuta, której pół olbrzym nie był w stanie zidentyfikować. A jednak, w Hermionie Granger było coś, co kazało mu po prostu czekać.
- Toć jasne! Ostatnio mam dużo roboty! - zerknął w stronę swojej drewnianej chatki, gdzie wśród gigantycznych dyń wykorzystywanych w Hallowen z całym spokojem wylegiwały się dwa hipogryfy - ach, gdybym tak mógł cofnąć czas. Nie dałbym znów skrzywdzić Hardodzioba. Cholerny Avery!
- Tak, to naprawdę straszne - przytaknęła brązowowłosa i przystanęła nad brzegiem jeziora. Po chwili była zupełnie nieruchoma, jakby zmieniła się w słup. Gajowy przyglądał się temu myśląc z dezaprobatą, że była Gryfonka nigdy nie zachowywała się tak dziwacznie. Nie minęła minuta kiedy ta wyglądając na rozdrażnioną tupnęła nogą i odwracając się na pięcie mruknęła do siebie
- Cholerny dupek, tak niepoprawnie repulsywny!

pomaszerowała w stronę zamku zostawiając osłupiałego Hagrida z głupią miną. Nie mógł pojąć co też takiego dzieje się z tą uroczą dziewczyną, którą miał przyjemność poznać na jej pierwszym roku w Szkole Magii. Pokręcił włochatą głową, wprawiając w wir czarną brodę i postanowił odłożyć to na później.

Okazja nadarzyła się podczas niedzielnej kolacji. Gajowy przysiadł akurat obok Minerwy z którą jak było powszechnie wiadomo, młoda Granger miała najlepszy kontakt.
- Ekhm... hem...
- Tak Hagridzie? - wspomogła go dyrektorka widząc, że ten nie wie jak zacząć rozmowę.
- Tak, więc... Cholerka... chciałem zapytać cię o Hermionę.
- O Hermionę? - była najwyraźniej zdziwiona.
- Tak, eee widzisz, dzieje się z nią coś niedobrego. Próbowałem z nią rozmawiać ale cholibka nie da się! - parę par oczu spojrzało w ich stronę i czarownica zaczęła dziękować sobie w duchu, że przyjaciółki nie ma jeszcze przy stole nauczycielskim. - taka jakaś przygaszona ta nasza Mionka, ja wiem? Mówi do siebie, nie słucha.
- A tak - oczywiście Minerwa wiedziała o zaistniałej sytuacji, jednak nie za sprawą uparcie milczącej Gryfonki, a raczej pijanego Severusa, który zdecydowanie przesadził z Ognistą tamtego dnia.

* * *

Było już dobrze po 23 kiedy McGonagall zorientowała się, że Snape nie pojawił się na korytarzu, który miał patrolować. Wściekła zeszła więc do lochów, skąd dobiegł ją wściekły ryk nauczyciela. Było w nim coś, co kazało jej czekać. Oparła się o ścianę, czując wilgoć i zimno.
- Dlaczego nie mogę być w łóżku? - jęknęła bezradnie wpatrując się w płonącą pochodnie przy drzwiach apartamentu Mistrza Eliskirów. Odczekała jakiś czas i powoli, starając się być cicho jak mysz przysunęła się do drzwi. Otworzyła je zamaszystym ruchem i mówiąc szczerze, była niezmiernie zdziwiona faktem, że nie były zamknięte. Do jej ucha dotarł cichy szloch zza drzwi. Uchyliła je i miała ochotę natychmiast się cofnąć. Smród alkoholu wdarł się w jej nozdrza, paląc je i powodując obrzydzenie. Widok, który zastała był równie odrażający.

Severus Snape siedział na środku czarnego, grubego dywanu trzymając w ręku niedokończoną jeszcze butelkę ognistej. Patrzył na nią smętnie i szlochał, najwyraźniej wierząc, że ta za moment przemówi by go pocieszyć. Wyglądał jak dziecko. Rozczochrane]włosy sterczały we wszystkie strony, czarny podkoszulek czarodzieja był niemiłosiernie wymięty, a cerą przywodził na myśl nieboszczyka, choć biorąc pod uwagę zaczerwienione, podpuchnięte oczy mężczyzny Minerwa skłaniała się bardziej ku określeniu go jako zombie.
- Snape? - zaczęła niepewnie, nie wiedząc jak zareaguje.
Uniósł głowę i przekrzywił ją w prawo, przyglądając się kobiecie w taki sposób, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Kiedy myślała już, że nie powie zupełnie nic usłyszała
- wyjdź - po czym opadł na dywan jak szmaciana lalka.
- Jak dziecko, przecież ty jesteś kompletnie pijany! - podeszła zdecydowanym krokiem i postarała się, żeby dźwignąć go pod pachy. Pocieszała ją myśl, że do łóżka ma może dziesięć kroków. Kiedy ułożyła go już bezpiecznie pod pościelą, uznając że jutro wezwie go do gabinetu, Severus zawył
- Nie mogę tego zrobić! - zszokowana odwróciła się w jego stronę i kiedy miała już uznać, że przyjaciel mówi przez sen, ten kontynuował najwyraźniej myląc czarownicę z kimś innym. Z kimś, kto miał go pod kloszem. - nie mogę skrzywdzić tej głupiej Granger, rozumiesz?
- Dlaczego? - postanowiła zadać proste pytanie, zastanawiając się jak rozwinie się sytuacja.
- Odrzuciła mnie. Odepchnęła - zawodził a ona uniosła brwi. Hermiona odepchnęła Severusa? Co prawda oboje mieli zapał i wiedzę, ale zawsze dzieliła ich wzajemna niechęć. Chociaż ostatnio... - stypulacja! Jest nieważna! Przyznam się, ale nie mogę... ja jej nie mogę... - stypulacja? Snape zawarł z kimś umowę, która miała skrzywdzić Hermionę? Odmawia jej. Na Merlina, co jest grane! - ja ją... ona nie jest taka zła i zarozumiała jak myślałeś.
- Nie jest? - zapytała kobieta ale odpowiedziało jej już tylko pijackie chrapanie kolegi.

* * *


- Więc? - głos nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami wybudził ją ze wspomnienia, które odżyło.
- A tak... cóż, powiedziałabym, że Hermiona i Severus mają jakieś anse.
- Anse? Cholibka, nie rozumiem co się do mnie mówi! - oburzył się pół olbrzym.
- Pokłócili się. Ale nie wspominaj o tym, dopóki nie zdecyduje się na opowieść.
- Ale powiedziała pani, pani psor?
- Dowiedziałam się przez przypadek - oznajmiła nauczycielka i kończąc sałatkę odeszła od stołu.


Nie mógł tego zrozumieć. Tego, co działo się w jego głowie. Opanowany, bezlitosny, wręcz straszny Severus Snape nie mógł wyrzucić z głowy małej, zarozumiałej dziewczyny, którą miał za zadanie uwieść i odstawić do jednej z wrogich mu osobistości. A może nie takiej znowu zarozumiałej? Te malinowe wargi, miękkie i pełne ciepła spędzały mu sen z powiek. Nawet na eliksirach nie pastwił się już nad uczniami domu Lwa co wywoływało powszechną opinię, że profesor jest poważnie chory. A on po prostu nie mógł się opanować, skupić. I jeszcze to! Nie odzywała się do niego już jakiś czas, a mieli razem prowadzić patrol w Boże Narodzenie, które wypadało za dwa tygodnie w sobotę!
- Cholera, co ja zrobię? - zastanawiał się w głos, po raz pierwszy w życiu odrzucając książkę, którą zaczął wertować. A trzeba tu dodać, że zapowiadała się obiecująco. - od teraz Snape kończysz z idiotycznymi myślami o Pannie-wiem-to-wszystko-GRANGER!
Z tym postanowieniem na nowo otworzył zakupioną księgę na stronie trzydziestej czwartej i zatopił się w lekturze.

Brązowowłosa leżała na okazałym łożu w jej dormitorium i ze złości przygryzała pełne, malinowe usteczka, które zdążyły już porządnie spuchnąć przez tę operację.
- Durna, nie odwołasz tego wyjazdu - mówiła sama do siebie, najwyraźniej usilnie próbująć przekonać się do swojej racji. Cały czas miała to... miała go w głowie. Nawet ona zdołała zauważyć, że wakacyjna miłość przeminęła z wiatrem, a szara rzeczywistość podpowiadała jej zupełnie inny scenariusz. Scenariusz w którym uczestniczył nie kto inny, jak znienawidzony (tak przynajmniej sobie wmawiała) Severus Snape. - nie możesz. On jest dla ciebie taki dobry! - Severus byłby o wiele lepszym kandydatem - podpowiedział złośliwy głosik w głowie kobiety, który postanowiła zignorować. - och, Granger! Same z tobą problemy! - trzymała się teraz za głowę, starając się nie dopuścić do tego, co właśnie chciała zniszczyć. Związek z mężczyzną, który miał być mężczyzną jej życia. Ale chociaż Miona bardzo starała się dopasować musiała przyznać, że od początku nie czuła tej iskry. Iskry którą o ironio, czuła przy tym cholernym, starym nietoperzu! - Aaaaj, nie jest taki stary... - jęknęła na głos i zakryła głowę poduszką. - już nigdy, nigdy więcej nie zamienię z nim słowa! - zdecydowanie wzięła do ręki eliksir słodkiego snu z małej szafeczki nocnej i wygodnie ułożyła się pod kołdrą, by po chwili spokojnie już oddać się w ramiona Morfeusza.

~ * * * ~ 

Przygotowania do świąt nabierały zastarszająco szybkiego tempa i nikt, ale to nikt nie miał czasu na dłuższe pogaduchy. Z tego też powodu wizyta u Hagrida trwała może piętnaście minut, a jedyne czego pół olbrzym zdążył się dowiedzieć to fakt, że Hermiona Granger oficjalnie zakończyła związek ze znanym biznesmenem w świecie czarodziejów. Cóż, trzeba przyznać że nie była to szczególnie zaskakująca wiadomość, zwłaszcza że cały Zamek aż huczał od plotek. Miona, jak na najmądrzejszą od czasów Roweny czarownicę i nauczycielkę przystało, podnosiła dumnie głowę i udawała, że nic się nie stało. Odkąd obiecała sobie brak kontaktu z Severusem czuła się lepiej i martwił ją jedynie ich wspólny patrol, który niestety miał się odbyć już za dwa dni. Po prawdzie miała cichą nadzieję, że Minerwa widząc napięte stosunki pomiędzy nimi zmieni przydział, ale ta uparcie milczała zbywając dziewczynę. 

W dzień Bożego Narodzenia Hogwart wyglądał cudownie, jak zawsze zresztą co zdążyła zauważyć Panna Granger podczas siedmiu lat nauki w tej szkole. Wybrała właśnie prześliczną, białą sukienkę z koronki i rozpuściła włosy, które ułożyły się w delikatne fale, kiedy zegarek dał jej znać, że pora ruszać na śniadanie. Wchodząc do sali zauważyła, że wszystkie spojrzenia skierowały się na nią. Wszystkie, prócz Severusa - pomyślała z goryczą i wbrew swoim rozmyślaniom uśmiechnęła się pogodnie mówiąc wszystkim zebranym dzień dobry. Po krótkiej przemowie ze strony Minerwy McGonagall wszyscy zajęli się pałaszowaniem Bożonarodzeniowego śniadania. Skrzaty w tym roku przeszły same siebie. Posiłki były niewiarygodnie pyszne, a cukierki-niespodzianki co chwilę wywoływały salwy śmiechu na sali. 

Atmosfera tego dnia była doprawdy błoga, a wszyscy, którzy zostali w Zamku tego wyjątkowego dnia byli dla siebie życzliwi i uśmiechnięci od ucha do ucha. Niestety w godzinach wieczornych, z minuty na minutę uśmiech znikał z twarzy Hermiony. Kiedy zegar wybił 22 Panna Granger wzięła głęboki wdech i mówiąc do siebie
- Dam radę - ruszyła w stronę drzwi.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać twoje rozdziały o tej nieziemskiej parze, muszę Ci napisać że masz talent :D pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wiec przeczytalam wszystko i ... Jestem zachwycona;) Oryginalne pomysly nadaja posmaku tego czegos, czego wyszukuje sie tylko w najlepszych opowiadaniach sevmione. Fabula jest nie do przewidzenia, ciagle cos sie dzieje. Czyta sie milo ale trzeba byc uwaznym zeby wszystko zrozumiec. Jak dla mnie to blog ktory bede obserwowac
    Czekam na nastepny rozdzial ;3 Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
  4. No pięknie, oni aż tak się pokłócili o coś tak błahego? To… okropne, ale dla nich typowe. No, bo w końcu oboje są uparci i zawsze obstają przy swoim, dodatkowo starając się ignorować to drugie. Cóż, ciekawe jak długo podczas patrolu im się to uda. Minuta, pięć, piętnaście? Zbieram zakłady! xD
    Czekam na następny rozdział :*
    Pozdrawiam i życzę weny,
    always

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jutro wieczorem ;) /autorka.

    OdpowiedzUsuń