Cześć! Przyznaję, stęskniłam się za tym blogiem i mimo, że wena nadal mnie nie rozpiera to dzisiaj usiadłam i skleciłam coś, żeby znowu tutaj być! O dziwo, nie wyszło mi tak masakrycznie jak myślałam, że wyjdzie.
Jesteście tu jeszcze? Odezwijcie się. Ja wracam! ;*
Rozdział dedykowany wszystkim, którzy ze mną zostali!
Minerwa krzątała się po zamku, wszędzie szukając brązowookiej brunetki, niestety bezskutecznie. Jej uwadze nie umknęła też nieobecność Severusa, który zazwyczaj przesiadywał w lochach albo wyżywał się na kolejnym trzecioroczniaku z Gryffindoru, którego uważał za totalnego głąba.
Najwyraźniej zniknęli gdzieś razem. Zresztą, nie pierwszy raz - pomyślała kobieta zaciskając usta w wąską kreskę. Nie, żeby miała coś przeciwko chociaż odczuwała skrajną irytację na myśl o tej wypierającej się wszelkich uczuć dwójce osłów, jak zwykła ich nazywać.
Snape'a mogła jeszcze zrozumieć. Udaje zimnego drania, jest cyniczny i oschły a w każde zdanie wkłada przynajmniej litr jadu. Severus kojarzył się jej z Kobrą Królewską, chociaż usłyszała już, że bliżej mu do czarnej mamby czy nietoperza.
Ale Hermiona? Inteligenta, delikatna i wrażliwa dziewczyna. Uwielbiana przez uczniów i radę pedagogiczną. Trzeba było jednak przyznać, że ma pazurki i charakterek.
- Nie chciałabym jej podpaść - zachichotała, przypominając sobie Hermionę na piątym roku. Przechodziła akurat korytarzem, kiedy usłyszała jakiś podniesiony głos. Zaniepokojona podeszła bliżej, chcąc zapobiec ewentualnej bójce. Jakże się zdziwiła kiedy ujrzała... pannę Granger ustawiającą do pionu Freda i Georga Weasley'ów! Kulili się pod jej wzrokiem! Tylko raz widziała tak przestraszonych Weasley'ów. Stłukli ulubiony wazon Molly, eksperymentując przy jednym ze swoich magicznych wynalazków.
Właściwie, co powiedzieliby Artur i Molly? Co pomyśleliby sobie uczniowie, gdyby dowiedzieli się co łączy tę dwójkę? Najpewniej obrzuciliby Hermionę błotem. Nie obyłoby się rzecz jasna bez nieprzyjemnych docinków na temat tłustych włosów i krzywego nosa Severus'a.
Cóż, o włosy rzeczywiście mógłby zadbać - pomyślała zgryźliwie Minerwa.
Rozejrzała się po raz ostatni i zrezygnowana skierowała się w stronę gabinetu, kiedy przed oczyma przemknęła jej drobna postać, łudząco przypominająca dziewczynę.
Zaraz za nią przez drzwi wejściowe wkroczył znienawidzony Mistrz Eliksirów i jakby dla potwierdzenia opinii uczniów z miejsca obsztorcował Puchona z piątego roku.
- Uważaj jak łazisz! - warknął a na korytarzu zrobiło się nienaturalnie cicho. Kilka ciekawskich odwróciło się w jego stronę - minus dziesięć punktów dla Huffelpuff'u! - Puchoni jęknęli a Snape odwrócił się w stronę gapiów - a wy co?! Znikać stąd!
Wszyscy w tempie błyskawicy kontynuowali wycieczkę na śniadanie a Minerwa rada z takiego obrotu sytuacji dogoniła pannę Granger.
- Hermiono! - zasapana złapała dziewczynę za ramię. Jej błąd. Hermiona podskoczyła i z zaskoczenia pisnęła cicho. Cóż, efekt uboczny wojny - pomyślała zrezygnowana dyrektorka. Nie ona jedna reagowała takim niepokojem. Chwilę później przybrała wątpliwą maskę beztroski pod którą ukrywała swój zły humor i wszelkie zmartwienia - jutro o jedenastej masz spotkanie z Ministrem Magii. Chciałam cię tylko uprzedzić.
- Kingsley pojawi się w Hogwarcie?
- Przyznam, że tak jak ty, jestem zaskoczona - przytaknęła Minerwa widząc szok na twarzy Gryfonki - chodzi o Harry'ego - dodała już ciszej a dziewczyna kiwnęła porozumiewawczo głową.
- Co z zajęciami? - zapytała tylko.
- Zastąpię cię - oznajmiła a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Nie spodziewała się, zwykle zastępstwa przyjmował Snape - nie patrz tak! Severus będzie tam razem z tobą - wyjaśniła, domyślając się o co chodzi Hermionie. Wszystkie zmartwienia i troski spadły na Hermionę jak grom z jasnego nieba i nagle poczuła, że nie ochoty ani tym bardziej siły na nic. Jak za czasów wojny. Wtedy często odczuwała tego typu bezsilność, brak woli życia, brak chęci do walki.
- Pójdę już - wymamrotała patrząc gdzieś w głąb korytarza.
- Odprowadzę cię. Też idę na śniadanie - zaczęła Minerwa.
- Nie trzeba, nie jestem głodna - mruknęła kierując się w drugą stronę.
Minerwa złapała ją za rękaw szaty i pociągnęła z całych sił w stronę Wielkiej Sali. Zdawała się nie zauważać głośnych protestów i powtarzanego jak mantrę zdania 'nie jestem głodna!'
Odetchnęła z ulgą kiedy okazało się, że Hermiona poskubała trochę sałatki i zjadła tosta. W końcu mogła porozmawiać z Severusem. Na szczęście przyjął to z niejaką obojętnością typową dla jego osoby. Jedyne co niepokoiło Minerwę to fakt, że oboje wiedzieli, że maczał w tym palce. Po wtargnięciu potwora przyszedł do jej gabinetu... rozmawiali tak długo, aż za oknem zaczęło świtać. Kiedy w końcu opuścił pomieszczenie, McGonagall załamała ręce i przymknęła powieki. Nie mogła uwierzyć w to do czego się posunął jej przyjaciel i współpracownik za którego jakby nie patrzeć, odpowiadała.
Patrząc z perspektywy czasu Minnie zdała sobie sprawę, że Snape zawsze rozmawiał z Albusem. Do niej przyszedł po raz pierwszy i co najważniejsze, był trzeźwy.
Ale ona nie mogła sobie z tym poradzić ot tak, po prostu. Do południa radziła się portretu Albusa Dumbledore'a. Był jej powiernikiem i pomógł pojąć powagę sytuacji w jakiej znalazł się Severus. Musiał się ratować, musiał grać. Poprosiła go tylko o jedno i miała nadzieję, że posłucha
- Nie zrań Hermiony - wiedziała, że musi dokończyć dzieła, które zaczął ale miała naiwną nadzieję, że może uda mu się to wszystko zorganizować tak, żeby Zakon mógł ją jak najszybciej wydostać.
Hermiona cały dzień nie myślała o niczym innym jak o jutrzejszej wizycie Ministra. Znali się, lepiej niż mógłby przypuszczać przeciętny obywatel ale tutaj chodziło o jej najlepszego przyjaciela. O męża Ginny. O brata jej zmarłego narzeczonego. Narzeczonego, którego zabił jej kochanek. Kochanek, któremu wybaczyła. Ale zapomnienie nie przychodziło. Ulga się nie pojawiała. Nie mogła stracić Harry'ego. To byłby cios prosto w serce. To byłoby zaciśniecie pętli na szyi.
- Pani profesor? - zaczepił ją Enzo, jeden z najlepszych uczniów z jakimi miała okazję współpracować - mógłbym zostawić wypracowanie?
- Tak, oczywiście - roztargniona wzięła pergamin i mechanicznie zamknęła go w torbie, którą nosiła przewieszoną przez ramię. Zawsze miała w niej książkę, którą akurat czytała w każdej wolnej chwili - Enzo! - zatrzymała go kiedy wychodził - zaczekaj chwile.
Zebrała myśli i odetchnęła głęboko.
- za miesiąc odbędzie się turniej, do którego jesteś typowany - oznajmiła i uniosła do góry kąciki ust kiedy zobaczyła entuzjazm chłopaka. Przypominał jej... ją samą - szczegóły omówię z tobą pod koniec tygodnia. Zgadasz się? - zapytała choć doskonale zdawała sobie sprawę z odpowiedzi.
- Oczywiście! - uradowany chłopak już się palił do tego zadania i wiedziała, że w tym momencie wyobraża sobie wygraną jak ona niegdyś - dziękuję, pani profesor! - prawie zasalutował a ona zaniosła się śmiechem. Prawdziwym, niewymuszonym, dźwięcznym.
- Granger? - w tej samej chwili do sali wkroczył Snape. Nie zwracając uwagi na ucznia stojącego koło biurka Hermiony, uniósł wysoko brwi patrząc na nią jak na wariatkę. No tak, w końcu przy nim dawno się tak nie śmiała - przestań rżeć i rusz się. Spotkanie z Ministrem przełożono.
- Na kiedy? - brunetka skoczyła na równe nogi. Dopiero po chwili opanowała się na tyle, by powiedzieć cokolwiek innego. Enzo za to taktownie wyszedł z sali lekcyjnej.
- Za chwilę.
- Tak, oczywiście - roztargniona wzięła pergamin i mechanicznie zamknęła go w torbie, którą nosiła przewieszoną przez ramię. Zawsze miała w niej książkę, którą akurat czytała w każdej wolnej chwili - Enzo! - zatrzymała go kiedy wychodził - zaczekaj chwile.
Zebrała myśli i odetchnęła głęboko.
- za miesiąc odbędzie się turniej, do którego jesteś typowany - oznajmiła i uniosła do góry kąciki ust kiedy zobaczyła entuzjazm chłopaka. Przypominał jej... ją samą - szczegóły omówię z tobą pod koniec tygodnia. Zgadasz się? - zapytała choć doskonale zdawała sobie sprawę z odpowiedzi.
- Oczywiście! - uradowany chłopak już się palił do tego zadania i wiedziała, że w tym momencie wyobraża sobie wygraną jak ona niegdyś - dziękuję, pani profesor! - prawie zasalutował a ona zaniosła się śmiechem. Prawdziwym, niewymuszonym, dźwięcznym.
- Granger? - w tej samej chwili do sali wkroczył Snape. Nie zwracając uwagi na ucznia stojącego koło biurka Hermiony, uniósł wysoko brwi patrząc na nią jak na wariatkę. No tak, w końcu przy nim dawno się tak nie śmiała - przestań rżeć i rusz się. Spotkanie z Ministrem przełożono.
- Na kiedy? - brunetka skoczyła na równe nogi. Dopiero po chwili opanowała się na tyle, by powiedzieć cokolwiek innego. Enzo za to taktownie wyszedł z sali lekcyjnej.
- Za chwilę.
Jesteśmy, jesteśmy :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że i ty jesteś. :)
Hej :) Czekałam i się doczekałam.Witamy z powrotem. Pozdrawiam Evelyn :*
OdpowiedzUsuńNiezly rozdzial :) troszke za krotki, ale podoba mi sie.. i ciekawosc mnie zzera.. pisz szybkooo!!!
OdpowiedzUsuńZycze weny!
Dopiero wczoraj wieczorem trafilam na twojego bloga i musze przyznac, ze bardzo mi sie spodobal. Z ogromna checia przeczytam kolejne rozdzialy, ktore mam nadzieje pojawia sie niedlugo ;)
OdpowiedzUsuńDuzo, duzo weny ;*
Jestem zachwycona :D czytam od wczoraj i muszę stwierdzić że masz talent kobieto !!! ... a ja mam wielki niedosyt i czekam na kolejny rozdział !! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ginger <3
Świetne :) Ucieszyłam się z nowego rozdziału. Czekam na więcej i życzę weny ;D
OdpowiedzUsuń~ SeVera
Jesteś moim bogiem kobieto! :D Ten tekst mnie rozbroił: "(...)brata jej zmarłego narzeczonego. Narzeczonego, którego zabił jej kochanek. Kochanek, któremu wybaczyła" Hahaahah :'D
OdpowiedzUsuń