Dziękuję Wam za wytrwałość, za to że czekacie i za 20 000 wyświetleń ;o ;*
Pędziła jak oszalała, nie zwracając uwagi na uczniów domu
węża, którzy rzucali w jej stronę obraźliwe określenia. I tak nie mogłaby mieć
im tego za złe, w końcu co najmniej piątka wylądowała przed chwilą na zimnej
posadzce.
- panie ministrze? – wpadła do gabinetu Minerwy jak burza a
zaraz za nią wyraźnie zziajany Snape.
„nie moje lata” pomyślał siadając wygodnie w fotelu i
stabilizując oddech.
- panno Granger, miło znów panią widzieć – Kingsley puścił
oczko brązowookiej i skinął głową w jej stronę. Cała rozpromieniona
odwzajemniła ten gest i rozsiadła się w fotelu wskazanym przez McGonagall. Była
pewna, że doczekała się dobrych wieści – jak już wspominałem drogiej Minnie –
tu zwrócił się w stronę dyrektorki Hogwartu a Hermiona mogłaby przysiąc, że ta
się zarumieniła! – posiadamy pewne informacje o miejscu, gdzie w tej chwili
przebywa pan Potter. To jeszcze nic pewnego – dodał szybko widząc podnoszącą
się z miejsca Gryfonkę – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, cała akcja
odbędzie się we wtorek wieczorem.
- akcja? – przeczesała dłonią bujne loki, wpatrując się w
ministra ze złością. We wtorek! To tydzień w ciągu którego mogło się zdarzyć
dosłownie wszystko – przecież on może już nie żyć! – wypowiedziała swoje obawy
na głos chowając twarz w dłoniach.
- nie bądź niemądra Granger, oczywiście, że nasz złoty
chłopiec przeżyje – sarknął Snape i poczuła jego mocny uścisk na swoim
ramieniu. Starał się nie wypadać z roli ale zarówno McGonagall jak i Kingsley
spojrzeli po sobie z pobłażliwym uśmiechem – mogę wiedzieć co wprawiło was w
tak wyśmienity humor?
Gdyby wzrok mógł
zabijać, najpewniej leżeliby już martwi, dlatego na wszelki wypadek przez
najbliższą minutę postanowili nie błądzić wzrokiem w pobliżu Severusa.
- zupełnie nic, Severusie, zupełnie nic – Minerwa nie mogła
powstrzymać cichego chichotu a Hermiona miała wrażenie, że Mistrz Eliksirów za
chwilę zmiażdży jej ramię.
- to boli! – syknęła kierując wściekłe spojrzenie w jego
stronę. Natychmiast odpuścił, chowając dłonie w długich rękawach swojej szaty.
- tak czy inaczej, powinniśmy wszystko omówić – odchrząknął
czarnoskóry mężczyzna i ciężko westchnął – na tę misję zgłosiło się około
trzydziestu siedmiu osób. Dwie z nich odrzuciłem od razu, między innymi Ginewrę
Potter.
- trudno się dziwić pańskiemu postępowaniu, ministrze –
Hermiona wiedziała, że jej rudowłosa przyjaciółka oddałaby życie za męża, nawet
kosztem osierocenia niewinnej kruszynki. Była odważna, jak na Gryfonkę
przystało ale i porywcza a ta cecha z całą pewnością nie działała na jej
korzyść.
- dziękuję za poparcie. Kolejnym kandydatem, którego
zmuszony byłem odrzucić był nie kto inny jak Blaise Zabini.
- słucham?! – Granger prawie udławiła się własną śliną
słysząc takie wyznanie. Z jakiego powodu Zabini mógłby się zgłosić na akcję
ratowniczą Harry’ego Pottera?! Oni się nie znosili!
- spędza pani czas w gronie przyjaciół, panno Granger? – te
słowa kazały się jej głęboko zastanowić i nagle uświadomiła sobie, że od czasu
śmierci Ronalda widziała się z przyjacielem dokładnie trzy razy.
Zawstydzona zaczęła się nagle przyglądać swoim paznokciom.
Severus zerknął na nią z zaciekawieniem i nagle zrobiło mu się żal tej drobnej,
zagubionej brunetki.
- nie – odpowiedziała cicho ale dobitnie. Kingsley patrzył w
jej stronę najwyraźniej zaniepokojony tym czego się właśnie dowiedział.
- chciałbym porozmawiać z panią na osobności – wiedziała, że
właśnie tak to się skończy, że będzie chciał z nią pomówić – ale dla dobra
sprawy pospieszę teraz z wyjaśnieniem. Pan Zabini jest bliskim przyjacielem i
dłużnikiem Harry’ego. Zawdzięcza mu swoją wolność – dodał widząc skwaszoną minę
brunetki.
Nie miała pojęcia. Nigdy nie wspominał chociażby w liście o
tym Ślizgońskim wypierdku, jak zwykła zwać go w myślach za czasów nauki w
Hogwarcie.
- panno Granger, proszę wrócić na ziemię – głos Ministra
wyrwał ją z zamyślenia a na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce zdradzające
zawstydzenie. Widząc to Severus parsknął niepochamowanym śmiechem, który
zręcznie zamaskował udając nagły napad kaszlu. Po raz kolejny tego dnia wymowne
spojrzenia dawnej opiekunki domu Lwa i ciemnoskórego mężczyzny, zwróciły wzrok
ukrywających się ze swoimi odczuciami „kochanków”
- no co?! – warknęli oboje w tym samym momencie na co
Minewra otwarcie wybuchła głośnym, gromkim śmiechem, Shacklebolt chichotał pod
nosem wtórując swojej kompance a kilka portretów poruszyło się niespokojnie,
czekając z napięciem na dalszy rozwój tej komicznej sytuacji.
- wyjdę stąd dzisiaj w wyśmienitym humorze – oznajmił
trzymający się za brzuch Kingsley, starając się złapać chociażby jeden, głęboki
oddech.
- i tylko ty – burknął pod nosem Snape spoglądając z ukosa
na pannę Granger. Co prawda i jemu całe te zajście wydawało się nieco groteskowe
ale nigdy nie pozwoliłby sobie na tak otwartą aprobatę tych śmiechów, to też
siedział skrzywiony, czekając aż skończą.
Hermionie z drugiej znowu strony w ogóle nie było do
śmiechu. Nie dosyć, że w ogóle nie mogła się skupić, to jeszcze jak się okazało
nie miała pojęcia o tym, co dzieje się w życiu jej najlepszego przyjaciela.
Czarę goryczy dopełniał fakt, że najwyraźniej Minewra i ten cholerny Minister
postanowili urządzić kabaret, w którym główną i zresztą niechcianą rolę grała
ona i Snape.
- ja również – wtrąciła się McGonagall a Miona podniosła na
nią morderczy wzrok. Ta czym prędzej przybrała na powrót poważną minę ale w
kącikach jej oczu nadal dostrzec można było łzy rozbawienia.
Shacklebolt odkaszlnął, żeby uspokoić emocje i kontynuował
- tak więc – nie
zaczyna się zdania od tak więc, pomyślała złośliwie Hermiona ale zaraz
zebrała się w sobie. Nie mogła znowu znaleźć się w chmurach, co to to nie – z
pozostałych trzydziestu pięciu wybrałem piętnastoosobową grupę, która wyruszy
na akcję ratowniczą. Szczegóły – tu machnął krótko różdżką i na biurku pojawiły
się trzy zwoje pergaminu – są tutaj. Jakiekolwiek zastrzeżenia mogą być
konsultowane do niedzieli wieczór. Później nie będzie czasu na zmianę
koncepcji. Całą grupę poprowadzi Draco Malfoy.
- Malfoy?! Ta fretka nawet palcem nie ruszy, żeby Harry
wrócił cały i zdrowy – zaperzyła się Granger z oburzeniem spoglądając na
rozbawioną głowę rządu. Przecież wiedział jakie stosunki panują między Harry’m
a Malfoy’em. Czy on już kompletnie postradał zmysły?!
- proszę się uspokoić, panno Granger – zapewniam, że Draco
jest jak najbardziej odpowiednią osobą. To jeden z najlepszych aurorów i co
więcej, choć sam nie mogłem uwierzyć niezwykle kompetentny a przy tym
odpowiedzialny pracownik.
Severus, co uchwyciła kątem oka wypiął dumnie pierś słysząc
te słowa pochwały. Przewróciła oczami starając się nie skomentować tego
irracjonalnego odruchu i zacisnęła wargi.
- jest pan pewien? – ona nie mogła się przekonać. W takim razie co daje ci prawo do kochania
Severusa? Podpowiedział jakiś
zgryźliwy głosik w jej głowie. Ja wcale
go nie kocham krzyknęła sama do swoich myśli i ignorując zupełnie pełne
ironii akurat! Spojrzała z
wyczekiwaniem na swojego rozmówce.
- jak najbardziej – w tym momencie zerknął na zegarek i
nagle drgnął jakby przypominając sobie o czymś niezwykle istotnym – przepraszam
was, ale za – znowu zerknął na prawy nadgarstek na którym spoczywał nowoczesny
model mugolskiego Rolex’a. Kosztował pewnie fortunę ale w końcu i pensja głowy
państwa nie jest mała – za dwie minuty mam bardzo ważne spotkanie z szefem
Departamentu Tajemnic. Wciąż nie możemy dojść do ładu i składu – westchnął i
skierował się w stronę kominka – panno Granger? – kiedy odwróciła wzrok w jego
stronę wycelował w nią palcem i pogroził po ojcowsku – pojawię się, by z panią
porozmawiać jak tylko znajdę godzinkę czy dwie – po czym szybko nabrał garść proszku
i machając na pożegnanie zniknął w zielonych płomieniach.
- Hermiono – Minewra rzadko kiedy zwracała się do niej tak
bezpośrednio. Wyciągnęła w jej stronę zwiniętą rolkę pergaminu – to dla ciebie.
Zapoznajcie się z materiałem. Spotkamy się jutro po obiedzie.
Mistrz Eliksirów z niezadowoloną miną szybko przechwycił
swoje notatki i skierował się w stronę drzwi. Nie podobała mu się ta samowolka.
Może i chodziło o Potter’a, najlepszego przyjaciela Hermiony i jego…
Właściwie jak ją nazwać?
Te rozmyślania sprawiły, że nim mężczyzna zdążył dotrzeć do
drzwi te trzasnęły mu przed nosem. Zniknęła za nimi brązowooka brunetka, która
zaprzątała mu głowę.
- Severusie? – odwrócił się w stronę szczerzącej się
złośliwie Minewry – razem wyglądacie oszałamiająco.
Rumieńce złości oblały jego ziemiste policzki a oczy
pociemniały jeszcze bardziej niż zwykle (jakby w ogóle było to możliwe) i
zatańczyły w nich niebezpieczne iskry.
- nie krzyw się tak – upomniała go, najwyraźniej rozbawiona
– to szkodzi urodzie.
Nagle Snape uśmiechnął się diabelsko i wolnym krokiem
podchodząc do drzwi mruknął
- miejmy nadzieję, że Kingsley docenia twoją oryginalną
urodę. I przestarzałą szatę – zamknął za sobą drzwi zanim McGonagall zdążyła do
nich doskoczyć. Właściwie nie chciał wiedzieć, co zrobiłaby w tym momencie.
Najprawdopodobniej wydrapała oczy.
Z kpiącym uśmieszkiem przemierzył
drogę do lochów i skierował się w stronę swojej komnaty. Dochodziła szesnasta,
co dawało mu jeszcze dwie godziny wolnego do kolacji. Podszedł do niewielkiej
biblioteczki zarezerwowanej specjalnie na mugolskie dzieła. Przejrzał je po raz
setny w ciągu tego tygodnia i westchnął głęboko. Musiał wybrać się do niemagicznej
części Londynu i wstąpić do jakiejś księgarni.
Szybkim krokiem przemierzył drogę
do ubogiej w kolory garderoby i wyciągnął jakieś ubrania kupione w mugolskim
centrum handlowym. Z wieszaka zdjął jeszcze skórzaną kurtkę i po pięciu
minutach był gotowy. Teleportację uznał za najlepszą formę „transportu”, w
końcu nie mógł pozwolić, by jakiś mugol dostał zawału kiedy wyjdzie z kominka w
pierwszym lepszym sklepie meblowym.
Teleportacja możliwa była dopiero
w okolicach Hogsmeade, tak więc przyodziany w czarny, obcisły t-shirt i
bojówki, połączone ze skórzaną kurtką i eleganckimi adidasami udał się na
błonia.
Droga zajęła nie dłużej niż
piętnaście minut. Chwilę później był już na miejscu. Ruszył zatłoczonymi
ulicami Londynu, przeciskając się między ludźmi aż nie natrafił na księgarnię,
która przyciągnęła jego spojrzenie.
Uśmiechnął się pod
nosem, myśląc o Granger. Z pewnością spodobałaby się jej witryna przepełniona
kolorowymi okładkami znanych mugolskich autorów.
Wszedł do środka,
rozglądając się uważnie. Niewielkie wnętrze było niezwykle przyjemne dla oka.
Ściany w odcieniu chłodnego, jasnego beżu sprawiały nie raziły oka a białe
regały wpasowywały się w całość. W rogu stał niewielki, dębowy stoliczek a obok
niego znajdował się najwyraźniej wygodny fotel.
Co prawda on nigdy
nie udekorowałby tak swojego mieszkania ale Hermiona byłaby zachwycona. Nie
było tu zbędnych przedmiotów w jaskrawych kolorach. Wystarczały czerwone,
żółte, niebieskie, zielone a nawet złote okładki, ksiąg różnej wielkości i o
różnorodnej tematyce.
Podszedł do półki
wypełnionej filozoficznymi dziełami Paulo Coelho. Po dokładnej analizie każdego
tytułu w niewielkim koszyczku, który wcześniej stał nieopodal drzwi, wylądował
„Alchemik”.
- mogę w czymś
pomóc? – drobna blondynka przyglądała mu się z zainteresowaniem. Na początku
spojrzał na nią spod byka i miał zamiar odburknąć coś w swoim zwykłym,
nieuprzejmym tonem ale po chwili zastanowienia odpowiedział gładko
- oczywiście.
To chyba ta mała,
bezczelna, arogancka Gryfonka tak na niego działała. Te jej cholerne maniery są
zaraźliwe!
Po godzinie wyszedł
obładowany książkami. Cóż, pod tym względem nie różnił się zbytnio od Hermiony,
która najchętniej wykupiłaby cały sklep.
Nagle wpadł na
genialny pomysł. Wcześniej nie miał pojęcia, co mógłby podarować jej na
urodziny. Teraz był pewien tego, co przyszło mu do głowy. Będzie zachwycona!
Z tą myślą udał się
z powrotem do Zamku.
Nie zdążył dobrnąć
do Sali Wejściowej kiedy usłyszał zszokowany głos Hermiony
- SEVERUS?! – widząc
jej oczy, które nagle powiększyły się do wielkości spodków kosmicznych miał
ochotę wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem. Zamiast tego na jego twarz wpłynął
złośliwy uśmieszek.
- co się tak gapisz
Granger, zobaczyłaś ducha? – zakpił, lustrując ją od góry do dołu.
Wrażenie jakie
zrobił na niej Snape w mugolskich ubraniach było nieporównywalne do niczego, co
do tej pory widziała. Do cholery on nawet nago nie wyglądał tak dobrze!
Mogłabym oglądać go takiego na co dzień pomyślała i zaraz zrugała
się w myślach. Co też jej strzeliło do głowy! Tylko się spotykali, nikt nie
wspominał o poważnym związku i wspólnej przyszłości.
- ziemia do Granger!
– Snape widząc jej nieobecny wzrok musiał się naprawdę powstrzymywać przed
atakiem humoru.
- tak, tak –
wymamrotała dziewczyna, odwracając się i ruszając przed siebie.
Nie komentując jej
zachowania, odesłał książki do swojej komnaty i transmutował te mugolskie
ciuszki w obszerną, czarną szatę. Do kolacji zostało jeszcze pięć minut.
Leniwie ruszył w stronę Wielkiej Sali.
Oby był kurczak
·
* * *
Nie
mogła wyjść z podziwu dla idealnego połączenia jakie wybrał Severus. Wyglądał
obłędnie. Czarny t-shirt opinał jego umięśniony tors a skórzana kurtka nadawała
charakter niegrzecznego chłopca.
Raczej mężczyzny przemknęło jej przez
myśl. Gorące, czerwone rumieńce oblały jej twarz. Nie mogła myśleć o nim w ten
sposób! Jeśli dalej tak pójdzie najpewniej jutro wyzna mu miłość!
Z
tą myślą udała się na kolację. Miała nadzieje, że miejsce obok Minewry będzie
wolne.
Tydzień
później…
-
gdzie on jest?! – wydawała się chodzącą bombą zegarową. Wyruszyli na akcję
wczoraj wieczorem i do tej pory ich nie było – minęły już dwa dni!
-
spokojnie Hermiono, dotrą tu jeszcze dzisiaj – miejmy nadzieję. Minewra miała złe przeczucia. Mieli wrócić w
przeciągu dwunastu godzin, tym czasem minęło ich 48 a ich nadal nie ma – nie
martw się.
Ona
sama zamartwiała się aż nad to. Ten piekielny Snape musiał się uprzeć! Chciał
zgrywać bohatera przed Hermioną i oto cena, którą przyszło im zapłacić.
Zdenerwowana
Granger i kolejne luki w planie zajęć. Jeśli dalej tak pójdzie, będzie musiała
zatrudnić kolejnego nauczyciela.
Głośny
trzask aportacji sprawił, że obie kobiety podskoczyły.
-
Severus! – Hermiona rzuciła się w stronę czarnowłosego mężczyzny. Widać było,
że kuleje a z wargi ciekła mu krew.
-
Granger – naprawdę cieszył się, że wrócił. Ostatnie godziny myślał tylko o tym,
żeby ją zobaczyć. Ledwo uniknął zaklęcia uśmiercającego.
-
nie czas i miejsce na takie czułości! – usłyszeli głos Potter’a.
-
Harry! Na Merlina jak dobrze, że jesteś cały! –Hermiona rzuciła się w ramiona
okularnikowi. Poczochrała go po czuprynie i nagle zdała sobie sprawę z tego jak
bardzo tęskniła za przyjacielem – tyle musimy nadrobić!
-
Najwyraźniej – mruknął patrząc znacząco w stronę Severusa.
Jeszcze
raz rozległ się głośny trzask i usłyszeli przerażający krzyk
-
Odsuńcie się wszyscy! Zróbcie przejście! – jeden z aurorów niósł
pokiereszowane, poranione ciało swojego towarzysza. Krew była wszędzie, lała
się na puchaty dywan i kamienną posadzkę, obryzgała obecnych i splamiła ręce
najbliższemu.
-
może jakoś… - słowa urwały się w połowie, kiedy zobaczyła, że wszystkie mięśnie
tego mężczyzny można zobaczyć właściwie na pierwszy rzut oka. Później była już
tylko ciemność.
-
Granger? – jakiś głos, który znała. Czyj głos? Niepewnie starała się zamrugać
powiekami. Wyszło jak wyszło, bo kiedy ostry strumień światła wślizgnął się pod
powieki, natychmiast zrezygnowała z prób otwierania ich. Już miała oddać się na
powrót w krainę błogiego snu usłyszała ten irytujący głos – cholera Granger,
obudź się! Ile można się tak wylegiwać!
No
nie! To była wystarczająca motywacja do przebudzenia. Komuś tu trzeba
przypomnieć, że do Gryfonki nie zwraca się takim tonem.
Chwila
skupienia wystarczyła, by z bólem poruszyć jednym, jedynym paluszkiem u ręki.
Później poszło już szybko. Zamrugała gwałtownie i natychmiast zakryła oczy
rękoma. Jakaś postać natychmiast przyciemniła całe pomieszczenie.
-
Harry? – udało się jej wykrztusić. Chrypa skutecznie to utrudniała.
-
Do Potter’a to mi jeszcze daleko – Snape! Jak się cieszyła słysząc jego
irytujący głosik. Zdobyła się nawet na delikatny uśmiech. Powoli odzyskiwała
zdolność ostrego widzenia.
-
Sev? – pierwszy raz użyła takiego zdrobnienia. Spodobało jej się. Mu zresztą
też, co potwierdziła trwająca o moment za długo cisza i przyjazne potwierdzenie
-
we własnej osobie.
-
co się stało?
-
cóż, może ty wyjaśnisz mi co się stało. I jak się stało – nigdy nie zwracał się
do niej takim tonem. Musiała naprawdę przeskrobać, że zasłużyła na tak nagłą
zmianę w jego zachowaniu. Teraz był oschły, wręcz zimny.
-
jak to? – nie bardzo rozumiała o czym mowa. Przecież dbała o siebie, o swoje
zdrowie.
-
Granger, czy mama przeprowadzała z tobą rozmowę o pszczółkach i kwiatkach? –
zadrwił sobie mężczyzna. Kompletnie nic z tego nie rozumiała. O co mu chodzi?!
Zemdlała na widok krwi a może i skutek zatrucia, bo niedobrze było jej od
śniadania a on bezczelnie pyta o sprawy związane ze współżyciem? Głodnemu chleb
na myśli ale żeby od razu tak w skrzydle szpitalnym?
-
o co ci chodzi, Snape?! – warknęła, zdezorientowana ale nie dane mu było
odpowiedzieć. Do Sali wkroczyła Poppy, niosąc w stronę jej łóżka z tuzin
eliksirów.
-
Gratulacje panno Granger! Chce pani poznać płeć? – zaszczebiotała a Hermiona
spojrzała na nią jak na wariatkę. Czy oni wszyscy zgłupieli?! A może dzisiaj
prima aprilis?!
-
słucham?
-
jak to? Nie powiedziałeś jej, Severusie? – dodała oburzonym tonem spoglądając
ze złością na niewzruszonego Snape’a. Chociaż… zagryziona warga zdradzała jego
zdenerwowanie – jest pani w ciąży, panno Granger. To chłopiec.
Końcówka <3
OdpowiedzUsuńCały czas wszyscy czekamy! Na pewno!
OdpowiedzUsuńChcę więcej rozdziałów +18 XDD Jezu, kocham tego bloga ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam ten blog <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i życzę weny na nie ;)
-Alis
Oby następne posty były szybko. Rozdział bardzo fajny. Szkoda, że Hermi zaszła w ciążę (chodzi o to, że tak jest w 90% opowiadań o Sevmione)
OdpowiedzUsuńMimo to czekam
~Dominika