Nickelback - How You Remind Me

czwartek, 26 czerwca 2014

ROZDZIAŁ V

- Graner! - Severus Snape od dziesięciu minut próbował się dostać do mieszkania Gryfonki.

Hermiona nie przejmując się uporczywym łomotaniem do drzwi otworzyła barek i wyciągnęła butelkę wina.
- Co ten dupek sobie wyobrażał! - krzyknęła, podenerwowana do granic możliwości. Nasłał na nią swoją kochankę, starał się do niej zbliżyć, zapewne brał udział w pogarszaniu jej samopoczucia - egoista! - kobieta otworzyła wino i nie trudząc się z wyciąganiem kieliszka pociągnęła prosto z butelki. W przeciągu paru minut zdążyła opróżnić połowę. Nagle zakręciło jej się w głowie i poczuła, że spada.

Ból. Ogromny ból rozrywał ją na kawałki. Przed oczami przewijały się znane obrazy, bolesne i szczęśliwe wspomnienia, nieprzyjemne doznania.

- Dzień w którym Ronald się oświadczył.
- Wieczór panieński. Ginny otwierała butelkę szampana i całkowicie niechcąco korek uderzył w głowę niekoniecznie mile widzianej Fleur. Zanosiły się śmiechem.
- Śmierć Rona w dzień ich ślubu. Mugolska policja powiadomiła o znalezieniu zmasakrowanego ciała. Rona potraktowano Avadą, wcześniej torturowano. Śladów brak.
- Pogrzeb narzeczonego. Pod Hermioną uginały się nogi.
- Granger pospiesznie się pakowała. Ginewra prosiła ją, błagała, by tego nie robiła. Musiała. Odwróciła głowę od łez przyjaciółki i wyszła z mieszkania.

Nagle zalało ją białe światło rażące tak bardzo, że czarownica krzyknęła z bólu. Jakiś głos szepnął
- Idź dalej.

Pokonała bariery.
- Odnalazła list Ronalda, którego nie pamiętała. Słowa były zamazane, zdołała odczytać ostatnie zdanie: ''Świat bez miłości jest martwym światem''
- Wieczór. Hermiona właśnie czytała ''Magia i alchemia'' kiedy usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek i przetarła oczy
- O tej porze? - jęknęła.
Uchyliła lekko drzwi i zobaczyła tego mężczyznę. Tak bardzo, łudząco podobny do Rona. Łzy zakręciły się w oczach brunetki. Mrugnęła kilka razy i zapytała łamiącym się głosem
- Tak?
-  Wally - przedstawił się mężczyzna i wyjaśnił - mieszkamy po sąsiedzku, ja na parterze. Chciałbym sprawdzić, czy nie ma przecieku.
- Przecieku? - Granger była niesamowicie zdziwiona.
- Ach tak. Ujmę to tak - mam darmowy prysznic w kuchni - zaśmiał się nieznajomy i Hermiona poczuła bolesne ukłucie w okolicach serca. Jak to się stało, że mężczyzna jest tak niesamowicie podobny do jej ukochanego? Otworzyła szerzej drzwi i kiedy zamknęła je za sobą pokój ogarnęła ciemność. Ktoś dostał się do jej głowy. Wędrował przez korytarze, obnażał wspomnienia. Otworzyła oczy.
- Pij - nakazała dziewczyna stojąca nad nią. - znam twoje lęki - zasyczała a oczy błysnęły czerwienią. - wiesz kto się tutaj wprowadzi?

Czarownica pokręciła głową przerażona i całkowicie zdezorientowana.
- Severus Sape. Kojarzysz? - zaśmiała sie szyderczo istota - wiem, że nie żywisz do niego urazy. Jest ci bliski, był po waszej stronie. Pomożesz mi go zniszczyć. Wykończyć. PIJ - wcisnęła kobiecie do ust czarną maź, nie mniej obrzydliwą w smaku niż w wyglądzie. - zrobisz wszystko to, co ci powiem. Och jak straszliwie się stoczyłaś - roześmiał się ten stwór - to ma być najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny? Wolne żarty. Jesteś słaba i nic niewarta. Ty nawet nie używasz już magii. Nie nadajesz się DO NICZEGO - po policzkach kobiety płynęły łzy ale demon nie przestawał mówić - będziesz naczyniem, które spełni moje rządania.
- NIE! - wyrwało się pannie Granger za co wymierzono jej siarczysty policzek - kto cię przysłał? - myśli wypłynęły z jej ust nim zdążyła je powstrzymać.
- Myślisz, że powiem plugawa szlamo? - znowu ten śmiech, który przypominał Hermionie niebezpieczne czasy. Olśniło ją. Umysł zaczął pracować szybciej i po chwili odpowiedziała sobie na pytanie.
- On cię zostawił. Voldemort.

Później była już tylko ciemność i ból. Słowa demona rozmywały się w tle, kobieta czuła się jak gdyby ktoś przejął kontrolę nad jej ciałem, ustami.

Niejednokrotnie próbowała walczyć, wyrywać się i chwilami miała przebłyski świadomości. Ale dlaczego Snape? To pytanie nieustannie krążyło po jej głowie. Arogancki, zaślepiony czarną magią, ale uczciwy Severus. Dlaczego Voldemort miałby wykończyć tego mężczyznę w razie swojej śmierci?

- Granger, słyszysz mnie? - jakiś głos zaczął przedzierać się do głowy Hermiony. - mówię do ciebie Granger! Wracaj natychmiast! - powoli zaczął kształtować się obraz rzeczywistości. Nie! Jęknęła w duchu Miona. Tam jest tak... bezproblemowo. - tchórz! Uciekasz od życia! - usłyszała głos i zacisnęła pięści. Och, ona pokaże temu dupkowi!

Otworzyła oczy.
- Zabiję cię. - syknęła.
- Tak, to nie ulega wątpliwości - sarknął Snape - szczególnie, że jesteś w pełni sił.
- Och przymknij się.
- Zawsze wiedziałem, że jestes pyskata Granger. Gdybyś była jeszcze w Hogwarcie..
- Ale nie jestem - odparła mu Granger siląc się na zgryźliwy ton.
- Zaraz.. będziesz w Hogwarcie..
- Nawet o tym nie myśl. Odwdzięcze się tym samym.
- Cholerna Granger.
- Pieprzony Snape.
- Uważaj na słowa.
- Niby dlaczego?
- Bo jesteś smarkulą Granger. Pyskatą gówniarą.
- A Ty starym sknerą i ci nie wypominam.
- Merlinie, upierdliwa nastolatka.
- Kobieta, Sev.
- Wiele ci jeszcze brakuje. Co sobie przypomniałaś? O ile dobrze pamiętam, kiedy ostatni raz się widzieliśmy była to dwuznaczna sytuacja, nieporozumienie co prawda ale nadal..
- Ciszej bądź głowa mi pęka. Wszystko co potrzebne, żeby wiedzieć, że to jakiś demon. Co się z nim stało?
- Uciekł. Szuka go Potter i Ministerstwo, a także Alexander.
- Alex? On się na niej nie poznał?
- Dobrze się ukrywała. Podejrzewał, ale nie miał dowodów. Pij

Zielony eliksir dostał się do ust młodej kobiety i zapadła ona w głęboki, długi sen pełen spokoju. Kiedy się obudziła była odprężona. Wyszła na paluszkach z mieszkania Mistrza Eliksirów, przeciągnęła się i rzekła
- Cóż, Hermiono. Zasłużyłaś na wakacje.

* * *

Zbliżał się koniec wakacji. Hermiona nadal nie wróciła do domu, by spotkać się z Severusem czy dać jakikolwiek znak życia Harremu. Po co jej to było? Nikt z obecnych tam osób nie interesował się nią na tyle, by mogła się tak spoufalać. Czuła się rozbita, nieszczęśliwa, odrzucona.
- Kochanie, idziemy? - zapytał blondyn przerywając rozmyślania kobiety.
Ach, tak. Niepokojąco podobny do Malfoya ze szkolnych lad Henry od miesiąca umilał czas czarownicy. Był absolutnie cudownym, młodym czarodziejem. Wykształconym, uprzejmym. Starszym od Hermiony zaledwie dwa lata. Przy jego boku czuła się bezpieczna i chociaż nadal nie zgodziła się na ogłoszenie oficjalnego związku (w tym miejscu trzeba było bowiem dodać, że Henry był znaną osobistością i każdy jego ruch opisywany był skrupulatnie w gazetach) to jednak oni sami wiedzieli, że mają się ku sobie. Dzisiaj postanowili po raz pierwszy razem pokazać się w miejscu publicznym. Miona z tej właśnie okazji dostała od ukochanego prześliczną bransoletkę, której blask delikatnie nadawał uroku kremowej, dobrze wykrojonej sukience do kolan i idealnej fryzurze. On wyglądał zachwycająco a jego perfumy Hermiona mogłaby wdychać całymi godzinami. Ten mężczyzna namówił ją nawet do przeczytania erotycznej powieści znanej całej Wielkiej Brytanii - ''50 Twarzy Graya'' i niewątpliwie Granger czuła się właśnie jak Ana a on był jej Christianem rzecz jasna pomijając erotyczne aspekty. Wspólne wakacje były jednak cukierkowym spotkaniem pełnym niespodzianek.
- Jestem gotowa - oznajmiła uśmiechnięta kobieta. Nie zdawała sobie sprawy jaką pięknością była i spojrzenia ilu mężczyzn przyciągał jej olśniewający uśmiech czy orzechowe oczy.

Przyjemna kolacja dobiegała końca i mimo światła fleszy, które oślepiło parę po wyjściu z hotelu Ci nie szczędzili sobie rozrywki. Po naprawdę mile spędzonym czasie w magicznym parku rozrywki wybudowanym przez przyjaciela Henrego udali się do SPA gdzie woda i odprężający masaż pozwoliły kobiecie na prawdziwy relaks.

- Hermiono.. - zaczął poważnie przyjaciel dziewczyny patrząc jej głęboko oczy. Ta przełknęła ciężko ślinę - wiedziała już, że zapyta ją o coś, na co nie będzie mogła wyrazić zgody - czy chciałabyś udać się ze mną do słonecznej Hiszpanii? Wyjeżdżam za dwa tygodnie. - spuściła wzrok i westchnęła.
- Henry ja.. podjęłam się pracy w Hogwarcie - podniosła wzrok i spojrzała w oczy mężczyźnie. Nie wyglądał na zawiedzionego. Był raczej ciekawy.
- Kiedy masz wolne? - zapytał tylko.
- Chyba w przerwie Bożonarodzeniowej. Później ferie. - oznajmiła była Gryfonka zyskując nadzieję.
- Więc ustalone - ukochany złożył pocałunek na jej malinowych ustach a Granger rozpłynęła się pod ich dotykiem.


* * *

Pakowała do walizki ostatnią sukienkę kiedy pod hotel podjechała jej limuzyna. Żegnając się ze swoim mężczyzną Hermiona nie potrafiła wyzbyć się smutku, który podpowiadał jej, że źle robi ograniczając teraz kontakt z Henrym.

Gdy przeszła przez bariery ochronne Zamku wciągnęła świeże powietrze w płuca a zamykając oczy przypomniała sobie wszystkie te lata spędzone w jego murach.
- GRANGER! - zagrzmiał dobrze znany kobiecie głos - JA CIĘ ZABIJE! - odwróciła się i zobaczyła kroczącego szybko w jej stronę Severusa.
- No to koniec - mruknęła uśmiechając się pod nosem.
- GDZIEŚ TY DO JASNEJ CHOLERY BYŁA? - wrzasnął jej prosto w twarz nauczyciel eliksirów.
- Myślę, że to nie twój interes - odwarknęła nagle, zupełnie nie wiedząc dlaczego, zdenerwowana.
- Nie mój ineters? Obudziłem się a ciebie nie było w mieszkaniu!
- Co z tego?
- Nie przerywaj mi Granger! - Snape był naprawdę wściekły. - szukałem cię! Myślałem, że stało się coś naprawdę strasznego! Że znikłaś! Wszyscy cię szukali! Martwiłem się! A ty co? Pojawiasz się jakby nie było sprawy i bezczelnie oznajmiasz mi, że to nie mój interes!
- Teraz ty mnie posłuchaj, Snape! - rozwścieczona Hermiona dźgnęła go w ramię - nie obchodzi mnie co myślisz. Ty się martwiłeś? Błagam, nie rozśmieszaj mnie! Ty mnie nie cierpisz! Tak samo jak nie cierpisz Harrego, jak nie lubiłeś Rona! - łza popłynęła po jej twarzy i kiedy Severus próbował podjeść kobieta odskoczyła jak rozjuszona kotka - nie dotykaj mnie! Nie twoja zakichana sprawa gdzie, kiedy i z kim przebywam. I wiesz co jeszcze Snape? DAJ MI SPOKÓJ ! - z tymi słowami obróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę Zamku.

Severus stał jak wrośnięty w ziemię. Tylko Albus potrafił sprawić, że ten zamknął buzię i słuchał opinii rozmówcy. Teraz dokonała tego ta mała, bezczelna Gryfonka, która ledwo wytarła mleko spod nosa. Jednak nie to go najbardziej uderzyło.
- Nie nienawidzę cię, Granger - wyszeptał Snape i nie siląc się na zaszczycenie swoją obecnością Wielkiej Sali udał się do lochów.

wtorek, 17 czerwca 2014

ROZDZIAŁ IV

- Eva Lins - przestawiła się dziewczyna kiedy Severus usiadł na przeciwko niej.
- Mów mi Sev - mruknął mężczyzna. - co cię do mnie sprowadza?
- Cóż... - najwyraźniej zawstydzona nastolatka spuściła wzrok - chciałabym prosić o przysługę. Na początku roku szkolnego prawdopodobnie przeniosę się do Hogwartu - Severus zakrztusił się łykiem herbaty, który pociągnął ze swojego kubka - coś nie tak? - kiedy ten machnął ręką kontynuowała - rzecz w tym, że nie jestem najlepsza z eliksirów. Hermiona mówiła mi, że Pan..
- Czekaj, czekaj. - zastanowił się chwilę - Hermiona? Hermiona Granger przysłała cię do mnie?
- Och, no tak. Spędzam u parę miesięcy.
- Jak to się stało? To twoja ciocia? Kuzynka?
- Jeśli nie chce mi pan pomagać, wystarczy grzecznie odmówić - zaperzyła się dziewczyna i Severusa uderzyło podobieństwo tych dwóch charakterków. Lily i Evy, nie Evy i Granger rzecz jasna.
- Czysta ciekawość. Kontynuuj.
- Chciałabym prosić, aby pomógł mi Pan.. - Sev westchnął znacząco - abyś pomógł mi nadrobić zaległości.

Snape walczył ze sobą samym. Z jednej strony perspektywa spędzania czasu z tą uroczą dziewczyną była niezmiernie kusząca. Z drugiej jednak, nie mógł. Ona była młoda, piękna i pełna życia. On zaślepiony miłością ze szkolnych czasów, która odeszła z Potterem, zabierając jego szczęście. Wciąż miał nadzieję, ale przecież i nadzieja kiedyś w końcu umiera. Jako ostatnia. Teraz płomień pojawił się na nowo. Ale Sev musiał skupić się na Granger. A ona? Hm, mogła mu w tym pomóc.
- W czym ci pomoże? Nie oszukuj się, podchodzisz do tego egoistycznie! - podpowiadał głos w głowie czarodzieja, który ignorował go z premedytacją.

- Więc? - Eva patrzyła wyczekująco.
- Więc, tak. Pomogę Ci.

Dziewczyna nie posiadając się ze szczęścia zerwała się z małej skórzanej kanapy i wykrzyknęła
- Wspaniale! Pójdę powiedzieć Hermionie! - kierując się do drzwi dodała - wpadnij na jutrzejszą kolację - i już jej nie było.


Hermionę Granger męczyły koszmary. Od kiedy ta dziewczyna zagroziła jej, bezczelnie wprowadzając się do jej mieszkania, kobieta nie mogła pozbyć się wrażenia że skądś zna tę twarzyczkę. Z pewnością była piękna i niebezpieczna. Co poza tym? Cóż, była Gryfonka wolała nie snuć domysłów. Czuła się, jakby życie dokładało jej na każdym kroku i przy okazji poważnie zastanawiała co się z nią stało. Po śmierci Rona zniknęła gdzieś dzielna Gryfonka a jej miejsce zajął cień. Smutny, przejęty własnym bólem. Ostatnio dziury w pamięci dawały jej się we znaki. Co się z nią działo? Musiała spotkać się z Harrym Potterem. Ta myśl, była ostatnią zanim ogromny ból głowy obudził dziewczynę. Eva, a przynajmniej tak przedstawiał się ten istny demon w ludzkim ciele, znowu próbowała wedrzeć się do jej głowy. We śnie! Oburzona otworzyła oczy i zobaczyła ją nad sobą.
- Hermiona! - zaszczebiotała słodko - jak dobrze, że wstałaś! Musimy posprzątać i wyjść na zakupy. Wieczorem przychodzi Severus - ćwierkała jak skowronek - czy to nie wspaniale? Będzie dawał mi korepetycje z eliksirów - roześmiała się a jej zielone oczy błysnęły czewoną poświatą - jest taaaaki zagubiony.

O nie! Nie, nie nie! Tylko nie Severus! Od kiedy skończyła się wojna Granger wybaczyła winy i pojęła istotę działania Mistrza Eliksirów. Ale i on wiele w życiu wycierpiał... czy teraz miał pokutować razem z nią? Musiała mu to jakoś przekazać. Ale jak?


* * *

Severus od rana zastanawiał się, jak podać kobiecie Berberys. Bez wątpienia dziwne wydawały mu się nagłe odwiedziny kopii Lily Evans i jej zamieszkanie z Hermioną. Tym bardziej, że i z kobietą działo się coś niedobrego. Postanowił przyjrzeć się jej uważniej podczas kolacji. Ale najpierw musiał się czegoś dowiedzieć. 

'' Alexandrze!

Mam nadzieję, że list przesłany tą drogą nie zginie w zielonych płomieniach. Muszę dowiedzieć się jednak, czy szkodliwe jest podanie Berberysu osobom, które nie mają nic wspólnego z chorobą Hermiony? Potrzebujemy planu.

Severus.''


Wiadomość była krótka i na temat. Odpowiedź przysła w południe kiedy to Severus odmierzał ostatnią miarkę eliksiru wielosokowego dla Ministerstwa. Potwierdzała przypuszczenia Mistrza i pozwalała na swobodę działania.

Równo o osiemnastej trzydzieści mężczyzna stanął pod drzwiami domu Hermiony. Zanim zdążył użyć dzwonka otworzyła mu ta urocza nastolatka, która w zwiewnej i krótkiej sukience wyglądała doprawdy zachwycająco.
- Och przestań! - skarcił się w myślach nauczyciel a Lins spojrzała na niego tak chytrze jak gdyby odgadła jego myśli - ach więc tak. Jest świadoma tego, co robi - wywnioskował Severus i przywitał się z dziewczyną.
- Gdzie Hermiona?
- W kuchni - odparła z uśmiechem młoda kobieta.

Severus wszedł w momencie kiedy Granger wyjmowała pieczeń  z piekarnika. Spojrzał na nią i musiał przyznać, że niczego jej nie brakowała. Biała sukienka kontrastowała z ciemnymi oczami w których kiedyś igrały wesołe ogniki. Teraz jednak były one matowe, smutne, wręcz obojętne. Kaskady loków opadały jej na ramiona tworząc aureolę a malinowe pełne wargi dziewczyna przygryzała w skupieniu.

- Sev. Kolacja prawie gotowa - wymamrotała zaskoczona napotykając jego spojrzenie. Mężczyzna zauważył coś jakby niemą prośbę. Widząc, że Eva przygląda się ostrzegawczo Hermionie, skrzywił się lekko i rzucił
- Jasne. Przyniosłem tylko butelkę wina. Dobry rocznik - pochwalił się i podał ją Granger.
- Och, wino. A tobie co podać, kochana? - zwróciła się do dziewczyny w sposób nad wyraz uprzejmy. Zbyt uprzejmy jak pozwolił sobie zauważyć Snape.
- Soku z Dyni, Miona. - zaćwierkała - Severusie, zapraszam do salonu.

Na miejscu skórzanych foteli stały teraz trzy wygodne krzesła i okrągły, drewniany stół przyozdobiony zapewne przez młodą.
- Usiądź - wskazała mu miejsce obok siebie i sama zajęła swoje. 


Pół godziny później towarzystwo ochoczo zajadało kolacje. Snape przyglądając się byłej Gryfonce przyuważył zmęczenie i strach odbijający się na jej bladej twarzy. Kiedy za oknem zapadł zmrok Severus zatarł dłonie i rzekł
- Pora na wino.
- Nie jestem w nastroju - odparła Hermiona i Snape poczuł, że młodsza z kobiet miała wpływ na owy nastrój kobiety. Postanowił nie naciskać, choć wiedział, że Alexander nie będzie zadowolony.
- Cóż, nie będę nalegał. Schowaj je dobrze - spojrzał znacząco w stronę byłej uczennicy i skierował się do obecnej
- Alexander chciałby cię poznać.
- Słucham?
- Alexander. Najbardziej szanowany Mistrz eliksirów w świecie magii.
- Och, to... wspaniała wiadomość - dziewczyna wydęła wargi w wymuszonym uśmiechu.
- Wybierzesz się do niego jutro i spędzisz tam dwa dni. Nauczy cię podstaw.
- Jasne. O której mam się u ciebie stawić?
- Siódma. Będę się zbierał - mruknął mężczyzna podnosząc się z krzesła. Mrugnął do Pań i powiedział - do zobaczenia.

Na Brodę Merlina, gorzej być nie mogło - analizowała demonica krążąc po salonie, który wrócił do dawnych standardów. Co ten Snape wymyślił? Hermiona może mu za dużo powiedzieć. Cholera. - z tymi myślami dziewczyna położyła się do łóżka.

Rano spotkała się z bladym Severusem.
- Wyglądasz jak przez okno - powitał ją najwyraźniej niezadowolony.
- Ty wcale nie lepiej - odcięła się - idziemy? 
- Jasne. Sieć kominkowa. - mruknął i wszedł do mieszkania gdzie nabrał garść proszku. Po chwili zniknął w zielonych płomieniach. Dziewczyna poszła za jego przykładem. 

W pomieszczeniu dało się wyczuć przeogromną dawkę magii, przewyższającą każdy ze znanych rodzjów magii dziewczynie. 
- Witaj - zagrzmiał nad wyraz melodyjny głos, równie pięknego człowieka. Zachwycona prawie zapomniała o trzymaniu swojej maski, bariery. - Alexander - alchemik podszedł do kobiety i wiedziała, że jest stracona. Zemszczę się! 
- Muszę wracać, Alex - zwrócił się do Alexandra Severus i dziewczynie nie umknęła więź między nimi. - do zobaczenia.



* * *

Od paru dni Severus spotykał się regularnie z Hermioną, rzecz jasna w stosunkach koleżeńskich. Oglądali razem mugolskie filmy i chodzili do kawiarni. Dziewczyna potrzebowała towarzystwa. Kolejnego ataku nie było, jednak Snape zauważył, że nie uśmiecha się często i jest przemęczona. Nie mówiła wiele o sobie a wszelkie pytania zbywała w tempie natychmiastowym. Sev postawił na cierpliwość. Ostatniego wieczora, kiedy szedł już do siebie szepnęła
- Uważaj na nią. 
- Na kogo takiego? - zdziwił się mężczyzna.
- Na nią. Idź już, Sev - wypchnęła go lekko za drzwi i zamknęła je z wyrazem przerażenia wypisanym na twarzy.

Wstał o 4:30 i mając jeszcze pół godziny do powrotu dziewczyny postanowił wziąć szybką kąpiel. Kiedy spłukiwał pianę usłyszał skrzypnięcie drzwi i zobaczył ją. Stała przed nim w samym ręczniku, uśmiechała się tajemniczo. Podeszła do znieruchomiałego Severusa i wyciągnęła go za rękę do salonu.
- Co ty wyprawiasz? - wysyczał, kiedy odzyskał świadomość. Kobieta zamiast odpowiedzi powoli zsunęła z siebie ręcznik ukazując nagie ciało. 
- Nie ruszaj się - wymruczała ostrzegawczo i podeszła do niego, obnażonego i bez różdżki. W momencie kiedy dotknęła jego skóry drzwi się otworzyły.

- Sev, chciałam poży.. - wzrok Granger padł na tę dwójkę i wysyczała - a więc to tak - a później już jej nie było.

Mistrz eliksirów otrząsnął się całkowicie.
- Coś ty najlepszego zrobiła, dziewczyno?! - wrzasnął i złapał różdżkę, która nagle znalazła się na stoliku. Wyczarował ubranie, a trzaskając drzwiami usłyszał tylko drwiący śmiech tej małej smarkuli.

środa, 11 czerwca 2014

ROZDZIAŁ III

- Sev! - Alexander cieszył się jak dzieciak. Patrząc na niego Snape odniósł niejasne wrażenie, że jeden z najpotężniejszych mistrzów świata czarodziejów od dawna nie miał kontaktu ze światem zewnętrznym. Kiedy ten niebezpiecznie zbliżył się do przekroczenia granicy bezwzględnej Severus zaprotestował
- Nie zachowuj się jak dziecko, Alex - przyjrzał mu się uważnie - kiedy ostatnio wyszedłeś - tu skrzywił się niemiłosiernie i odwrócił wzrok - się... rozerwać?
- Och, Severusie! Jak dobrze wiedzieć, że twoje nastawienie do potańcówek nie uległo zmianie. Cóż, mniej więcej w 1132 roku. To były czasy! Opowiadałem Ci kiedyś jak... - tu zaczął przydługą opowieść, której Czarnowłosy nie wysłuchał nawet w połowie. Wyłączył się mniej więcej w momencie, gdy Alexander ochoczo wprowadzał go w szczegóły życia bogatego w erotyczne aspekty. - słuchasz mnie w ogóle? - zapytał uważnie lustrując wzrokiem reakcje mężczyzny. Severus zastanowił się chwilę i zrezygnowany potrząsnął głową. Już miał uszykowaną odpowiedź gdy głos ponownie zabrał przyjaciel nauczyciela
- Sev, doprawdy mógłbyś używać odżywki, którą ci podarowałem! Twoje włosy nie wyglądałyby jak z pierwszego tłoczenia!
- No wiesz?! - oburzył się tamten podnosząc urażone spojrzenie na alchemika - jak możesz suge..
- Nie sugeruję a jedynie przedstawiam suche fakty. Zaprzeczysz?

W Severusie wszystko się kotłowało. Potężny mag liczący sobie tysiące lat, staromodny i niedostosowany do życia wśród dzisiejszej młodzieży śmie mu zwracać uwagę! I z jakiego to względu? Chodzi o włosy! Cholerne, nic nieznaczące włosy, którym tłustawego wyglądu nadawały ukochane eliksiry! Bezczelny dupek. Nie ważne ile ma lat, to niestosowne i aroganckie!
- Nie zapominaj, że znam twoje myśli - podsunął lekko rozbawiony Alex najwyraźniej niezrażony tą sytuacją.
- Nie zapomnij, że masz do mnie słabość - odciął Mistrz Eliksirów wcale nie mijając się z prawdą.
- Cóż, byłeś zdolnym uczniem i niezwykle upartym pacjentem.
- Zachowywałeś się jak przewrażliwiona mamuśka!
- Byłeś ciężko ranny!
- Ciężko ranny? Proszę Cię!
- Wiem swoje! Od lat obserwuje choroby, schorzenia i rany! Twoje alarmowały mój umysł!
- Nie było tak źle.
- Gdyby nie ja skończyłbyś w piachu, Sev - po tych słowach Czarnowłosy znieruchomiał. Alexander miał rację. Zaledwie krok dzielił go od śmierci.

WSPOMNIENIE

Severus zasiadał przy stole w domu Malfoy'ów. Czarny Pan miał wyjątkowo paskudny humor, co nie uszło uwadze żadnego z zebranych. Cóż, najwyraźniej stało się coś ważnego. Do sali wkroczył młody Malfoy, ukryty za maską bezdennej obojętności. Severusowi szkoda było tego dzieciaka. Kto jak kto, ale on miał dobre serce.
- Przyjaciele! - zabrzmiał Czarny Pan i natychmiast wszyscy zebrani pokłonili się w jego stronę - każdy z was słyszał zapewne o najpotężniejszym alchemiku wszech czasów - rozejrzał się i widząc miny wyrażające zdumienie, warknął - SNAPE.
- Cóż, mowa o Alexandrze - zaczął czarnowłosy. Na nielicznych twarzach pojawiło się zrozumienie i szok - nikt tak naprawdę nie wie, ile ma lat. Cóż, można by uznać, że jest swego rodzaju założycielem świata czarodziejów - tu Voldemort zaśmiał się złowieszczo - prawdopodobnie potężniejszym niż sami założyciele Hogwartu.
- Dosyć! Otóż chcemy przeciągnąć go na swoją stronę. Mógłby zmieść tych żałosnych obrońców szlam w ułamku sekundy. Jednakże do tego zadania wyznaczyć muszę jednego z uczniów. - tu spojrzał na pięciu uczniaków Hogwartu zasiadających na samym końcu długiego stołu.
- Panie mój - odezwał się Lucjusz - Draco podejmie się próby.
- Więc ustalone! Draconie, po spotkaniu zostaniesz wraz z Severusem - zapiał Voldemort.

Szlag! Myśli nauczyciela eliksirów nabrały prędkości światła. Spojrzał w oczy młodego Malfoya i widział zwierzęcy strach pomieszany z odrazą. Ten chłopak nie mógł tego zrobić. Ale musiał. Zrezygnowany Sev opadł na krzesło.

Czas do zakończenia spotkania ciągnął się niezwykle długo. Słuchali nudnych raportów i wdrażali kolejne szczegóły ich planu. Gdy w końcu zostali we trójkę Czarny Pan przemówił
- Draco, dostąpiłeś wielkiego zaszczytu kiedy pozwoliłem ci podjąć się próby. Wiedz, że za nieprawidłowe wykonanie zadania czeka cię śmierć. Długa i bolesna...zabawna dla nas, silniejszych. - chłopak nawet nie drgnął przywdziewając maskę obojętności - zrozumiałeś?
- Tak, Panie - ukłonił się Ślizgon czekając na dalsze instrukcje.
- Doskonale. Aby ułatwić zadanie odbierzemy Alexandrowi jedyną rzecz, którą kocha. - wypluł słowo kocha jak gdyby nie miało ono zastosowania w codziennym życiu.
- Rzecz Panie? - zapytał Ślizgon unosząc brew.
- Och tak, inaczej nazwać się TEGO nie da - Voldemort pstryknął dwoma palcami i tuż na środku stołu pojawiła się skatowana kobieta. Mężczyźni przyjrzeli się uważniej i Severus wyszeptał
- Emily.
- Ta suka - ujął podbródek kobiety rozcinając policzek długim, ostrym paznokciem - sprzeciwiła mi się. Chciała pobiec do naszego - roześmiał się szyderczo - MISTRZA, który wkrótce przyłączy się do naszej armii.
- Nie zrobi tego, nie jest tak głupi jak Ty, Tom- syknęła kobieta mrużąc oczy i w tym momencie Severus szczerze podziwiał jej odwagę.
- Jesteś niczym. Nic nie wartym śmieciem. Draco - zwrócił się do Ślizgona - ona jest pierwszą próbą.

Sev zaklął w myślach. Pierwszą próbą?! On chyba sobie żartuje! Narazi Dracona, całe pokolenia jego rodziny zostaną zniszczone, wykorzenione do cna przez alchemika, którego zaślepi nienawiść.
- Masz czas do rana. Severusie - zwrócił się Czarny Pan do swojego sługi - pilnujesz młodziaka, aby wykonał robotę dobrze. I ostrzegam - nie próbuj mu pomagać.

Zostali sami. Snape i Malfoy.
- Musisz to zrobić - szepnęła w stronę Blondyna Emily.
- Muszę - powtórzył tamten i uniósł różdżkę.

Zaklęcia niewybaczalne i klątwy padały bez końca. Kobieta skąpana we krwi oddychała ciężko. Kiedy Severus myślał już, że będzie musiał powstrzymać Dracona siłą ten nagle opuścił różdżkę i ukrył twarz w dłoniach. Czarnowłosy położył mu dłoń na ramieniu
- Nie musisz.
- Kto jeśli nie ja? On?
- Ja.

Draco był przerażony.
- NIE MOŻESZ!

Wszystko stało się w ułamku sekundy. Severus machnął krótko nadgarstkiem posyłając promień zielonego światła w stronę kobiety, ta krzyknęła przeraźliwie gdy cały pokój utonął w blasku czerwonawego światła i wypełnił się agonalnym krzykiem, Draco zatkał uszy a mosiężne drzwi otwarły się na oścież.

- SNAPE!

Kara była straszliwa. Jak przez mgłę Snape pamiętał pewne szczegóły. Ręce rozrzucone bezwładnie nad głową, kończyny powykrzywiane pod dziwnymi stopniami, krew napływająca strumieniami do ust i oczu oraz zimno. Straszliwe, przejmujące zimno smagające pokaleczoną skórę niczym bicze, posypujące rany solą.
- Dosyć - usłyszał tylko Mistrz Eliksirów nim zapadł w głęboki, bezdenny sen.

Mężczyzne ocucił ostry zapach ziół. Miał wrażenie, że kiedyś jego nos zderzył się już z tak duszącą mieszanką ale nie mógł skojarzyć gdzie mogłoby to mieć miejsce. Z trudem otworzył oko, najpierw jedno potem drugie i z ulgą stwierdził, że w pomieszczeniu panuje mrok, który go nie oślepia. Próbował się rozejrzeć ale uniemożliwił mu to przerażający ból głowy. Snape miał wrażenie, że kości kruszą się w proch, w ustach natychmiast mu zaschło, oczy zapiekły jak gdyby przepalał je gaz.
- Jestem w piekle? - wychrypiał
- Poniekąd - odparł mu melodyjny głos, który sprawił, że Mistrz wolałby umrzeć. O matko, tylko nie on! Nie on! Myślał gorączkowo. W tym czasie mężczyzna szeptał niezrozumiałe dla Seva słowa. Ogarnęła go nagła lekkość i poczucie bezpieczństwa. Po niespełna minucie nieznajomy a właściwie znajomy nakazał
- otwórz oczy.

KONIEC WSPOMNIENIA
- Dosyć! - przerwał Severus przyjacielowi.
- Och Sev, nie oburzaj się tak! To nie twoja wina, ze twoje ciało tak zareagowało!

Severus aż gotował się ze złości na to wspomnienie.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Kiedyś opowiem o tym twojej ukochanej - zagrzmiał Alex.
- Dzięki Merlinowi, nie będę jej miał.

Alchemik skrzywił się najwyraźniej wiedząc o sprawach o których mężczyzna nie mógł mieć pojęcia.
- Przychodzisz tu w sprawie Hermiony Granger.
- Skąd wiesz?
- Sev, ja słyszę o czym myślisz!
- Wyłapujesz pojedyńcze myśli - poprawił go nietoperz.
- Ach tak, wyłapuję.

Po niespełna godzinie Alexander potrafił postawić wstępną diagnozę.
- Berberys - szepnął
- Słucham? - Snape był już naprawdę zniecierpliwiony.

- Usiądź, Sev. Nie mogę zdradzić Ci diagnozy, ona ujawni się w swoim czasie. Dowiemy się, co też stało się Pannie Granger. Podaruję Ci Berberys. Masz się do niej zbliżyć tak, by być pewnym, że zażywa go dwa razy dziennie, szczególnie przed snem. To bardzo ważne. Przy najbliższej pełni ważne jest, aby zażyła Hyzop. Musisz tego dopilnować, Sev. Podam Ci szczegóły. Wracaj do niej - machnął ręką i w dłoni Seva pojawiła się torba ze składnikami - niech natychmiast zażyje Berberys. Zrób napar. będziemy w kontakcie.

Świat zawirował i Snape uderzył nogami w twardą podłogę.
- Cholera, Alex - warknął - delikatność wrodzona.

Mistrz Eliksirów nie ociągał się długo. Ważenie naparu z tak potężnych ziół było nie lada wyzwaniem ale i takim któremu on, Severus Snape zdoła podołać.

Powoli zapadał zmrok a on zmęczony wykonanym przez siebie zadaniem kląc pod nosem wszedł prędko pod gorący, relaksujący go strumień wody. Lawendowy, uspokajający zapach płynu roznosił się w powietrzu kiedy Sev usłyszał dzwonek.
- Cholera, że też teraz - mruknął i owijając się ręcznikiem wyszedł z kabiny prysznicowej.

Poczłapał do drzwi przeczesując długie, splątane włosy ręką. Uchylił drzwi
- Cześć. Chciałam zapytać czy... - och. Mężczyzna czuł się jak gdyby poraził go piorun. Przed nim stała młoda, szesnato może siedemnastoletnia dziewczyna. Była tak bardzo znajoma. Tak boleśnie znajome oczy patrzyły prosto w jego czarne tęczówki. - przeszkadzam? - mała kopia Lily Evans najwyraźniej się speszyła.
- Ależ... - Severus walczył ze sobą starając się utrzymać nerwy w ryzach - ależ nie. Chwileczkę - otworzył drzwi - proszę... proszę wejdź.

Kiedy potrząsnęła głową uśmiechając się przy tym, Snape miał wrażenie, że wnętrze powoli rozrywa się na kawałki.
- Poczekaj chwilę - wskazał na kanapę i udał się do toalety. Zatrzaskując za sobą drzwi oparł się o nie i złapał za głowę.

Podszedł do zlewu bijąc się z myślami. Płukając twarz w zimnej wodzie zastanawiał się jak wiele jeszcze w życiu może go zaskoczyć i kim do diabła jest ta dziewczyna podobna do Evas. Machnął krótko różdźką i przywdziewając mugolskie ubranie mruknął do siebie ze strachem
- teraz, albo nigdy.