- Mów mi Sev - mruknął mężczyzna. - co cię do mnie sprowadza?
- Cóż... - najwyraźniej zawstydzona nastolatka spuściła wzrok - chciałabym prosić o przysługę. Na początku roku szkolnego prawdopodobnie przeniosę się do Hogwartu - Severus zakrztusił się łykiem herbaty, który pociągnął ze swojego kubka - coś nie tak? - kiedy ten machnął ręką kontynuowała - rzecz w tym, że nie jestem najlepsza z eliksirów. Hermiona mówiła mi, że Pan..
- Czekaj, czekaj. - zastanowił się chwilę - Hermiona? Hermiona Granger przysłała cię do mnie?
- Och, no tak. Spędzam u parę miesięcy.
- Jak to się stało? To twoja ciocia? Kuzynka?
- Jeśli nie chce mi pan pomagać, wystarczy grzecznie odmówić - zaperzyła się dziewczyna i Severusa uderzyło podobieństwo tych dwóch charakterków. Lily i Evy, nie Evy i Granger rzecz jasna.
- Czysta ciekawość. Kontynuuj.
- Chciałabym prosić, aby pomógł mi Pan.. - Sev westchnął znacząco - abyś pomógł mi nadrobić zaległości.
Snape walczył ze sobą samym. Z jednej strony perspektywa spędzania czasu z tą uroczą dziewczyną była niezmiernie kusząca. Z drugiej jednak, nie mógł. Ona była młoda, piękna i pełna życia. On zaślepiony miłością ze szkolnych czasów, która odeszła z Potterem, zabierając jego szczęście. Wciąż miał nadzieję, ale przecież i nadzieja kiedyś w końcu umiera. Jako ostatnia. Teraz płomień pojawił się na nowo. Ale Sev musiał skupić się na Granger. A ona? Hm, mogła mu w tym pomóc.
- W czym ci pomoże? Nie oszukuj się, podchodzisz do tego egoistycznie! - podpowiadał głos w głowie czarodzieja, który ignorował go z premedytacją.
- Więc? - Eva patrzyła wyczekująco.
- Więc, tak. Pomogę Ci.
Dziewczyna nie posiadając się ze szczęścia zerwała się z małej skórzanej kanapy i wykrzyknęła
- Wspaniale! Pójdę powiedzieć Hermionie! - kierując się do drzwi dodała - wpadnij na jutrzejszą kolację - i już jej nie było.
Hermionę Granger męczyły koszmary. Od kiedy ta dziewczyna zagroziła jej, bezczelnie wprowadzając się do jej mieszkania, kobieta nie mogła pozbyć się wrażenia że skądś zna tę twarzyczkę. Z pewnością była piękna i niebezpieczna. Co poza tym? Cóż, była Gryfonka wolała nie snuć domysłów. Czuła się, jakby życie dokładało jej na każdym kroku i przy okazji poważnie zastanawiała co się z nią stało. Po śmierci Rona zniknęła gdzieś dzielna Gryfonka a jej miejsce zajął cień. Smutny, przejęty własnym bólem. Ostatnio dziury w pamięci dawały jej się we znaki. Co się z nią działo? Musiała spotkać się z Harrym Potterem. Ta myśl, była ostatnią zanim ogromny ból głowy obudził dziewczynę. Eva, a przynajmniej tak przedstawiał się ten istny demon w ludzkim ciele, znowu próbowała wedrzeć się do jej głowy. We śnie! Oburzona otworzyła oczy i zobaczyła ją nad sobą.
- Hermiona! - zaszczebiotała słodko - jak dobrze, że wstałaś! Musimy posprzątać i wyjść na zakupy. Wieczorem przychodzi Severus - ćwierkała jak skowronek - czy to nie wspaniale? Będzie dawał mi korepetycje z eliksirów - roześmiała się a jej zielone oczy błysnęły czewoną poświatą - jest taaaaki zagubiony.
O nie! Nie, nie nie! Tylko nie Severus! Od kiedy skończyła się wojna Granger wybaczyła winy i pojęła istotę działania Mistrza Eliksirów. Ale i on wiele w życiu wycierpiał... czy teraz miał pokutować razem z nią? Musiała mu to jakoś przekazać. Ale jak?
* * *
Severus od rana zastanawiał się, jak podać kobiecie Berberys. Bez wątpienia dziwne wydawały mu się nagłe odwiedziny kopii Lily Evans i jej zamieszkanie z Hermioną. Tym bardziej, że i z kobietą działo się coś niedobrego. Postanowił przyjrzeć się jej uważniej podczas kolacji. Ale najpierw musiał się czegoś dowiedzieć.
'' Alexandrze!
Mam nadzieję, że list przesłany tą drogą nie zginie w zielonych płomieniach. Muszę dowiedzieć się jednak, czy szkodliwe jest podanie Berberysu osobom, które nie mają nic wspólnego z chorobą Hermiony? Potrzebujemy planu.
Severus.''
Wiadomość była krótka i na temat. Odpowiedź przysła w południe kiedy to Severus odmierzał ostatnią miarkę eliksiru wielosokowego dla Ministerstwa. Potwierdzała przypuszczenia Mistrza i pozwalała na swobodę działania.
Równo o osiemnastej trzydzieści mężczyzna stanął pod drzwiami domu Hermiony. Zanim zdążył użyć dzwonka otworzyła mu ta urocza nastolatka, która w zwiewnej i krótkiej sukience wyglądała doprawdy zachwycająco.
- Och przestań! - skarcił się w myślach nauczyciel a Lins spojrzała na niego tak chytrze jak gdyby odgadła jego myśli - ach więc tak. Jest świadoma tego, co robi - wywnioskował Severus i przywitał się z dziewczyną.
- Gdzie Hermiona?
- W kuchni - odparła z uśmiechem młoda kobieta.
Severus wszedł w momencie kiedy Granger wyjmowała pieczeń z piekarnika. Spojrzał na nią i musiał przyznać, że niczego jej nie brakowała. Biała sukienka kontrastowała z ciemnymi oczami w których kiedyś igrały wesołe ogniki. Teraz jednak były one matowe, smutne, wręcz obojętne. Kaskady loków opadały jej na ramiona tworząc aureolę a malinowe pełne wargi dziewczyna przygryzała w skupieniu.
- Sev. Kolacja prawie gotowa - wymamrotała zaskoczona napotykając jego spojrzenie. Mężczyzna zauważył coś jakby niemą prośbę. Widząc, że Eva przygląda się ostrzegawczo Hermionie, skrzywił się lekko i rzucił
- Jasne. Przyniosłem tylko butelkę wina. Dobry rocznik - pochwalił się i podał ją Granger.
- Och, wino. A tobie co podać, kochana? - zwróciła się do dziewczyny w sposób nad wyraz uprzejmy. Zbyt uprzejmy jak pozwolił sobie zauważyć Snape.
- Soku z Dyni, Miona. - zaćwierkała - Severusie, zapraszam do salonu.
Na miejscu skórzanych foteli stały teraz trzy wygodne krzesła i okrągły, drewniany stół przyozdobiony zapewne przez młodą.
- Usiądź - wskazała mu miejsce obok siebie i sama zajęła swoje.
Pół godziny później towarzystwo ochoczo zajadało kolacje. Snape przyglądając się byłej Gryfonce przyuważył zmęczenie i strach odbijający się na jej bladej twarzy. Kiedy za oknem zapadł zmrok Severus zatarł dłonie i rzekł
- Pora na wino.
- Nie jestem w nastroju - odparła Hermiona i Snape poczuł, że młodsza z kobiet miała wpływ na owy nastrój kobiety. Postanowił nie naciskać, choć wiedział, że Alexander nie będzie zadowolony.
- Cóż, nie będę nalegał. Schowaj je dobrze - spojrzał znacząco w stronę byłej uczennicy i skierował się do obecnej
- Alexander chciałby cię poznać.
- Słucham?
- Alexander. Najbardziej szanowany Mistrz eliksirów w świecie magii.
- Och, to... wspaniała wiadomość - dziewczyna wydęła wargi w wymuszonym uśmiechu.
- Wybierzesz się do niego jutro i spędzisz tam dwa dni. Nauczy cię podstaw.
- Jasne. O której mam się u ciebie stawić?
- Siódma. Będę się zbierał - mruknął mężczyzna podnosząc się z krzesła. Mrugnął do Pań i powiedział - do zobaczenia.
Na Brodę Merlina, gorzej być nie mogło - analizowała demonica krążąc po salonie, który wrócił do dawnych standardów. Co ten Snape wymyślił? Hermiona może mu za dużo powiedzieć. Cholera. - z tymi myślami dziewczyna położyła się do łóżka.
Rano spotkała się z bladym Severusem.
- Wyglądasz jak przez okno - powitał ją najwyraźniej niezadowolony.
- Ty wcale nie lepiej - odcięła się - idziemy?
- Jasne. Sieć kominkowa. - mruknął i wszedł do mieszkania gdzie nabrał garść proszku. Po chwili zniknął w zielonych płomieniach. Dziewczyna poszła za jego przykładem.
W pomieszczeniu dało się wyczuć przeogromną dawkę magii, przewyższającą każdy ze znanych rodzjów magii dziewczynie.
- Witaj - zagrzmiał nad wyraz melodyjny głos, równie pięknego człowieka. Zachwycona prawie zapomniała o trzymaniu swojej maski, bariery. - Alexander - alchemik podszedł do kobiety i wiedziała, że jest stracona. Zemszczę się!
- Muszę wracać, Alex - zwrócił się do Alexandra Severus i dziewczynie nie umknęła więź między nimi. - do zobaczenia.
* * *
Od paru dni Severus spotykał się regularnie z Hermioną, rzecz jasna w stosunkach koleżeńskich. Oglądali razem mugolskie filmy i chodzili do kawiarni. Dziewczyna potrzebowała towarzystwa. Kolejnego ataku nie było, jednak Snape zauważył, że nie uśmiecha się często i jest przemęczona. Nie mówiła wiele o sobie a wszelkie pytania zbywała w tempie natychmiastowym. Sev postawił na cierpliwość. Ostatniego wieczora, kiedy szedł już do siebie szepnęła
- Uważaj na nią.
- Na kogo takiego? - zdziwił się mężczyzna.
- Na nią. Idź już, Sev - wypchnęła go lekko za drzwi i zamknęła je z wyrazem przerażenia wypisanym na twarzy.
Wstał o 4:30 i mając jeszcze pół godziny do powrotu dziewczyny postanowił wziąć szybką kąpiel. Kiedy spłukiwał pianę usłyszał skrzypnięcie drzwi i zobaczył ją. Stała przed nim w samym ręczniku, uśmiechała się tajemniczo. Podeszła do znieruchomiałego Severusa i wyciągnęła go za rękę do salonu.
- Co ty wyprawiasz? - wysyczał, kiedy odzyskał świadomość. Kobieta zamiast odpowiedzi powoli zsunęła z siebie ręcznik ukazując nagie ciało.
- Nie ruszaj się - wymruczała ostrzegawczo i podeszła do niego, obnażonego i bez różdżki. W momencie kiedy dotknęła jego skóry drzwi się otworzyły.
- Sev, chciałam poży.. - wzrok Granger padł na tę dwójkę i wysyczała - a więc to tak - a później już jej nie było.
Mistrz eliksirów otrząsnął się całkowicie.
- Coś ty najlepszego zrobiła, dziewczyno?! - wrzasnął i złapał różdżkę, która nagle znalazła się na stoliku. Wyczarował ubranie, a trzaskając drzwiami usłyszał tylko drwiący śmiech tej małej smarkuli.
O ja pie*dole 0.0 ..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, aż brak mi słów ;-) dodaj jak najszybciej nowy, błagam :-P
OdpowiedzUsuńA ja pitole :O
OdpowiedzUsuńTy serio...? O ja... :O
I znowu skórzana kanapa <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za słowa, które teraz nastąpią ; co za SUKA. Chyba wiadomo o kog mi chodzi. Biedulka Hermiona, zastraszona ;C
Swoją drogą Sev mrugnął :O Rozpływam się...
Jak mnie ta młoda irytuje ... Zrób jej coś błagam.
Rozdział idealny wciągający i lece czytać dalej
Ps- Piosenka cudna