- Graner! - Severus Snape od dziesięciu minut próbował się dostać do mieszkania Gryfonki.
Hermiona nie przejmując się uporczywym łomotaniem do drzwi otworzyła barek i wyciągnęła butelkę wina.
- Co ten dupek sobie wyobrażał! - krzyknęła, podenerwowana do granic możliwości. Nasłał na nią swoją kochankę, starał się do niej zbliżyć, zapewne brał udział w pogarszaniu jej samopoczucia - egoista! - kobieta otworzyła wino i nie trudząc się z wyciąganiem kieliszka pociągnęła prosto z butelki. W przeciągu paru minut zdążyła opróżnić połowę. Nagle zakręciło jej się w głowie i poczuła, że spada.
Ból. Ogromny ból rozrywał ją na kawałki. Przed oczami przewijały się znane obrazy, bolesne i szczęśliwe wspomnienia, nieprzyjemne doznania.
- Dzień w którym Ronald się oświadczył.
- Wieczór panieński. Ginny otwierała butelkę szampana i całkowicie niechcąco korek uderzył w głowę niekoniecznie mile widzianej Fleur. Zanosiły się śmiechem.
- Śmierć Rona w dzień ich ślubu. Mugolska policja powiadomiła o znalezieniu zmasakrowanego ciała. Rona potraktowano Avadą, wcześniej torturowano. Śladów brak.
- Pogrzeb narzeczonego. Pod Hermioną uginały się nogi.
- Granger pospiesznie się pakowała. Ginewra prosiła ją, błagała, by tego nie robiła. Musiała. Odwróciła głowę od łez przyjaciółki i wyszła z mieszkania.
Nagle zalało ją białe światło rażące tak bardzo, że czarownica krzyknęła z bólu. Jakiś głos szepnął
- Idź dalej.
Pokonała bariery.
- Odnalazła list Ronalda, którego nie pamiętała. Słowa były zamazane, zdołała odczytać ostatnie zdanie: ''Świat bez miłości jest martwym światem''
- Wieczór. Hermiona właśnie czytała ''Magia i alchemia'' kiedy usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Spojrzała na zegarek i przetarła oczy
- O tej porze? - jęknęła.
Uchyliła lekko drzwi i zobaczyła tego mężczyznę. Tak bardzo, łudząco podobny do Rona. Łzy zakręciły się w oczach brunetki. Mrugnęła kilka razy i zapytała łamiącym się głosem
- Tak?
- Wally - przedstawił się mężczyzna i wyjaśnił - mieszkamy po sąsiedzku, ja na parterze. Chciałbym sprawdzić, czy nie ma przecieku.
- Przecieku? - Granger była niesamowicie zdziwiona.
- Ach tak. Ujmę to tak - mam darmowy prysznic w kuchni - zaśmiał się nieznajomy i Hermiona poczuła bolesne ukłucie w okolicach serca. Jak to się stało, że mężczyzna jest tak niesamowicie podobny do jej ukochanego? Otworzyła szerzej drzwi i kiedy zamknęła je za sobą pokój ogarnęła ciemność. Ktoś dostał się do jej głowy. Wędrował przez korytarze, obnażał wspomnienia. Otworzyła oczy.
- Pij - nakazała dziewczyna stojąca nad nią. - znam twoje lęki - zasyczała a oczy błysnęły czerwienią. - wiesz kto się tutaj wprowadzi?
Czarownica pokręciła głową przerażona i całkowicie zdezorientowana.
- Severus Sape. Kojarzysz? - zaśmiała sie szyderczo istota - wiem, że nie żywisz do niego urazy. Jest ci bliski, był po waszej stronie. Pomożesz mi go zniszczyć. Wykończyć. PIJ - wcisnęła kobiecie do ust czarną maź, nie mniej obrzydliwą w smaku niż w wyglądzie. - zrobisz wszystko to, co ci powiem. Och jak straszliwie się stoczyłaś - roześmiał się ten stwór - to ma być najmądrzejsza czarownica od czasów Roweny? Wolne żarty. Jesteś słaba i nic niewarta. Ty nawet nie używasz już magii. Nie nadajesz się DO NICZEGO - po policzkach kobiety płynęły łzy ale demon nie przestawał mówić - będziesz naczyniem, które spełni moje rządania.
- NIE! - wyrwało się pannie Granger za co wymierzono jej siarczysty policzek - kto cię przysłał? - myśli wypłynęły z jej ust nim zdążyła je powstrzymać.
- Myślisz, że powiem plugawa szlamo? - znowu ten śmiech, który przypominał Hermionie niebezpieczne czasy. Olśniło ją. Umysł zaczął pracować szybciej i po chwili odpowiedziała sobie na pytanie.
- On cię zostawił. Voldemort.
Później była już tylko ciemność i ból. Słowa demona rozmywały się w tle, kobieta czuła się jak gdyby ktoś przejął kontrolę nad jej ciałem, ustami.
Niejednokrotnie próbowała walczyć, wyrywać się i chwilami miała przebłyski świadomości. Ale dlaczego Snape? To pytanie nieustannie krążyło po jej głowie. Arogancki, zaślepiony czarną magią, ale uczciwy Severus. Dlaczego Voldemort miałby wykończyć tego mężczyznę w razie swojej śmierci?
- Granger, słyszysz mnie? - jakiś głos zaczął przedzierać się do głowy Hermiony. - mówię do ciebie Granger! Wracaj natychmiast! - powoli zaczął kształtować się obraz rzeczywistości. Nie! Jęknęła w duchu Miona. Tam jest tak... bezproblemowo. - tchórz! Uciekasz od życia! - usłyszała głos i zacisnęła pięści. Och, ona pokaże temu dupkowi!
Otworzyła oczy.
- Zabiję cię. - syknęła.
- Tak, to nie ulega wątpliwości - sarknął Snape - szczególnie, że jesteś w pełni sił.
- Och przymknij się.
- Zawsze wiedziałem, że jestes pyskata Granger. Gdybyś była jeszcze w Hogwarcie..
- Ale nie jestem - odparła mu Granger siląc się na zgryźliwy ton.
- Zaraz.. będziesz w Hogwarcie..
- Nawet o tym nie myśl. Odwdzięcze się tym samym.
- Cholerna Granger.
- Pieprzony Snape.
- Uważaj na słowa.
- Niby dlaczego?
- Bo jesteś smarkulą Granger. Pyskatą gówniarą.
- A Ty starym sknerą i ci nie wypominam.
- Merlinie, upierdliwa nastolatka.
- Kobieta, Sev.
- Wiele ci jeszcze brakuje. Co sobie przypomniałaś? O ile dobrze pamiętam, kiedy ostatni raz się widzieliśmy była to dwuznaczna sytuacja, nieporozumienie co prawda ale nadal..
- Ciszej bądź głowa mi pęka. Wszystko co potrzebne, żeby wiedzieć, że to jakiś demon. Co się z nim stało?
- Uciekł. Szuka go Potter i Ministerstwo, a także Alexander.
- Alex? On się na niej nie poznał?
- Dobrze się ukrywała. Podejrzewał, ale nie miał dowodów. Pij
Zielony eliksir dostał się do ust młodej kobiety i zapadła ona w głęboki, długi sen pełen spokoju. Kiedy się obudziła była odprężona. Wyszła na paluszkach z mieszkania Mistrza Eliksirów, przeciągnęła się i rzekła
- Cóż, Hermiono. Zasłużyłaś na wakacje.
* * *
Zbliżał się koniec wakacji. Hermiona nadal nie wróciła do domu, by spotkać się z Severusem czy dać jakikolwiek znak życia Harremu. Po co jej to było? Nikt z obecnych tam osób nie interesował się nią na tyle, by mogła się tak spoufalać. Czuła się rozbita, nieszczęśliwa, odrzucona.
- Kochanie, idziemy? - zapytał blondyn przerywając rozmyślania kobiety.
Ach, tak. Niepokojąco podobny do Malfoya ze szkolnych lad Henry od miesiąca umilał czas czarownicy. Był absolutnie cudownym, młodym czarodziejem. Wykształconym, uprzejmym. Starszym od Hermiony zaledwie dwa lata. Przy jego boku czuła się bezpieczna i chociaż nadal nie zgodziła się na ogłoszenie oficjalnego związku (w tym miejscu trzeba było bowiem dodać, że Henry był znaną osobistością i każdy jego ruch opisywany był skrupulatnie w gazetach) to jednak oni sami wiedzieli, że mają się ku sobie. Dzisiaj postanowili po raz pierwszy razem pokazać się w miejscu publicznym. Miona z tej właśnie okazji dostała od ukochanego prześliczną bransoletkę, której blask delikatnie nadawał uroku kremowej, dobrze wykrojonej sukience do kolan i idealnej fryzurze. On wyglądał zachwycająco a jego perfumy Hermiona mogłaby wdychać całymi godzinami. Ten mężczyzna namówił ją nawet do przeczytania erotycznej powieści znanej całej Wielkiej Brytanii - ''50 Twarzy Graya'' i niewątpliwie Granger czuła się właśnie jak Ana a on był jej Christianem rzecz jasna pomijając erotyczne aspekty. Wspólne wakacje były jednak cukierkowym spotkaniem pełnym niespodzianek.
- Jestem gotowa - oznajmiła uśmiechnięta kobieta. Nie zdawała sobie sprawy jaką pięknością była i spojrzenia ilu mężczyzn przyciągał jej olśniewający uśmiech czy orzechowe oczy.
Przyjemna kolacja dobiegała końca i mimo światła fleszy, które oślepiło parę po wyjściu z hotelu Ci nie szczędzili sobie rozrywki. Po naprawdę mile spędzonym czasie w magicznym parku rozrywki wybudowanym przez przyjaciela Henrego udali się do SPA gdzie woda i odprężający masaż pozwoliły kobiecie na prawdziwy relaks.
- Hermiono.. - zaczął poważnie przyjaciel dziewczyny patrząc jej głęboko oczy. Ta przełknęła ciężko ślinę - wiedziała już, że zapyta ją o coś, na co nie będzie mogła wyrazić zgody - czy chciałabyś udać się ze mną do słonecznej Hiszpanii? Wyjeżdżam za dwa tygodnie. - spuściła wzrok i westchnęła.
- Henry ja.. podjęłam się pracy w Hogwarcie - podniosła wzrok i spojrzała w oczy mężczyźnie. Nie wyglądał na zawiedzionego. Był raczej ciekawy.
- Kiedy masz wolne? - zapytał tylko.
- Chyba w przerwie Bożonarodzeniowej. Później ferie. - oznajmiła była Gryfonka zyskując nadzieję.
- Więc ustalone - ukochany złożył pocałunek na jej malinowych ustach a Granger rozpłynęła się pod ich dotykiem.
* * *
Pakowała do walizki ostatnią sukienkę kiedy pod hotel podjechała jej limuzyna. Żegnając się ze swoim mężczyzną Hermiona nie potrafiła wyzbyć się smutku, który podpowiadał jej, że źle robi ograniczając teraz kontakt z Henrym.
Gdy przeszła przez bariery ochronne Zamku wciągnęła świeże powietrze w płuca a zamykając oczy przypomniała sobie wszystkie te lata spędzone w jego murach.
- GRANGER! - zagrzmiał dobrze znany kobiecie głos - JA CIĘ ZABIJE! - odwróciła się i zobaczyła kroczącego szybko w jej stronę Severusa.
- No to koniec - mruknęła uśmiechając się pod nosem.
- GDZIEŚ TY DO JASNEJ CHOLERY BYŁA? - wrzasnął jej prosto w twarz nauczyciel eliksirów.
- Myślę, że to nie twój interes - odwarknęła nagle, zupełnie nie wiedząc dlaczego, zdenerwowana.
- Nie mój ineters? Obudziłem się a ciebie nie było w mieszkaniu!
- Co z tego?
- Nie przerywaj mi Granger! - Snape był naprawdę wściekły. - szukałem cię! Myślałem, że stało się coś naprawdę strasznego! Że znikłaś! Wszyscy cię szukali! Martwiłem się! A ty co? Pojawiasz się jakby nie było sprawy i bezczelnie oznajmiasz mi, że to nie mój interes!
- Teraz ty mnie posłuchaj, Snape! - rozwścieczona Hermiona dźgnęła go w ramię - nie obchodzi mnie co myślisz. Ty się martwiłeś? Błagam, nie rozśmieszaj mnie! Ty mnie nie cierpisz! Tak samo jak nie cierpisz Harrego, jak nie lubiłeś Rona! - łza popłynęła po jej twarzy i kiedy Severus próbował podjeść kobieta odskoczyła jak rozjuszona kotka - nie dotykaj mnie! Nie twoja zakichana sprawa gdzie, kiedy i z kim przebywam. I wiesz co jeszcze Snape? DAJ MI SPOKÓJ ! - z tymi słowami obróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę Zamku.
Severus stał jak wrośnięty w ziemię. Tylko Albus potrafił sprawić, że ten zamknął buzię i słuchał opinii rozmówcy. Teraz dokonała tego ta mała, bezczelna Gryfonka, która ledwo wytarła mleko spod nosa. Jednak nie to go najbardziej uderzyło.
- Nie nienawidzę cię, Granger - wyszeptał Snape i nie siląc się na zaszczycenie swoją obecnością Wielkiej Sali udał się do lochów.
Łoł trochę zakręcone. W poprzednim rozdziale coś mi brakuje albo w tym coś brakuje. Skąd się wzięły problemy Granger z głową. Już nie za bardzo łapię, ale końcówka najlepsza. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńMILI
Łoł, faktycznie zakręcone :D Już mi sie wszystko miesza, ale... chyba się orientuję :D
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że ją nie nienawidzisz! Użyj mózgu! xD
Tak ! Huu... już nie muszę się tak denerwować.<- pomyślałam kiedy Hermiona się uwolniła.
OdpowiedzUsuńDopiero gdy przeczytałam resztę, znowu zaczęłam się denerwować :D
Ide czytać dalej
Wiem że się powtarzam ale cudowne pomysły ^^ <3 Zazdroszczę pomysłowości