Nickelback - How You Remind Me

sobota, 7 marca 2015

ROZDZIAŁ XVIII

Severus z trudem uchylił powieki i prawie natychmiast je zamknął. Oślepiająco białe światło raziło go w oczy a głowa wydawała się być nadzwyczaj ciężka. Z gardła wydobywał się ledwie słyszalny warkot ale już po chwili na spierzchniętych ustach poczuł orzeźwiający płyn.
- Gdzie jestem? – wycharczał zbierając myśli.
- W szpitalu Świętego Munga. Pana stan jest w miarę stabilny ale o szczegółach porozmawiamy kiedy odzyska pan siły – odpowiedział mu kobiecy, nieznany głos – musi pan dużo wypoczywać.
- Co to za brednie, jestem zupełnie zdrowy – zirytował się i zaciskając mocno powieki starał się bezskutecznie podnieść na łokciach – co to ma znaczyć? – wywarkiwał.
Magomedyczki chyba już przy nim nie było a przynajmniej więcej się nie odezwała. Po upływie piętnastu może dwudziestu minut w czasie których obmyślał plan na wydostanie się z tego miejsca podjął kolejną próbę uniesienia powiek. Bardzo powoli otworzył prawe oko i zanim zobaczył cokolwiek musiał zamrugać chyba ze sto razy. Stwierdzić, że był zirytowany to za mało. On był nadzwyczajnie Wściekły.
Z drugim okiem poszło mu lepiej choć patrząc na ogół nadal nie zachwycająco dobrze. Kiedy usłyszał kroki natychmiast przymknął powieki i wcale nie dlatego, że wszystko go bolało. On po prostu nie miał ochoty na bezsensowne rozmowy z tym durnym babskiem, które myśli, że wie więcej od niego na temat jego zdrowia. A on wiedział jedno – musi natychmiast wyjść.
- Wiem, że nie śpisz, Snape – usłyszał dobrze znany mu głos i aż podskoczył. Minerwa pochylała się nad nim z kpiarskim uśmieszkiem. Spojrzał na nią wzrokiem niewiniątka i odburknął
- o co ci chodzi kobieto? Dopiero się obudziłem – po chwili namysłu dodał jeszcze – chcę żebyś załatwiła mi wypis.
McGonagall głośno wypuściła powietrze i skrzyżowała ręce na piersiach
- wiedziałam, że tak to się skończy – stwierdziła siadając w końcu na jedno z tych krzeseł, które zwykle przeznacza się dla rodziny. Ale on nie miał rodziny – mówiłam im, że to głupi pomysł bo jak tylko się obudzisz zaczną się twoje durne odzywki.
- Durny to wy macie sposób myślenia – odparował zaciskając zęby. Nie dość że był przykuty do łóżka to jeszcze Minerwa przyszła mu prawić kazania. Gorzej być już nie może.
- Aleksander – och nie, a jednak może być gorzej. Do Severusa wróciły wszystkie wspomnienia – ciesz się, że się opanował. Gdyby nie wzgląd na waszą długoletnią przyjaźń teraz pewnie leżałbyś martwy. Z drugiej strony nie mogę tego pojąć, Severusie. Dałabym sobie rękę uciąć za twoją niewinność, zresztą dokładnie tak samo jak Dumbledore jeszcze za życia. A ty zawiodłeś nas wszystkich. Była wojna, rozumiem. Poświęcenie w imię wyższego dobra stało na porządku dziennym. A jednak choćby za cenę najwyższych katuszy nie dotknęłabym nawet palcem żadnego z naszych uczniów a co dopiero mówić o córce najlepszego przyjaciela. SNAPE! Czy ty w ogóle pomyślałeś o konsekwencjach?!
Na to Mistrz eliksirów nie znalazł odpowiedzi. Uporczywie wpatrywał się w sufit udając, że niewiele obchodzą go słowa koleżanki.  Wiedział, że wyprowadzi ją tym z równowagi ale nie mógł zmusić się do odpowiedzi.
- Jak zwykle! – żachnęła się kobieta – poza tym – tu jej głos nieco przycichł – Hermiona zniknęła.
- Co?! – Snape poderwał się w jednej chwili na co Minerwa zmrużyła powieki, zastanawiając się skąd taka gwałtowna reakcja – jak to zniknęła? Kiedy?
- Podejrzewamy, że wyszła wczoraj wieczorem. Profesor Flitwick twierdzi, że wcześniej widział jak zmierzaliście w stronę lochów. Podobno waszą kłótnie słyszano aż na błoniach.
- Wiem, gdzie poszła – wymamrotał Snape i mimo protestów zaczął odpinać podłączone kroplówki z magicznym płynem uzupełniającym krew – poszła szukać Pottera.
Z twarzy McGonagall odpłynęła cała krew i teraz wyglądała jak prawdziwy upiór. Przestała nawet zwracać uwagę na to, że czarnowłosy zdążył się ubrać  i zaścielić łóżko.
- Gdzie się pan wybiera? To sprzeczne z zaleceniami przełożonego! – zaczęła panikować pielęgniarka w której natychmiast rozpoznał Rose Wax, jedną z byłych uczennic domu Lwa. Och, jakaż ona była upierdliwa!
- Nie obchodzi mnie co powiedział lekarz ani tym bardziej co masz do powiedzenia ty, Wax – przewrócił oczami mężczyzna łapiąc pod ramię Minerwę i kierując się w stronę wyjścia – wychodzimy.

Było naprawdę późno kiedy w końcu dostała się do Malfoy Manor. Uznała, że najlepiej szukać u źródła i zresztą nie miała innych pomysłów jak tylko rozmowa z Malfoyami. Co prawda wiedziała, że odstąpili od Voldemorta w dniu jego upadku ale i tak, sam fakt, że byli powiązani ze sprawą sprawiał, że musiała tu być. Zachybotała kołatką w ciężką bramę i już po chwili stał przed nią mały skrzat domowy w białym fartuszku
- z kim Kruczek ma przyjemność? – zaskrzeczał lustrując przybyłą – Kruczek nie pamięta, żeby pani pojawiła się kiedyś w tym dworze.
- Chciałabym porozmawiać z państwem Malfoy – odrzekła przyglądając się temu małemu stworzonku. Kępka czarnych włosów na głowie i spiczaste uszy a do tego niezbyt duży garbaty nosek. Szatka była nadzwyczaj czysta co niezmiernie zdziwiło Mionę, która spodziewała się, że ubrania skrzatów w tej rodzinie są co najmniej podarte i wybrudzone.
- Jest tylko młody panicz Draco i jego żona – odparł skrzat kierując się w stronę ścieżki – proszę wejść.
- Jak ci się tutaj pracuje Kruczku? – zapytała uprzejmie, licząc na to, że może od skrzata dowie się czegokolwiek o tym, jak są traktowane.
- Nie wolno rozmawiać mi o mojej służbie droga pani. Kruczek przeprasza.
- Nie szkodzi – odparła Hermiona na co skrzat spojrzał na nią z taką miną jakby właśnie zwariowała. Chyba na co dzień nie doświadczał takiej uprzejmości.

Weszła do ogromnego salonu, który pamiętała całkiem inaczej. W jej wspomnieniach było to ciemne, przerażające choć równocześnie piękne pomieszczenie. Teraz królowała tu zieleń i pastelowe barwy a meble zostały wymienione na nowoczesne.
- Granger – usłyszała zimny głos i podniosła głowę trafiając prosto w szare tęczówki Dracona. Skinął jej sztywno głową i zaproponował – mój skrzat powiedział, że tutaj jesteś. Napijesz się czegoś?
- Poproszę o szklankę soku dyniowego – przytaknęła grzecznie, czekając na jego reakcje.
- Kruczku! Przynieś nam szklankę soku dyniowego i ognistą.
- Tak jest, sir! – po chwili na stole stały już dwie szklanki wypełnione napojem.

- Tak więc – zaczął Draco składając ręce na kolanach a Hermiona ledwo powstrzymała się od poprawienia tego błędu językowego – co cię tutaj sprowadza? Nie powiesz mi chyba, że wpadłaś poplotkować – ironizował przywołując w jej myślach czasy kiedy pałali do siebie nienawiścią a młody Malfoy nie przepuścił żadnej okazji żeby jej dopiec.
- Właściwie pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc.
- Ja? Pomóc? Tobie? – teraz jego zdziwienie było szczere.
- Tak, Malfoy. Pomóc – znaczy bezinteresownie ułatwić wykonanie jakiegoś…
- Wiem jak brzmi definicja tego słowa, Granger – warknął na co ona przekręciła oczami. Spodziewała się odmowy ale mile zaskoczył ją kolejnym pytaniem – w czym?
- Potrzebuję informacji o niejakim Rainie. Wiem, że z wami współpracował i po śmierci Voldemorta – Draco wzdrygnął się słysząc to imię – stworzył pewnego rodzaju grupę..
- Która porwała Potter’a – dokończył.
- Czyli jednak coś wiesz! – wykrzyknęła Hermiona zupełnie nie bacząc na fakt, że tak nie wypada.
- Krążą pogłoski… ale dlaczego miałbym przekazać je akurat tobie? Nigdy szczególnie cię nie lubiłem.
- Vice versa, Malfoy. Ale przekażesz mi je, bo…
- Bo co? To jakaś groźba, Granger? – wysyczał mrużąc oczy. Miona układała w głowie plan mordu absolutnego ale zamiast rzucić się na niego i potraktować avadą ze spokojem odparła
- Wzbudzasz we mnie najgorsze instynkty. Bo Harry uratował ci tyłek a teraz ty uratujesz jego.

Malfoy otworzył szerzej oczy. Nie mógł w końcu zaprzeczyć… no i był winien przysługę. A Malfoy’owie zawsze spłacają długi.
- Zamieniam się w słuch – przerwała ciszę Hermiona biorąc łyk ulubionego soku.
- Najpierw zastrzegam sobie, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- Już masz!
- Nie chcę problemów, jasne Granger? Rain rzeczywiście był śmierciożercą. Widziałem go parę razy tutaj w tym domu ale zwykle przebywał gdzieś na misjach. Czarny Pan wolał go trzymać na dystans.
- Dlaczego?
- Nie przerywaj mi, kobieto. Próbował rywalizować ze Snape’m, moimi rodzicami a nawet Bellatrix. Miał zdecydowanie za wysokie mniemanie o sobie…
- No popatrz, skądś ja to znam – popatrzyła wymownie na blondyna.
- Daruj sobie, ja staram się pomóc – wywarczał ale chyba był rozbawiony. Zresztą nie czas i miejsce by to oceniać – w każdym razie lubował się w morderstwach. Zabijał wszystko co się rusza ale według Czarnego Pana brak mu było opanowania o fantazji w ogóle nie wspominając. Zawsze wychwalał się, że jest jednym z ulubieńców ale był gdzieś na samym końcu szeregów na równi ze szmalcownikami. W końcu wybuchła awantura pomiędzy nim a Severusem. Czarny Pan ukarał ich cruciatusem. Wiedziałem, że Snape’a potraktuje ulgowo ale z Rainem już tak dobrze nie było. Został wywalony za bramy Malfoy Manor. Ściślej mówiąc to ja go tam wynosiłem. Nie, nie pochwalałem takiego okrucieństwa! – podniósł ręce w obronnym geście kiedy zobaczył minę Granger – ale nie miałem wyjścia. Tu nie było miejsca na sprzeciwy. Każdy robił co mógł aby przetrwać – Hermiona już chciała się wtrącić ale uciszył ją podniesieniem ręki – poskładałem mu nogi i dałem butelkę dyptamu. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć a ja nie miałem pojęcia kim jest ten cholerny typ. Nie słyszałem nawet o co się kłócili. W każdym razie Rain śledził Severusa i zebrał naprawdę paskudne dowody. Nie myśl o nim jak o bezdusznym mordercy, Granger. Nikt nie pytał go o zdanie. No i nie zapominaj, że my nie jesteśmy dzielnymi Gryfonami, którzy oddadzą życie walcząc za przyjaciela. Dbamy o własny interes. A on jako podwójny szpieg musiał dbać podwójnie – no tak. Te słowa dały Hermionie do myślenia ale i teraz nie miała czasu analizować ich dokładnie dlatego po raz kolejny zamieniła się w słuch – po wojnie nie mógł znieść myśli, że Severus przetrwał. Wszyscy myśleli, że został zabity przez Nagini a tu proszę! To było ogromne zaskoczenie dla każdego z osobna. Snape na powrót był nietykalny dzięki zeznaniom Potter’a co tylko wzburzyło tego kretyna. Podobno zaczął współpracować z mugolakami i od paru miesięcy szantażuje Snape’a. Właściwie nie zdziwiłbym się gdyby Severus był już martwy – powiedział to tak… lekko. Tak po prostu ale w jego oczach można było dostrzec iskierkę niepokoju – dysponuje też sporą grupą czarodziejów. Toczy, jakby to ująć swoją własną wojnę i to z powodu kompleksów.
- A Harry?
- Cóż, Snape zawiódł więc tylko taką drogą może dostać cię w swoje szpony. Nawiasem mówiąc nie mam pojęcia, co on w tobie widzi – tej drobnej złośliwości nie mógł sobie darować – a teraz wybacz. Nie wyganiam cię ale poświęciłem już chyba dość czasu. Kruczek odprowadzi cię do drzwi. Kruczek!

Domowy skrzat zjawił się prawie natychmiast i ukłonił swojemu panu.
- Odprowadź gościa.
- Tak jest, sir! Panienko, proszę za mną! – zaskrzeczał gorliwie kiwając głową. Przy drzwiach  prowadzących do przedsionka domu odwróciła się jeszcze
- Myślę, że Astoria ma na ciebie dobry wpływ. Przynajmniej ten dom wygląda lepiej niż pamiętam. Za to u ciebie nie zauważyłam żadnej zmiany… - zawahała się chwilę – fretko.

Draco nie powiedział nic prócz sztywnego kiwnięcia głową chociaż w myślach miał ochotę przekląć ją jakąś wyjątkowo paskudną klątwą. Nienawidził tego przezwiska, które zaoferował mu Moddy. No, właściwie to oszust w jego ciele.

- Dziękujemy za odwiedziny, panienko – rzekł skrzat podając dziewczynie płaszcz.
- To mi było niezmiernie miło cię poznać, Kruczku – powiedziała i mogłaby przysiąc, że skrzat uśmiechnął się pod nosem. Ale zaraz znowu zrobił służalczą minę i pstryknięciem palców otworzył drzwi. Miona odwróciła się i zaraz tego pożałowała.
- Auć! – krzyknęła łapiąc się za stopę – co ty sobie… - podniosła wzrok i zamilkła. Przed nią stał nie kto inny jak Severus Snape we własnej osobie. Był blady i poraniony ale to nadal był on – Severusie – szepnęła i nie zauważając stojącej nieopodal McGonagall rzuciła mu się w ramiona.
- Oszalałaś, Granger?! – warknął i najwyraźniej był wściekły. Ale o to będzie martwić się później. Teraz liczy się tylko to, że jej szukał.

1 komentarz:

  1. Noooooo! :D Takie rozdziały to ja rozumiem :D Mam nadzieję, że kolejny dodasz równie szybko i ta cała zagmatwana sytuacja się jakoś powoli rozwinie :)
    Weny!

    OdpowiedzUsuń