Severus z trudem uchylił powieki i prawie natychmiast je
zamknął. Oślepiająco białe światło raziło go w oczy a głowa wydawała się być
nadzwyczaj ciężka. Z gardła wydobywał się ledwie słyszalny warkot ale już po
chwili na spierzchniętych ustach poczuł orzeźwiający płyn.
- Gdzie jestem? – wycharczał zbierając myśli.
- W szpitalu Świętego Munga. Pana stan jest w miarę stabilny
ale o szczegółach porozmawiamy kiedy odzyska pan siły – odpowiedział mu
kobiecy, nieznany głos – musi pan dużo wypoczywać.
- Co to za brednie, jestem zupełnie zdrowy – zirytował się i
zaciskając mocno powieki starał się bezskutecznie podnieść na łokciach – co to
ma znaczyć? – wywarkiwał.
Magomedyczki chyba już przy nim nie było a przynajmniej
więcej się nie odezwała. Po upływie piętnastu może dwudziestu minut w czasie
których obmyślał plan na wydostanie się z tego miejsca podjął kolejną próbę
uniesienia powiek. Bardzo powoli otworzył prawe oko i zanim zobaczył cokolwiek
musiał zamrugać chyba ze sto razy. Stwierdzić, że był zirytowany to za mało. On
był nadzwyczajnie Wściekły.
Z drugim okiem poszło mu lepiej choć patrząc na ogół nadal
nie zachwycająco dobrze. Kiedy usłyszał kroki natychmiast przymknął powieki i
wcale nie dlatego, że wszystko go bolało. On po prostu nie miał ochoty na
bezsensowne rozmowy z tym durnym babskiem, które myśli, że wie więcej od niego
na temat jego zdrowia. A on wiedział jedno – musi natychmiast wyjść.
- Wiem, że nie śpisz, Snape – usłyszał dobrze znany mu głos
i aż podskoczył. Minerwa pochylała się nad nim z kpiarskim uśmieszkiem.
Spojrzał na nią wzrokiem niewiniątka i odburknął
- o co ci chodzi kobieto? Dopiero się obudziłem – po chwili
namysłu dodał jeszcze – chcę żebyś załatwiła mi wypis.
McGonagall głośno wypuściła powietrze i skrzyżowała ręce na
piersiach
- wiedziałam, że tak to się skończy – stwierdziła siadając w
końcu na jedno z tych krzeseł, które zwykle przeznacza się dla rodziny. Ale on
nie miał rodziny – mówiłam im, że to głupi pomysł bo jak tylko się obudzisz
zaczną się twoje durne odzywki.
- Durny to wy macie sposób myślenia – odparował zaciskając
zęby. Nie dość że był przykuty do łóżka to jeszcze Minerwa przyszła mu prawić
kazania. Gorzej być już nie może.
- Aleksander – och nie, a jednak może być gorzej. Do
Severusa wróciły wszystkie wspomnienia – ciesz się, że się opanował. Gdyby nie
wzgląd na waszą długoletnią przyjaźń teraz pewnie leżałbyś martwy. Z drugiej
strony nie mogę tego pojąć, Severusie. Dałabym sobie rękę uciąć za twoją
niewinność, zresztą dokładnie tak samo jak Dumbledore jeszcze za życia. A ty
zawiodłeś nas wszystkich. Była wojna, rozumiem. Poświęcenie w imię wyższego
dobra stało na porządku dziennym. A jednak choćby za cenę najwyższych katuszy
nie dotknęłabym nawet palcem żadnego z naszych uczniów a co dopiero mówić o
córce najlepszego przyjaciela. SNAPE! Czy ty w ogóle pomyślałeś o
konsekwencjach?!
Na to Mistrz eliksirów nie znalazł odpowiedzi. Uporczywie
wpatrywał się w sufit udając, że niewiele obchodzą go słowa koleżanki. Wiedział, że wyprowadzi ją tym z równowagi
ale nie mógł zmusić się do odpowiedzi.
- Jak zwykle! – żachnęła się kobieta – poza tym – tu jej
głos nieco przycichł – Hermiona zniknęła.
- Co?! – Snape poderwał się w jednej chwili na co Minerwa
zmrużyła powieki, zastanawiając się skąd taka gwałtowna reakcja – jak to
zniknęła? Kiedy?
- Podejrzewamy, że wyszła wczoraj wieczorem. Profesor
Flitwick twierdzi, że wcześniej widział jak zmierzaliście w stronę lochów.
Podobno waszą kłótnie słyszano aż na błoniach.
- Wiem, gdzie poszła – wymamrotał Snape i mimo protestów
zaczął odpinać podłączone kroplówki z magicznym płynem uzupełniającym krew –
poszła szukać Pottera.
Z twarzy McGonagall odpłynęła cała krew i teraz wyglądała
jak prawdziwy upiór. Przestała nawet zwracać uwagę na to, że czarnowłosy zdążył
się ubrać i zaścielić łóżko.
- Gdzie się pan wybiera? To sprzeczne z zaleceniami
przełożonego! – zaczęła panikować pielęgniarka w której natychmiast rozpoznał
Rose Wax, jedną z byłych uczennic domu Lwa. Och, jakaż ona była upierdliwa!
- Nie obchodzi mnie co powiedział lekarz ani tym bardziej co
masz do powiedzenia ty, Wax – przewrócił oczami mężczyzna łapiąc pod ramię
Minerwę i kierując się w stronę wyjścia – wychodzimy.
Było naprawdę późno kiedy w końcu dostała się do Malfoy Manor. Uznała, że
najlepiej szukać u źródła i zresztą nie miała innych pomysłów jak tylko rozmowa
z Malfoyami. Co prawda wiedziała, że odstąpili od Voldemorta w dniu jego upadku
ale i tak, sam fakt, że byli powiązani ze sprawą sprawiał, że musiała tu być.
Zachybotała kołatką w ciężką bramę i już po chwili stał przed nią mały skrzat
domowy w białym fartuszku
- z kim Kruczek ma przyjemność? – zaskrzeczał lustrując przybyłą –
Kruczek nie pamięta, żeby pani pojawiła się kiedyś w tym dworze.
- Chciałabym porozmawiać z państwem Malfoy – odrzekła przyglądając się
temu małemu stworzonku. Kępka czarnych włosów na głowie i spiczaste uszy a do
tego niezbyt duży garbaty nosek. Szatka była nadzwyczaj czysta co niezmiernie
zdziwiło Mionę, która spodziewała się, że ubrania skrzatów w tej rodzinie są co
najmniej podarte i wybrudzone.
- Jest tylko młody panicz Draco i jego żona – odparł skrzat kierując się
w stronę ścieżki – proszę wejść.
- Jak ci się tutaj pracuje Kruczku? – zapytała uprzejmie, licząc na to,
że może od skrzata dowie się czegokolwiek o tym, jak są traktowane.
- Nie wolno rozmawiać mi o mojej służbie droga pani. Kruczek przeprasza.
- Nie szkodzi – odparła Hermiona na co skrzat spojrzał na nią z taką miną
jakby właśnie zwariowała. Chyba na co dzień nie doświadczał takiej uprzejmości.
Weszła do ogromnego salonu, który pamiętała całkiem inaczej. W jej
wspomnieniach było to ciemne, przerażające choć równocześnie piękne
pomieszczenie. Teraz królowała tu zieleń i pastelowe barwy a meble zostały
wymienione na nowoczesne.
- Granger – usłyszała zimny głos i podniosła głowę trafiając prosto w
szare tęczówki Dracona. Skinął jej sztywno głową i zaproponował – mój skrzat powiedział, że tutaj jesteś. Napijesz się
czegoś?
- Poproszę o szklankę soku dyniowego – przytaknęła grzecznie, czekając na
jego reakcje.
- Kruczku! Przynieś nam szklankę soku dyniowego i ognistą.
- Tak jest, sir! – po chwili na stole stały już dwie szklanki wypełnione
napojem.
- Tak więc – zaczął Draco składając ręce na kolanach a Hermiona ledwo
powstrzymała się od poprawienia tego błędu językowego – co cię tutaj sprowadza?
Nie powiesz mi chyba, że wpadłaś poplotkować – ironizował przywołując w jej
myślach czasy kiedy pałali do siebie nienawiścią a młody Malfoy nie przepuścił
żadnej okazji żeby jej dopiec.
- Właściwie pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc.
- Ja? Pomóc? Tobie? – teraz jego zdziwienie było szczere.
- Tak, Malfoy. Pomóc – znaczy bezinteresownie ułatwić wykonanie jakiegoś…
- Wiem jak brzmi definicja tego słowa, Granger – warknął na co ona
przekręciła oczami. Spodziewała się odmowy ale mile zaskoczył ją kolejnym
pytaniem – w czym?
- Potrzebuję informacji o niejakim Rainie. Wiem, że z wami współpracował
i po śmierci Voldemorta – Draco wzdrygnął się słysząc to imię – stworzył pewnego
rodzaju grupę..
- Która porwała Potter’a – dokończył.
- Czyli jednak coś wiesz! – wykrzyknęła Hermiona zupełnie nie bacząc na
fakt, że tak nie wypada.
- Krążą pogłoski… ale dlaczego miałbym przekazać je akurat tobie? Nigdy
szczególnie cię nie lubiłem.
- Vice versa, Malfoy. Ale przekażesz mi je, bo…
- Bo co? To jakaś groźba, Granger? – wysyczał mrużąc oczy. Miona układała
w głowie plan mordu absolutnego ale zamiast rzucić się na niego i potraktować
avadą ze spokojem odparła
- Wzbudzasz we mnie najgorsze instynkty. Bo Harry uratował ci tyłek a
teraz ty uratujesz jego.
Malfoy otworzył szerzej oczy. Nie mógł w końcu zaprzeczyć… no i był
winien przysługę. A Malfoy’owie zawsze spłacają długi.
- Zamieniam się w słuch – przerwała ciszę Hermiona biorąc łyk ulubionego
soku.
- Najpierw zastrzegam sobie, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- Już masz!
- Nie chcę problemów, jasne Granger? Rain rzeczywiście był śmierciożercą.
Widziałem go parę razy tutaj w tym domu ale zwykle przebywał gdzieś na misjach.
Czarny Pan wolał go trzymać na dystans.
- Dlaczego?
- Nie przerywaj mi, kobieto. Próbował rywalizować ze Snape’m, moimi
rodzicami a nawet Bellatrix. Miał zdecydowanie za wysokie mniemanie o sobie…
- No popatrz, skądś ja to znam – popatrzyła wymownie na blondyna.
- Daruj sobie, ja staram się pomóc – wywarczał ale chyba był rozbawiony.
Zresztą nie czas i miejsce by to oceniać – w każdym razie lubował się w
morderstwach. Zabijał wszystko co się rusza ale według Czarnego Pana brak mu
było opanowania o fantazji w ogóle nie wspominając. Zawsze wychwalał się, że
jest jednym z ulubieńców ale był gdzieś na samym końcu szeregów na równi ze szmalcownikami.
W końcu wybuchła awantura pomiędzy nim a Severusem. Czarny Pan ukarał ich
cruciatusem. Wiedziałem, że Snape’a potraktuje ulgowo ale z Rainem już tak
dobrze nie było. Został wywalony za bramy Malfoy Manor. Ściślej mówiąc to ja go
tam wynosiłem. Nie, nie pochwalałem takiego okrucieństwa! – podniósł ręce w
obronnym geście kiedy zobaczył minę Granger – ale nie miałem wyjścia. Tu nie
było miejsca na sprzeciwy. Każdy robił co mógł aby przetrwać – Hermiona już
chciała się wtrącić ale uciszył ją podniesieniem ręki – poskładałem mu nogi i
dałem butelkę dyptamu. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć a ja nie
miałem pojęcia kim jest ten cholerny typ. Nie słyszałem nawet o co się kłócili.
W każdym razie Rain śledził Severusa i zebrał naprawdę paskudne dowody. Nie
myśl o nim jak o bezdusznym mordercy, Granger. Nikt nie pytał go o zdanie. No i
nie zapominaj, że my nie jesteśmy dzielnymi Gryfonami, którzy oddadzą życie
walcząc za przyjaciela. Dbamy o własny interes. A on jako podwójny szpieg
musiał dbać podwójnie – no tak. Te słowa dały Hermionie do myślenia ale i teraz
nie miała czasu analizować ich dokładnie dlatego po raz kolejny zamieniła się w
słuch – po wojnie nie mógł znieść myśli, że Severus przetrwał. Wszyscy myśleli,
że został zabity przez Nagini a tu proszę! To było ogromne zaskoczenie dla
każdego z osobna. Snape na powrót był nietykalny dzięki zeznaniom Potter’a co
tylko wzburzyło tego kretyna. Podobno zaczął współpracować z mugolakami i od
paru miesięcy szantażuje Snape’a. Właściwie nie zdziwiłbym się gdyby Severus
był już martwy – powiedział to tak… lekko. Tak po prostu ale w jego oczach można
było dostrzec iskierkę niepokoju – dysponuje też sporą grupą czarodziejów.
Toczy, jakby to ująć swoją własną wojnę i to z powodu kompleksów.
- A Harry?
- Cóż, Snape zawiódł więc tylko taką drogą może dostać cię w swoje
szpony. Nawiasem mówiąc nie mam pojęcia, co on w tobie widzi – tej drobnej
złośliwości nie mógł sobie darować – a teraz wybacz. Nie wyganiam cię ale
poświęciłem już chyba dość czasu. Kruczek odprowadzi cię do drzwi. Kruczek!
Domowy skrzat zjawił się prawie natychmiast i ukłonił swojemu panu.
- Odprowadź gościa.
- Tak jest, sir! Panienko, proszę za mną! – zaskrzeczał gorliwie kiwając
głową. Przy drzwiach prowadzących do przedsionka
domu odwróciła się jeszcze
- Myślę, że Astoria ma na ciebie dobry wpływ. Przynajmniej ten dom
wygląda lepiej niż pamiętam. Za to u ciebie nie zauważyłam żadnej zmiany… -
zawahała się chwilę – fretko.
Draco nie powiedział nic prócz sztywnego kiwnięcia głową chociaż w
myślach miał ochotę przekląć ją jakąś wyjątkowo paskudną klątwą. Nienawidził
tego przezwiska, które zaoferował mu Moddy. No, właściwie to oszust w jego
ciele.
- Dziękujemy za odwiedziny, panienko – rzekł skrzat podając dziewczynie
płaszcz.
- To mi było niezmiernie miło cię poznać, Kruczku – powiedziała i mogłaby
przysiąc, że skrzat uśmiechnął się pod nosem. Ale zaraz znowu zrobił służalczą
minę i pstryknięciem palców otworzył drzwi. Miona odwróciła się i zaraz tego
pożałowała.
- Auć! – krzyknęła łapiąc się za stopę – co ty sobie… - podniosła wzrok i
zamilkła. Przed nią stał nie kto inny jak Severus Snape we własnej osobie. Był
blady i poraniony ale to nadal był on – Severusie – szepnęła i nie zauważając
stojącej nieopodal McGonagall rzuciła mu się w ramiona.
-
Oszalałaś, Granger?! – warknął i najwyraźniej był wściekły. Ale o to będzie
martwić się później. Teraz liczy się tylko to, że jej szukał.
Noooooo! :D Takie rozdziały to ja rozumiem :D Mam nadzieję, że kolejny dodasz równie szybko i ta cała zagmatwana sytuacja się jakoś powoli rozwinie :)
OdpowiedzUsuńWeny!